Piosenkarka Ewelina Saszenko w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada o trudach i radościach macierzyństwa, dwujęzycznym wychowaniu synka i najnowszym koncercie pieśni patriotycznych.
Czytaj więcej: Koncert na 103-lecie odzyskania Niepodległości Polski
Dwa lata temu w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówiła Pani, że „melodia wróciła do Pani”, gdy poznała Pani swojego męża, Giedriusa Statulevičiusa, i wtedy właśnie udało się zrealizować marzenie o autorskiej płycie. Jak zmieniło się Pani życie, także w wymierze artystycznym, gdy została Pani mamą?
Zdecydowanie nie mam wiele czasu na myślenie o muzycznych planach. Bycie mamą nie jest wcale takie proste. Muszę przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło, myślałam, że życie będzie dalej biegło swoim biegiem, ale okazało się, że gdy na świat przyszedł nasz synek, wszystko się zmieniło. Doświadczam tego, że macierzyństwo to codzienne wyzwanie, które rozpoczyna się wcześnie rano i nie kończy się tak jak godziny pracy.
To coś, co pochłania całkowicie. Zostaje oczywiście mniej czasu na muzykę, ale nie ma czego żałować, bo bycie mamą to wielkie szczęcie. Nie tylko melodie, ale także inne pomysły na przyszłość oczywiście przychodzą, ale późno w nocy, gdy nasz synek śpi. Trzeba będzie jednak poczekać z realizacją planów, na razie je zapisuję i mam nadzieję, że przyjdzie czas na ich realizację.
A jednak w ostatnich miesiącach dosyć często Pani koncertuje, wydaje się nawet, że trochę częściej są to koncerty kierowane do polskiej widowni. Z czego to wynika?
Tak. Na pewno nie zaniedbuję polskiej widowni. Dzieje się to przede wszystkim dzięki pomysłom i zaangażowaniu mojego przyjaciela Rafała Jackiewicza. Rafał, który jest rozpoznawalnym na Litwie i w Polsce muzykiem, często zachęca mnie do udziału w swoich projektach. Odczuwam swego rodzaju spowolnienie w życiu zawodowym, na które ma wpływ nie tylko macierzyństwo, ale także pandemia. Dzięki temu mam trochę więcej czasu na zajęcie się polską kulturą, która jest dla mnie bardzo ważna. Zrobiliśmy więc z Rafałem niemało wspólnych projektów, które bardzo cenię.
Za wkład w promocję polskiej kultury na Litwie otrzymała Pani niedawno nagrodę Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
Tak, czułam się bardzo zaszczycona, otrzymując tę nagrodę. Była ona nie tylko bardzo miłym wyróżnieniem, lecz także wielką motywacją do dalszych działań.
Nie ma wątpliwości, że jako piosenkarka może Pani wiele wnieść w rozwój polskiej kultury na Litwie. Czy ma to też odwrotne działanie? Czy polskie korzenie odzwierciedlają się w Pani działalności muzycznej na litewskiej scenie? Czy wnoszą jakąś wartość?
Ja tego nie dostrzegam może tak wyraźnie, bo to część mojej osobowości, tego, kim jestem. Nieraz słyszałam jednak, że jestem inna, że mam inny temperament, sposób bycia. Ja sama zawsze mówiłam, że jestem Polką, i otrzymywałam wiele pozytywnych reakcji. Ludzie odbierali to jako pewnego rodzaju wartość. Jako Polacy jesteśmy inni i z mojego doświadczenia wynika, że ludziom się to podoba.
A jak ta „inność” wygląda w Pani małżeństwie? Czy łatwo jest pielęgnować te polskie korzenie w rodzinie mieszanej?
To nie jest trudne, ale wydaje mi się, że wymaga świadomej decyzji i starania. Od początku zakładaliśmy, że będziemy wychowywać dziecko dwujęzycznie. Mój mąż jest Litwinem, więc rozmawia z synkiem po litewsku, a ja od początku mówię do niego tylko po polsku. Tak się umówiliśmy, ponieważ bardzo chcę, by moje dziecko mówiło płynnie w moim języku.
