Więcej

    Miłość do bliźniego jest wielkim wyzwaniem

    Czytaj również...

    ks. Waldemar Lisowski
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Prawdziwe miłosierdzie angażuje całą osobę, jej duszę, wolę, umysł, serce i uczucia. Związane jest ze zwycięstwem nad własną pychą i egoizmem – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” ks. Waldemar Lisowski, nowy duszpasterz przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie.

    O 2012 do 2021 r. otaczał Ksiądz opieką duszpasterską rodaków w Norwegii. Jak to się stało, że Ksiądz trafił do Norwegii?

    W 2011 r. zadeklarowałem arcybiskupowi wileńskiemu gotowość do zaangażowania się w duszpasterstwo misyjne za granicą. Nie miałem żadnych preferencji co do kraju, w którym mógłbym działać. Tak się stało, że biskup Oslo poprosił naszego arcybiskupa o mianowanie kapłana z Litwy do opieki duszpasterskiej nad migrantami z naszego kraju, którzy mieszkali w Norwegii. W ten sposób została mi zaoferowana praca duszpasterska w Norwegii, którą przyjąłem.

    Reklama (dobiera algorytm zewnętrzny na podst. ustawień czytelnika)

    W jakich miejscach Ksiądz posługiwał?

    Moja posługa obejmowała formalnie terytorium diecezji Oslo i Trondheim, ale praktycznie bywałem w całym kraju.

    Czy dużo ludzi uczęszczało na msze święte?

    To zależało od miasta i od okoliczności. Z okazji głównych świąt na msze przychodziły tłumy. W zwykłe niedziele było mniej ludzi, ale cieszę się z tego, że były to osoby, które przychodziły świadomie, dlatego że czuły taką potrzebę. Z radością wyznaję, że cieszyłem się każdym, kto przychodził.

    Jakie języki trzeba znać, by móc odprawiać mszę świętą czy porozumiewać się z tamtejszymi ludźmi?

    Żeby w pełni funkcjonować w norweskim społeczeństwie, język norweski jest niezbędny. Ale Norwedzy mówią też bardzo dobrze po angielsku, więc w tym języku da się tam komunikować bez problemu. Msze święte odprawiałem przede wszystkim w języku litewskim, ale też w polskim, norweskim i czasami w angielskim. Kościół katolicki w Norwegii jest wielonarodowościowy, więc znajomość każdego języka obcego okazała się przydatna.

    Czytaj więcej: Serce zostawiłem w Watykanie i Wilnie

    Jakie trudności towarzyszyły Księdzu w Norwegii?

    To przede wszystkim odległości. Norwegia ma wiele gór i fiordów, co sprawia, że podróżowanie wymagało sporo czasu. Większość tras to nie są proste autostrady, ale drogi w górach, dużo tunelów, często musiałem płynąć promem na drugi brzeg fiordu. Jeżdżąc do niektórych parafii, spędzałem za kierownicą 7–8 godzin w jedną stronę. Pewnego razu odwiedzałem osobę, by udzielić jej sakramentu namaszczenia chorych. Dojazd do niej potrwał trzy godziny, z czego dwie godziny samolotem i godzinę samochodem.

    Jak bardzo różnią się mentalność i zachowanie wiernych tego kraju?

    Jeżeli chodzi o Norwegów, którzy są katolikami, to są w miarę tradycyjni i generalnie zaangażowani w życie parafii. To zaangażowanie polega nie tylko na pomocy proboszczowi w organizowaniu życia parafialnego, lecz także na współdecydowaniu. Rada parafialna odgrywa tam wielką rolę. Wierni aktywnie też angażują się w śpiew w czasie liturgii.

    Czy obywatele Litwy mieszkający w Norwegii nie zapominają o wierze?

    Dojście do dobrobytu, gromadzenie pieniędzy i sekularyzacja społeczeństwa, niestety, zamykają niektórym oczy na wyższe wartości. Jednak wielkie znaczenie dla przetrwania wiary ma tradycja wyniesiona z domu. Kto był blisko związany z wiarą przed przyjazdem do Norwegii, generalnie zachowuje ją tam i pogłębia. Znałem osoby, które spędzały jedną, dwie lub trzy godziny w drodze, aby dotrzeć na mszę. Byli też tacy, co woleliby, aby kapłan mszę odprawił u nich na ganku, bo inaczej było im za daleko. Ludzie zwracali się do mnie w sprawie różnych sakramentów, podobnie jak w parafiach tutejszych.

    Jak wygląda religijność katolików w tym kraju?

    Kościół katolicki w Norwegii jest wielonarodowościowy, katolicy go stanowiący pochodzą z ponad 100 krajów świata, dlatego religijność jest różnorodna, nie ma jednego obrazu.

