Rozmowa z Krystyną Dzierżyńską, laureatką plebiscytu „Kuriera Wileńskiego” Polak Roku 2021, wiceprezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”.
Od lat jest Pani związana ze Stowarzyszeniem Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”. Jak rozpoczęła się ta współpraca?
To był taki szczęśliwy przypadek. Po tym, jak moje dzieci trochę podrosły, poszły do przedszkola, zaczęłam się rozglądać za pracą. W tym czasie na stowarzyszenie Macierz Szkolna również poszukiwało pracownika, a ogłoszenie znalazłam w „Kurierze Wileńskim”. Poszłam więc do siedziby Macierzy, a wówczas znajdowała się ona na ul. Popławskiej 26, w parterowym, drewnianym dworku, w którym wcześniej mieściło się Muzeum Feliksa Dzierżyńskiego. Poznałam tam panią Teresę Sokołowską, która powiedziała, że osobiście bardzo chętnie mnie zatrudni, lecz decyzję podejmie wspólnie z panem Józefem Kwiatkowskim. I tak właśnie – w dawnym Muzeum Dzierżyńskiego rozpoczęła się moja, Krystyny Dzierżyńskiej, przygoda z Macierzą Szkolną.
Czytaj więcej: Propaganda i oświata: o tym, jak Litwa pogodziła się z jedzeniem rękoma
Ta zbieżność nazwisk jest przypadkowa?
Jest to całkowicie przypadkowa zbieżność, choć nieraz, w czasach, gdy stowarzyszenie znajdowało się na Popławach, żartowano na ten temat. Dziś ta część miasta wygląda zupełnie inaczej, nie ma śladu po drewnianym domku, w którym naprawdę wiele się działo. Wtedy, gdy nie było jeszcze Domu Kultury Polskiej w Wilnie, a Związek Polaków na Litwie dysponował tylko bardzo małym pomieszczeniem przy ul. Wielkiej, na Popławskiej przyjmowaliśmy wszystkie ważne delegacje. Gościli u nas premierzy, senatorowie, prowadziliśmy bardzo wiele imprez.
Przez ten czas zmieniło się nie tylko Wilno, lecz także oświata na Wileńszczyźnie. Jak przez te lata zmieniły się polskie szkoły?
Trafiłam do Macierzy Szkolnej w czasie wielkiej euforii. Wszystko się dopiero odradzało, powstawały pierwsze polskie grupy w przedszkolach, wszystko budziło się, było wiele problemów, ale mieliśmy też wiele energii. Dzieci było wówczas dużo więcej. Procentowo [liczba uczniów polskich szkół w stosunku do uczniów na całej Litwie – przyp. red.] nadal wygląda to podobnie, ale jednak zmagamy się od lat z niżem demograficznym. Powstanie każdej szkoły polskiej czy też polskiego pionu nauczania było ogromną radością, ale też wielkim zobowiązaniem. Chodziło o stworzenie warunków, by taka szkoła mogła się rozwijać, poszukiwaliśmy więc partnerów, sponsorów, którzy mogliby te szkoły wesprzeć. Teraz jest na pewno o wiele łatwiej. Zarówno w Polsce, jak i na Litwie jest wiele organizacji, stowarzyszeń, które chcą pomagać, wypracowane zostały stałe formy współpracy, a wtedy tworzyliśmy podstawy.
Same szkoły i spojrzenie na oświatę również bardzo się zmieniły przez te lata. Teraz o wiele większe znaczenie przykładamy do jakości nauczania, kiedyś bardziej inwestowaliśmy w remonty czy wyposażenie. Teraz możemy skupić się na kształceniu, ponieważ w poprzednich latach została wykonana ogromna praca, dzięki której mamy odpowiednią bazę materialną. Zawdzięczamy to oczywiście pomocy Rzeczypospolitej Polskiej. Stale wspierają nas Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”, Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, oddziały Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej. To, co dziś mamy, to owoc tej współpracy.
