Pożar we wsi
Pod koniec listopada tego roku we wsi Czarny Bór wybuchł pożar. Otwartym ogniem płonęła obora.
— Pożar wybuchł 22 listopada. Spłonęła obora i wszystko co było w niej. To wielka tragedia, zwłaszcza dla emerytów. Oczywiście, pomogła nam rodzina i ludzie, jesteśmy bardzo wdzięczni. Chcielibyśmy też osobno podziękować naszemu staroście, Tadeuszowi Aszkielańcowi, który nie zostawił nas bez pomocy. To on pomógł nam wywieźć gruzy po pożarze. Dał nam samochody i ludzi, którzy to zrobili. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Nasz starosta zawsze przychodzi z pomocą — mówi Stanisława Chomicz.
Pani Stanisława dziękuje również za to, że starosta dba o swoich ludzi. Teraz, gdy bardzo często słyszy się, jak ludzie narzekają na nieodśnieżone chodniki, mieszkańcy Czarnego Boru dziękują nie tylko za odśnieżone chodniki, ale nawet za odśnieżone ścieżki w lesie.
— Nasz starosta bardzo dba o porządek. Zawsze mamy odśnieżone chodniki, nawet ścieżki, które prowadzą przez las do polikliniki i kościoła są odśnieżone — podkreśla pani Stanisława.
Odpowiedzialność za ludzi
Tadeusz Aszkielaniec w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” powiedział, że czuje się odpowiedzialny za mieszkańców Czarnego Boru.
— Na szczęście, nie dochodzi zbyt często do takich nieszczęść, ale gdy zdarzają się, to zawsze pomagamy w miarę swoich możliwości. Materialną zapomogę przeznacza samorząd rejonu wileńskiego. Suma zależy od tego, jaka szkoda została wyrządzona. My natomiast pomagamy tym, czym możemy. Najczęściej to pomagamy uporządkować teren po pożarze, wywieźć spaleniska. Nie zostawiamy ludzi samych z biedą, zawsze pomagamy tym, czym możemy — komentuje Tadeusz Aszkielaniec.
Czytaj więcej: W osiedlu Czarny Bór – tworzenie fascynującego środowiska życia