Więcej

    Polska gola!

    Przez najbliższy miesiąc oczy całego świata zwrócone będą na Katar. Nawet ci, którzy na co dzień futbolem się nie interesują, chcąc nie chcąc, będą odbierali wieści z rywalizacji o miano najlepszej piłkarskiej drużyny świata.

    Pierwszy w historii mundial rozgrywany w kraju muzułmańskim wzbudza najwięcej w historii kontrowersji. Przyznanie jego organizacji w 2010 r. państwu prawie sześć razy mniejszemu od Litwy zszokowało nie tylko sportowy świat. Nigdy wcześniej organizacji turnieju nie otrzymał kraj tak mały, ale co jeszcze ważniejsze, tak zupełnie pozbawiony jakichkolwiek piłkarskich tradycji. Dzisiaj nie mamy żadnych wątpliwości, że stała za tym nie tylko dobrze przygotowana przez Katarczyków oferta, ale przede wszystkim seria działań zakulisowych, z których wiele ma znamiona korupcyjne. Nie znaczy to bynajmniej, że emirat z Półwyspu Arabskiego osiągnął cel w sposób brudniejszy niż wielu jego poprzedników. Śledztwa, głównie dziennikarskie, dowodzą, że tą samą drogą sięgano po mundial prawie w każdym przypadku od lat 80. ub.w.

    Po Katarze szambo wybiło z całą mocą, a smród jest tym większy, że przy budowie stadionów na pustyni życie straciły tysiące robotników, którzy przybyli do pracy z biednych krajów Azji. Świat nie po raz pierwszy nawoływany był z tego powodu do zbojkotowania imprezy i nie po raz pierwszy tego nie zrobi. Mało tego, FIFA dla Katarczyków wywróciła utrwalony od lat cały piłkarski kalendarz i mistrzostwa po raz pierwszy będą się kończyć, gdy my będziemy się szykować do wigilijnych wieczerzy. Chciałoby się, by na koniec tego trudnego roku choć piłkarze przynieśli nam pod choinkę trochę radości. Litwa w mistrzostwach nie zagra, nie też zagrała nigdy wcześniej. Wystąpią jednak Polacy. Podopieczni Czesława Michniewicza zakwalifikowali się rzutem na taśmę, dzięki wygraniu marcowego barażu ze Szwecją.

    W Katarze, w fazie grupowej, czekają na nich Meksyk, Arabia Saudyjska i Argentyna. Robert Lewandowski i koledzy marzą, by Święty Mikołaj odwiedził ich w bazie w Ad-Dausze. Będzie to oznaczało, że z tej grupy zakwalifikowali się do fazy pucharowej, co nie udało się reprezentacji Polski od 1986 r. Faworytem Biało-Czerwoni z pewnością nie są. Marzenia o nawiązaniu do sukcesów drużyn Kazimierza Górskiego z 1974 r. i Antoniego Piechniczka z 1982 r., które kończyły mundial na trzecim miejscu, są logicznie nieuprawnione. Ale futbol ma to do siebie, że nie zawsze bywa logiczny.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 46(134) 19-25/11/2022