Dopiero z dzisiejszej perspektywy, gdy Rosja napadła na Ukrainę, można zrozumieć, jak ważne było zatrzymanie przez Litwę i Polskę operacji „Śluza”, prowadzonej przez białoruski reżim Aleksandra Łukaszenki. Próba wywołania przez Mińsk kryzysu migracyjnego była częścią wojny hybrydowej przeciw Zachodowi, koordynowanej wspólnie z Moskwą.
Sforsowanie naszych granic i niekontrolowany napływ migrantów zdestabilizowałyby sytuację w Polsce i na Litwie i odwróciłyby uwagę od planowanego ataku na Ukrainę. Wzrosłaby możliwość dokonywania prowokacji na naszych terytoriach. Zmniejszyłaby się też zdolność udzielenia pomocy zaatakowanym Ukraińcom. Dlatego warto w tym kontekście pamiętać, kto najbardziej sprzeciwiał się obronie naszych granic przed presją migracyjną. Na Litwie cała klasa polityczna zachowała w tej sprawie jedność, niezależnie od istniejących podziałów ideowych. W Polsce, niestety, duża część polityków sprzeciwiała się stawianiu tamy nielegalnym imigrantom oraz budowie zapory na granicy. Na przykład Donald Tusk szydził, że „najlepiej, żeby prąd elektryczny podłączyć pod to ogrodzenie”.
Obrońców granic atakowało też wielu przedstawicieli elit opiniotwórczych, celebrytów, aktorów, reżyserów czy piosenkarzy, którzy porównywali zachowanie polskich żołnierzy i służb mundurowych do zbrodniarzy hitlerowskich. Ponieważ większość społeczeństwa popierała w tej sprawie rząd, zarzucali oni Polakom bezduszność i obojętność na cierpienia innych. Wszystko to było na rękę reżimowi Władimira Putina. Z dzisiejszej perspektywy widać, że mieliśmy do czynienia z działalnością albo agentów wpływu, albo „użytecznych idiotów”. Rosyjski atak na Ukrainę, który uruchomił falę uchodźców wojennych, zadał kłam twierdzeniom o nieczułości Polaków. Okazało się, że nasz kraj szeroko otworzył swoje podwoje dla wszystkich napływających zza naszej wschodniej granicy. Pomoc niosą zarówno władze w sposób systemowy, jak i zwykli obywatele spontanicznie. Wszędzie Ukraińcy spotykają się ze zrozumieniem i pomocą. Większość społeczeństwa potrafi bowiem odróżnić prawdziwych uchodźców od imigrantów, wykorzystywanych przez nieprzyjaciela jako narzędzia do prowadzenia wojny hybrydowej. Takie momenty są chwilami prawdziwej próby, które ujawniają prawdę o narodach. Myślę, że Polacy nie mają się czego wstydzić i mogą być naprawdę dumni z postawy, jaką zajęli wobec wojny na Ukrainie, bezwzględnego agresora i jego ofiar.
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 9(27) 05-11/03/2022