    Czy ludzie świeccy angażują się w życie parafialne w Norwegii?

    Generalnie tak. Świadomość katolicka i poczucie odpowiedzialności za swoją parafię są widoczne. Ważne, aby proboszcz współpracował z aktywnymi parafianami, wtedy rezultaty są bardzo pozytywne.

    Od 2021 r. jest Ksiądz duszpasterzem przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie, w którym znajduje się pierwszy, namalowany według wskazówek s. Faustyny obraz Jezusa Miłosiernego. Co miłosierdzie oznacza dla człowieka?

    Czytaj więcej: Ks. prałat Wojciech Górlicki: By ludzie wiedzieli, jak Bóg ich kocha

    Miłosierdzie Boże jest darem dla człowieka, które wyzwala nas z niewoli grzechu i daje szansę na życie we wspólnocie z Bogiem. Oczywiście, ważne jest, żeby człowiek chciał zerwać z grzechem i zawierzyć swoje życie Bogu.

    Czas pandemii może być czasem odkrywania orędzia o Miłosierdziu Bożym?

    Myślę, że tak. Szczególnie gdy mamy więcej czasu, wypada zapoznać się bliżej z postacią św. Faustyny, jej „Dzienniczkiem” i próbować to realizować w życiu codziennym. Miłość do bliźniego jest wielkim wyzwaniem i niesamowitą możliwością.

    W jaki sposób możemy wcielać w życie przesłanie Miłosierdzia Bożego?

    Sposobów na pewno jest wiele, kiedy człowiek otwiera swoje serce na Boże Miłosierdzie. Warto dostrzegać ludzi obok siebie i nie traktować ich jak narzędzia do własnej wygody i korzyści, ale żyć z nimi i dla nich, żeby poprzez moje postępowanie poczuli się szczęśliwsi.

    W czym miłosierdzie różni się od litości?

    Litość jest pozytywnym uczuciem. Miłosierdzie jest czymś o wiele większym, angażującym całą osobę, jej duszę, wolę, umysł, serce i uczucia. Związane jest ze zwycięstwem nad własną pychą i egoizmem. Bóg jest Miłością, bez żadnego grzechu, dlatego przede wszystkim Bóg jest Miłosierny, my możemy próbować go naśladować. Jezus nas tego uczy w Ewangelii.

    Papież Franciszek mówił, że podczas pandemii światu grozi „jeszcze większy wirus – obojętnego egoizmu”. Jak możemy temu zapobiec?

    Nie zapominajmy, że i w czasie pandemii jesteśmy powołani do relacji z Bogiem i swoim bliźnim. Nie możemy sobie pozwolić na traktowanie innych instrumentalnie, bez szacunku i dążyć do własnych celów kosztem innych. Trzeba walczyć z zobojętnieniem na potrzeby innych. Żaden człowiek nie jest sam dla siebie.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 16(45) 17-23/04/2021

    Reklama (dobiera algorytm zewnętrzny na podst. ustawień czytelnika)

    Afisze

    Więcej od autora

    Gaz pieprzowy dla samoobrony dostępny dla osób od 14. roku życia?

    Dzieci nie mają możliwości samodzielnie się obronić — Dzieci będąc w miejscach publicznych nie mają żadnej możliwości samodzielnie się obronić przed napastnikiem. Każdego tygodnia słyszymy, że dziecko ucierpiało w jakiś sposób od przestępcy. Czasy są bardzo niebezpieczne. Jeżeli dziecko wraca...

    Dostęp do propagandowej telewizji rosyjskiej zostanie jeszcze bardziej ograniczony

    Zakaz na kilku poziomach — Kanały propagandowe są zakazane na kilku poziomach: europejskim, gdy stosowane są sankcje przyjęte przez UE i krajowym, gdy decyzje są podejmowane przez państwo. Podjęliśmy wcześniej szereg decyzji i zablokowaliśmy strony internetowe, które rozpowszechniają kanały...

    Reforma systemu opieki psychiatrycznej

    Reforma systemu zdrowia psychicznego ma zostać wdrożona do 2030 r., przeznaczono na ten cel 42 mln euro. „Krajowy program poprawy kompetencji w zakresie zdrowia psychicznego i pierwszego wsparcia emocjonalnego, składający się z różnych modułów dla różnych grup społecznych (w tym...

    MTK wydał nakaz aresztowania Władimira Putina

    Tymczasem przywódca Chin Xi Jinping w poniedziałek rozpoczął wizytę w Rosji, gdzie jako pierwszy zagraniczny przywódca spotkał się z Władimirem Putinem, odkąd Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz jego aresztowania za brodnie wojenne na Ukrainie. Putin w 123 państwach może zostać...