Mój mąż jest Litwinem, więc rozmawia z synkiem po litewsku, a ja od początku mówię do niego tylko po polsku.
Myślę, że o język litewski nie musimy się tak bardzo troszczyć, bo to oczywiste, że dziecko go pozna jako język państwowy. Nie chcę jednak, by polski był pominięty, więc będę wkładała bardzo dużo czasu i energii, by ten język przekazać. Teraz rozmawiamy, czytamy książeczki, myślę jednak, że później też damy radę.
Na miejsce swojego nowego domu wybrała Pani Troki. Co zadecydowało o takim wyborze?
Rzeczywiście, musieliśmy podjąć decyzję. Mój mąż pochodzi z Kowna, a ja z Rudziszek, z rejonu trockiego. Troki wybraliśmy nie tylko ze względu na moje przywiązanie do tych terenów – choć nie ukrywam, że jest ono ogromne.
To idealne miejsce dla rodziny, a ja po prostu kocham to miasto. Niedaleko od Wilna, a jednak bez tego tłoku, pośpiechu, jaki zawsze towarzyszy stolicy. Mamy bardzo dobre warunki do aktywnego wypoczynku, spacerów, jazdy na rowerze. Do Wilna nie mogę przywyknąć, po prostu lubię być sobą, a w Trokach jest to o wiele łatwiejsze.
Najbliższy Pani koncert, który odbędzie się 14 listopada w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, będzie nieco inny. Po raz pierwszy wystąpi Pani w patriotycznym repertuarze.
Może nie po raz pierwszy, ale po raz pierwszy w takim koncercie. Będzie to koncert z okazji polskiego Święta Niepodległości i będzie złożony przede wszystkim z tradycyjnych pieśni patriotycznych. Dla mnie tak naprawdę nie jest to nowy repertuar, bo niemal wszystkie te utwory znam ze swojego dzieciństwa. Śpiewaliśmy je z całą rodziną, kiedy byłam jeszcze dzieckiem i te melodie są mi bardzo bliskie. Teraz po prostu te utwory przypomnimy w nowych aranżacjach, które specjalnie przygotowują muzycy z Polski. To poważny projekt, w ramach którego usłyszymy nowe, nowoczesne brzmienie takich pieśni, jak: „O mój rozmarynie”, „Czerwone maki” czy „Kwiaty polskie”.
Czy będzie jakaś kontynuacja tego projektu, np. w formie płyty?
O tego rodzaju planach na pewno więcej będzie mógł opowiedzieć Rafał Jackiewicz. Nie wiem, czy myślał o wydaniu płyty, ale pracy w przygotowania wkładamy naprawdę dużo, więc myślenie o kontynuacji projektu jest na pewno uzasadnione.
Ewelina Saszenko-Statulevičienė urodziła się w Rudziszkach. Studiowała w Litewskiej Akademii Muzyki i Teatru. Rozpoczęła karierę muzyczną jeszcze jako dziecko. Jest laureatką nagrody „Dainų dainelė”, narodowego litewskiego festiwalu muzyki dziecięcej. W 2009 r. brała udział w konkursie operowym LTV „Triumfo arka”, zdobywając sławę i uznanie. Znana jest też z udziału w różnych projektach telewizyjnych. W 2011 r. reprezentowała Litwę na Konkursie Piosenki Eurowizji piosenką „C’est ma vie”. |
Ewelina Saszenko w październiku br. została uhonorowana nagrodą Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, wręczaną osobom zasłużonym dla polskiej kultury na Litwie. To wyróżnienie otrzymali także Czesław Okińczyc, sygnatariusz Aktu Przywrócenia Państwa Litewskiego, oraz Edward Kiejzik, dyrektor Pałacu Kultury w Trokach, aktor Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie.
Czytaj więcej: „Nie ma jak lata 20., lata 30.” na wileńskich deskach [GALERIA]
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 45(129) 06-12/11/2021