Czytaj więcej: MSZ Polski: Oświata polska na Litwie priorytetem. Litwa opóźnia przyjęcie porozumienia
Wydawałoby się, że po przeszło 30 latach niepodległości, w czasie, gdy Litwa należy do Unii Europejskiej, polskie szkoły na Litwie powinny być bezpieczne. Tymczasem w ostatnich tygodniach znów pojawiają się problemy dotyczące ich działania w rejonie trockim… Dlaczego na Litwie stan polskiej oświaty nie może nadal osiągnąć stabilności?
Niestety, te przeszło 30 lat to nie tylko czas budowania bazy materialnej, wyposażania, lecz także czas ciągłej reformy oświaty, w którym polskie szkoły muszą nieustannie udowadniać, że po prostu mają prawo istnieć. To jest bolesne, gdyż nie pozwala skupić się na nauczaniu i celach statutowych szkoły. W ciągu tych 30 lat nieraz dochodziliśmy do etapu, gdy wydawało się, że osiągnęliśmy już stabilizację, i wówczas pojawiała się jakaś nowa reforma. Nowelizacja ustawy o oświacie, likwidacja matury z polskiego… Tuż po odzyskaniu niepodległości położyliśmy ogromny nacisk na nauczanie litewskiego, a znaczenie języka państwowego podkreślaliśmy również jako Macierz Szkolna. Przyniosło to efekty i nasi uczniowie zaczęli zdawać maturę naprawdę dobrze – i wtedy okazało się, że następuje ujednolicenie zasad egzaminu i znów jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz mamy problem w rejonie trockim. Tamtejsze szkoły spełniają wymagania, jakie stawia im państwo, ale samorząd zamierza je reorganizować (co w praktyce oznacza ich degradację, a później pewnie także zamknięcie), pod pretekstem realizowania założeń planu „Szkoły Tysiąclecia”. Na pewno życzylibyśmy sobie, by nasze państwo było wobec nas bardziej sprawiedliwe, tymczasem niestety, te reformy odbywają się kosztem mniejszości… Chciałoby się osiągnąć normalność, ale jak na razie droga do niej jest dosyć ciernista.
Czy wśród tych wszystkich zmian możemy mówić także o takich, które zmierzają w dobrym kierunku?
Można mówić o pewnych znakach dających nadzieję, że sytuacja się poprawi. Ubiegły rok z naszej strony był w dużej mierze poświęcony intensywnym staraniom o przywrócenie państwowego egzaminu maturalnego z języka polskiego. Pisaliśmy w tej sprawie do ministerstwa oświaty, były rozmowy w rządzie. Przypomnijmy, że umowa między resortami oświaty Polski i Litwy zakładała, iż ten egzamin będziemy mieli już w 2022 r., ale widzimy, że to nie jest możliwe. Jeśli jednak dojdzie to tego w 2024 r. – a po deklaracjach, jakie ministerstwo oświaty złożyło w listopadzie ub.r. można mieć taką nadzieję – będzie można już mówić o dobrym kierunku zmian. Na pewno przywrócenie matury z języka polskiego i uznanie punktów z tego egzaminu przy wstępowaniu na studia byłoby niemałym sukcesem naszej polskiej społeczności na Litwie.
Mówimy o oświacie, polskich szkołach. Co dla Pani, jako laureatki plebiscytu „Kuriera Wileńskiego”, oznacza bycie Polką na Litwie?
Na pewno to świadomość znaczenia naszej spuścizny. Jest ona ogromna i zobowiązuje, także ze względu na pamięć o poprzednich pokoleniach, które tę kulturę tworzyły i przekazały. Dlatego też wszyscy i każdy z osobna musimy odpowiedzialnie czynić wszystko, by hasło „Polak na Litwie” brzmiało dumnie.
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 16(47) 23-29/04/2022