Z pewnością każdy z nas lub naszych znajomych przynajmniej raz w życiu spotkał się z taką sytuacją. Najczęściej scenariusz jest podobny. Na parkingu przy centrum handlowym, na dworcu lub zwyczajnie na drodze zatrzymuje nas osoba, która łamanym rosyjskim lub litewskim tłumaczy, że jest przedstawicielem zagranicznej firmy. Nie ma pieniędzy na powrót do domu i proponuje kupić markową rzecz po wyjątkowo atrakcyjnej, niskiej cenie. To mogą być ubrania znanych marek, naczynia, wyroby jubilerskie. Po dokonaniu, jak się przypuszcza, udanej transakcji handlowej i powrocie do domu okazuje się, że nabytek nie posiada żadnej wartości.
Departament Policji przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych poinformował, że takie przypadki oszustwa zdarzają się, jednak najczęściej ludzie nie zgłaszają tego do policji.
— Nie posiadamy takiej statystyki. Nie prowadzimy ewidencji dokładnie tego typu przestępstw. Czasami ludzie zgłaszają je policji, ale takich wypadków nie jest dużo — mówi dla „Kuriera Wileńskiego” rzecznik prasowy policji Ramūnas Matonis. Zazwyczaj ludzie nie chcą powiadomić organów śledczych ze względu na raczej znikomą stratę finansową.
W przypadku takiego rodzaju przestępstw policji bardzo ciężko ująć sprawcę, ponieważ funkcjonariusze mogą wszcząć dochodzenie tylko wówczas, kiedy człowiek został oszukany. Wcześniej nie mogą interweniować, ponieważ sprzedaż towarów poza oficjalnym obiegiem leży w kompetencji innych instytucji państwowych.
— Tutaj raczej trzeba powiadomić nie policję, tylko Inspekcję Pracy. Bo jeśli człowiek chce czymkolwiek handlować, to powinien mieć odpowiednie licencje i dokumenty. Policja wkracza tylko wówczas, kiedy człowiek zostaje oszukany — tłumaczy sytuację prawną Matonis.
Czytaj więcej: Oszuści finansowi są coraz bardziej aktywni
Mniej przestępstw, mniej policjantów
Pod koniec czerwca br. Departament Policji przedstawił wyniki badania opinii publicznej, gdzie respondentom zadano pytanie: dlaczego nie zgłosili przestępstwa policji? 38 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie zgłosiło czynu mającego znamiona przestępstwa, ponieważ strata finansowa była zbyt mała. 36 proc. mieszkańców kraju odpowiedziało, że nie wierzyło, iż policja będzie badała jego konkretny przypadek. 31 proc. ankietowanych nie wierzyło, że sprawca będzie ukarany. 12 proc. badanych oświadczyło, że nie zorientowali się, iż wobec nich dokonano czynu przestępczego. Natomiast 10 proc. respondentów odpowiedziało, że nie powiadomiło policji z obawy przed zemstą lub sprawcą była osoba znajoma.
Nie patrząc na to, że tego typu niechlubne incydenty się zdarzają, to mimo wszystko liczba notowanych przestępstw w ciągu ostatnich dwóch dekad zmalała prawie o połowę. Liczba zabójstw zmniejszyła się o 80 proc., przestępstw, gdzie ofiara doznała dużego uszczerbku na zdrowiu o 64 proc., przypadków łamania zasad porządku publicznego — o 72 proc., kradzieży — o 80 proc., rabunku — o 87 proc.
Inny problem polega na tym, że chociaż liczba odnotowanych przestępstw z roku na rok maleje, to maleje również liczba chętnych do pracy w policji. Departament Statystyki poinformował, że w roku ubiegłym na Litwie było 7 703 policjantów, czyli na 100 tys. mieszkańców przypadało 275 funkcjonariuszy. Natomiast przed dekadą, w roku 2012, w szeregach policji pracowało 9 530 osób, co na 100 tys. mieszkańców daje 321 funkcjonariuszy.
Czytaj więcej: Policja apeluje: nie zostawiajmy kluczy w „bezpiecznych” miejscach