Rozmowa z Dariuszem Lewickim, członkiem Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą.
Cmentarz na Rossie, najstarsza wileńska nekropolia, został poświęcony dokładnie 220 lat temu – 6 maja 1801 r. Co wiemy o tym wydarzeniu? Czy zachowały się jakieś źródła?
Tak. W 1829 r. w dokumentach dzisiaj już nieistniejącego kościoła św. Józefa i Nikodema umieszczono kopię dokumentu z 1799 r., w którym mowa jest o nowym parafialnym cmentarzu misjonarzy na przedmieściu Rossy, który został poświęcony w maju 1801 r. W litewskich archiwach są także dostępne inne dokumenty potwierdzające założenie cmentarza. Z pierwszych ksiądz metrykalnych kościoła Wniebowstąpienia Pańskiego dowiadujemy się, że nowy cmentarz jest nazywany Rossą. Później nekropolię nazwano Wzgórzem Zbawiciela (Wilnensis montis SS Salvatoris), cmentarzem Misjonarzy, a od 1841 r. w księgach metryk zgonów obowiązywała jedna nazwa – cmentarz Parafialny.
Pierwszą osobą pochowaną na Rossie był burmistrz miasta Wilna Jan Müller. Co o nim wiemy? Czy zachował się jego grób?
Niestety, miejsce pochówku się nie zachowało. Skąpe są też źródła mówiące na temat działalności urzędnika. Prawdopodobnie był ściśle związany z życiem kulturalnym miasta i należy przypuszczać, że mieszkańcy go lubili, o czym świadczą uroczystości. Pogrzeb odbył się 9 maja 1801 r., z domu przy ulicy Niemieckiej pod przewodnictwem biskupa Dawida Pilchowskiego wyniesiono trumnę z ciałem burmistrza, a za nią podążał duży tłum ludzi, duchowieństwo.
Jak wiele nagrobków zachowało się z początkowego okresu działalności cmentarza?
Niestety, nie wiemy nawet, jak wyglądały najstarsze wileńskie pomniki na cmentarzu na Rossie. Być może miejsce pochówku wyznaczały wszystkim drewniane krzyże. Za najstarszy pomnik można uznać głaz na grobie rodziny Bécu. Według opinii historyka sztuki, dr. Bartłomieja Gutowskiego, z lat 1813 i 1816 pochodzą dwie najstarsze tablice – Katarzyny Gąseckiej i Augustyna Roszkowskiego – pierwotnie znajdujące się zapewne w katakumbach. Natomiast z ok. 1820 r. pochodzi charakterystyczny nagrobek układającego się w kształt koła murowanego ogrodzenia, w którego centrum stoi kolumna z urną na szczycie.
Czytaj więcej: Moneta kolekcjonerska z okazji 30-lecia Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą
Dziś trudno w to uwierzyć, ale na początku XIX w. cmentarze parafialne były nowością. Wcześniej ludzie chcieli zwykle być pochowani jak najbliższej kościoła, a najlepiej na terenie świątyni. Czy łatwo było przekonać się do cmentarzy położonych na obrzeżach miastach?
Uważam, że mieszkańcy miasta i okolic po prostu nie mieli innego wyjścia i musieli zaakceptować nowe warunki grzebania. Jak wiadomo, kościół oraz księża w czasach ówczesnych mieli ogromny wpływ na ludzi, a duchowieństwo nie stawiało oporu, a wręcz przeciwnie, rozumiejąc potrzebę grzebania zmarłych poza miastem, dawało przykład wiernym; w szybkim okresie miejscowi zaczęli adaptować zwyczaje pogrzebowe stosowane w innych państwach. Urządzanie cmentarzy, takich jak Rossa, miało kilka zalet. Na takim większym terenie możliwe było pochowanie o wiele więcej osób, niżeli przy kościołach. Bardzo duże znaczenie miały również czynniki higieniczne. Nasilające się zarazy powodowały śmierć wielu ludzi, a grzebanie zmarłych na cmentarzach za miastem pomagało się chronić przed rozprzestrzenianiem chorób. W tym okresie cmentarze zyskały również głębsze znaczenie religijne. Odwiedzanie grobów stało się świadomym aktem, rytuałem rodzinnym, a w Dniu Wszystkich Świętych i Zaduszki – obowiązkiem.
Czytaj więcej: Alicja Klimaszewska obchodzi 85. jubileusz, Społeczny Komitet nad Starą Rossą zaskoczył życzeniami