Znajdujący się dziś niemal na granicy z Wilnem Niemież to jedna z najstarszych osad tatarskich na Litwie. Miejscowi Tatarzy szczycą się tym, że ich przodkowie przybyli tu z chanem Złotej Ordy Tochtamyszem na wiosnę roku 1397. Wielki książę Witold obdarzył ich ogromnych zaufaniem, czyniąc z nich osobistą straż i osiedlając w strategicznie ważnych punktach.
Za dobrą służbę Witold pozwolił im brać ziemi tyle, ile potrzebowali, bez miary. Tak powstała nazwa miejscowości Niemież – od „Niemierzona ziemia”. Dziś Tatarzy w Niemieżu nie żyją już z wojny. Wręcz przeciwnie – ich znakiem rozpoznawczym stały się tradycyjna kuchnia i gościnność.
Rok tatarski w oczekiwaniu na koniec obostrzeń
Ich wspólnota może się poszczycić nie tylko jednym z niewielu działających na Litwie meczetów, ale również – największym w krajach bałtyckich Centrum Kultury Tatarskiej. Dwupiętrowy budynek o powierzchni ponad 150 metrów kwadratowych został wzniesiony ze środków lokalnych i Unii Europejskiej. Uroczyste otwarcie centrum miało miejsce w 2015 r.
– To było nie tylko nasze święto, ale całego Niemieża. Od początku bardzo zależało mi na tym, żeby to miejsce było otwarte na wszystkich, żeby nie było tylko dla Tatarów, ale dla każdego, kto chce poznać naszą kulturę, kuchnię, czy po prostu nas odwiedzić. Tak staramy się je prowadzić, choć w ostatnim czasie nie jest to łatwe. Nie możemy być otwarci tak, jak chcieliśmy i to nie z wyboru, ale przez pandemię – mówi Tair Kuzniecow, prezes wspólnoty tatarskiej w Niemieżu. Jak podkreśla, zawsze, gdy słucha wiadomości, czeka na te najlepsze, że wreszcie kwarantanna będzie zniesiona, że nie będzie żadnych ograniczeń. – Niestety, na razie takich wiadomości nie mamy. Cóż, będziemy czekać cierpliwie dalej – mówi „Kurierowi Wileńskiemu”.
Choć wszyscy czekamy na złagodzenie kwarantannowych obostrzeń, Tatarzy mają dodatkowy powód oczekiwania. Rok 2021 r. jest dla nich szczególnie ważny, bo Sejm Litwy ogłosił go właśnie rokiem tatarskim.
– Niestety, nie widzę na razie nic, co sprawi, że ten rok zapamiętamy jako nasze święto. Nie ma wielkich uroczystości, trudno cokolwiek planować, nie możemy prowadzić nawet naszej zwykłej działalności – zauważa Kuzniecow.
Czytaj więcej: Tatarska społeczniczka Nelli Mažitova: „Ramadan to święto, że przetrwaliśmy próbę” (cz. 1)
Kuchnia – ważna część tatarskiego dziedzictwa
W Niemieżu dziś ta zwykła działalność to przede wszystkim tatarska kuchnia. – To bardzo ważna część naszego dziedzictwa. Bardzo się nią szczycimy, ale również chętnie dzielimy się z naszymi gośćmi – zauważa rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Jakich potraw można spróbować w Niemieżu? – Mamy kilka specjalności. Najbardziej znany jest oczywiście pilaw, czyli płow, który dziś występuje w wielu wersjach. Prawdziwy tatarski płow według legendy gotowany jest od czasów Czyngis-chana. Podobno kiedyś zwołał on swoich ludzi na naradę, by ustalić, czym najlepiej karmić wojsko. Jeden powiedział, że ma mięso i może oddać, drugi – że ma ryż, trzeci zaproponował marchew, a kolejny cebulę. Czyngis-chan kazał wymieszać to wszystko w jednym garnku i tak właśnie powstał płow. Można dodawać do niego różne składniki, ale te właśnie są podstawowe i najbardziej tradycyjne. Bardzo popularna jest również nasza zupa, czyli szurpa oraz šimtalapis, czyli po polsku stulistnik, nasze najbardziej tradycyjne ciasto – opowiada nasz rozmówca.
Tatarzy gotują nie tylko w Niemieżu, ale bardzo chętnie przyjmują zaproszenia na różnego rodzaju festyny czy wydarzenia. Często można tam również zobaczyć, jak przygotowywane są potrawy, a kucharzami zwykle bywają mężczyźni.
– Nie ma u nas żadnej dyskryminacji, ale tak już jest, że mężczyźni są bardzo dobrymi kucharzami. Kobiety lubią robić wszystko „na oko”, trochę soli, trochę mąki, a tak być nie powinno. Nasze potrawy muszą mieć zawsze ten sam, rozpoznawalny smak. Bardzo szczegółowo przestrzegamy tradycyjnego sposobu przygotowywania różnych dań, a mężczyźni są po prostu bardziej pedantyczni w tym – mówi Kuzniecow. A jak jest w tatarskich domach? Czy tam również kuchnia należy do mężczyzn? – Nie, w domach nie, w domach gotują kobiety – uśmiecha się nasz rozmówca.
Czytaj więcej: Nelli Mažitova: „Tatar wykona pracę do końca” (cz. 2)
Po czym poznać prawdziwe tatarskie wyroby?
Oczywiście pilaw, czy nawet stulistnik, można teraz kupić w sklepach, ale nie zawsze będą one miały wiele wspólnego z prawdziwą, tatarską kuchnią. – Właśnie dlatego w ubiegłym roku zrealizowaliśmy projekt ze środków Unii Europejskiej dotyczący tatarskiego dziedzictwa kulinarnego, założyliśmy stowarzyszenie Totoriškas skonis. Dzięki temu projektowi i stowarzyszeniu udało nam się uzyskać specjalny certyfikat dziedzictwa kulinarnego, którym oznakowane są nasze produkty. Jesteśmy jedyną organizacją, która ma prawo do posługiwania się nim. Jeśli ktoś chce poznać smak prawdziwej, tatarskiej kuchni, warto szukać produktów z tym znakiem – mówi Kuzniecow.
Na imprezy z tatarską kuchnią czy otwarte centrum tatarskie w Niemieżu, trzeba będzie jeszcze poczekać, jednak jeśli ktoś chce spróbować tatarskiej kuchni, już teraz może skontaktować się poprzez stronę internetową totoriskasskonis.lt.
– Mamy plany na dalszy rozwój naszej działalności. Myślę, że jeśli uda nam się je zrealizować, o wiele bardziej znana będzie na Litwie nie tylko nasza kuchnia, ale przez nią również nasza historia. Na razie jednak wszyscy musimy jeszcze trochę poczekać na lepsze czasy – zauważa przedstawiciel Tatarów.
Czytaj więcej: Nelli Mažitova: „Meczet to był wyraz wdzięczności” (cz. 3)