Wspomnieniami o śp. ks. Mirosławie Balcewiczu z „Kurierem Wileńskim” dzieli się wieloletnia parafianka, zakrystianka Katarzyna Januszkiewicz.
— Wyrosłam przy księdzu Mirosławie. Brał on aktywny udział w moim wychowaniu. Tak od samego dzieciństwa, jak przybył tu do parafii, dostrzegł we mnie talent, że mam słuch, potrafię recytować i chyba jeszcze jakieś zalety. I tak próbował dalej to wszystko rozwijać. Wykorzystywałam swoje umiejętności w służbie, w kościele, śpiewając w chórze, pomagając i pełniąc obowiązki zakrystianki księdza Mirosława. Przez te wszystkie lata, które spędziłam, dorastając przy nim, ukształtowała się we mnie odpowiedzialność. Już nie wyobrażam sobie innego życia bez tej odpowiedzialności, która została sformowana właśnie dzięki księdzu — opowiada Katarzyna Januszkiewicz.
Wymagał od innych, ale również i od siebie
Jak wspomina parafianka, ksiądz Mirosław Balcewicz starał się, żeby człowiek rozwijał się wszechstronnie, żeby wciąż zmierzał do przodu, stawiał sobie wyższe cele, starał się je osiągnąć. Chociaż wiele wymagał od innych, tak samo wymagał od siebie. Nigdy nie pozwolił sobie złożyć rąk, usiąść w wygodnym krześle i odpocząć, coś zaniedbać czy pozwolić, żeby coś stało w miejscu. Ciągle szedł do przodu, ciągle zmierzał do wyższych poziomów. Starał się wciąż rozwijać. Starał się, żeby i ludzie wokół niego również zmierzali wciąż do góry, do przodu i stawali się coraz lepszymi, coraz bardziej odpowiedzialnymi ludźmi.
— To on dawał mi polecenia i rozumiałam, że muszę to wykonać, bo to ode mnie zależy. I tak naprawdę jestem mu za to bardzo wdzięczna — za to, kim teraz jestem. To jest jego ogromny wkład. Ogromnie to cenię i niosę to przez życie i będę niosła jego naukę, to, co on mówił, to jego motto, kredo. To, co dla niego było ważne, staram się to zachować w swoim sercu, wciąż rozważać nad tym i starać się pielęgnować to, co dla księdza było święte i warte uwagi — ze wzruszeniem mówi Katarzyna.
Czytaj więcej: Otwarcie odnowionego ośrodka kultury w Mariampolu
Kreatywnie potrafił przybliżyć Boga
Jak mówi, razem z parafianami zmierzali do wieczności, do poznania tej prawdy, do poznania tej drogi, która wiedzie do życia wiecznego. Również miło wspomina wszystkie pielgrzymki, wyprawy, podróże, które z księdzem przeżyli. Jak zaznaczyła, to też był „jego jeden ze sposobów, jak kreatywnie przybliżyć Boga, jego naukę, jak wytłumaczyć, może przytoczyć jakieś porównania czy namacalnie pokazać, zwiedzić, dotknąć, żeby jak najbardziej zrozumiale zinterpretować Słowo Boże”.
— Podczas tych pielgrzymek były rozważania, śpiew, wszystko było powiązane ze sobą i było jedną całością, którą teraz się wspomina jak film, jak książkę, jak coś, co ma początek i koniec, co jest bardzo logiczne. Każda wyprawa była lekcją, wielką lekcją, którą miło się przeżywało. Z księdzem można było porozmawiać na dowolny temat. Nigdy nie było nudno, przeżywaliśmy różne wyzwania i jakieś śmieszne chwile i trudniejsze. Wszystko przeżywaliśmy razem tu i teraz, znajdowaliśmy odpowiedzi na jakieś pytania, na jakieś problemy. Żyło się w takim duchu, gdzie każdy czuł się jak w rodzinie — wspomina.
Tworzył wielką rodzinę
— Właśnie on, jako ksiądz, tworzył wielką, wielką rodzinę ze swoimi parafianami ze swoimi wiernymi i to nas łączyło. Mam nadzieję, że i dalej będzie nas łączyć ta miłość do Boga, miłość do bliźniego, którą emanował, której nas nauczył ksiądz Mirosław i to niech nas trzyma razem. Ta myśl, ta właśnie wiara, w której żyjemy, niech ona nas prowadzi. Jego życie, jego szlak, jego ślad niech będą dla nas drogowskazem — mówi Katarzyna Januszkiewicz.
Jak zaznacza rozmówczyni, mimo pogarszającego się stanu zdrowia, ksiądz Balcewicz aktywnie uczestniczył w życiu polskiej społeczności na Wileńszczyźnie, a jego kazania oraz rekolekcje pozostaną w sercu i pamięci wielu wiernych jako przykład szczególnego Daru Bożego, jakim był obdarzony ten kaznodzieja.
— Dobrze znamy jego życiorys, więc możemy zaczerpnąć stamtąd wiele przykładów, mądrości i posługiwać się nią. Ksiądz Mirosław był otwarty jak księga i każdy mógł przeczytać, zobaczyć, dostrzec bez jakiegoś bardziej skrupulatnego badania po prostu mógł poznać tego człowieka i brać od niego jak ze źródła jakieś porady czy przykłady życiowe czy po prostu otrzymać odpowiedź na jakieś swoje pytanie. Ksiądz Mirosław zawsze był gotów pomóc. Pomagał na różne sposoby, po prostu był tam, gdzie ludzie go potrzebowali. Dlatego, mając ten żywy przykład, kierujmy się nim. On, jak ten drogowskaz, jak ta gwiazdka, niech nas prowadzi do wieczności — tam, gdzie wieczna miłość, która ogarnia każdego z nas i niech nam wszystkim błogosławi Bóg, przy którym, mam nadzieję, że teraz już odpoczywa nasz ukochany pasterz ksiądz Mirosław Balcewicz — mówi Katarzyna Januszkiewicz.
Droga kapłańska
Ksiądz Mirosław Balcewicz urodził się 3 stycznia 1964 r. w Wilnie (dokładnie w podwileńskich Bojarach, obecnej dzielnicy Wilna). Dorastał w religijnej rodzinie, a szczególny wpływ na jego rozwój duchowy i późniejszy wybór drogi kapłańskiej miała matka. Od dziecka był szczególnie związany z Kalwarią Wileńską. Zanim zdecydował się na wstąpienie do jedynego wówczas na Litwie Seminarium Duchownego w Kownie, studiował polonistykę w Wileńskim Instytucie Pedagogicznym.
Święcenia kapłańskie ksiądz Mirosław przyjął 29 maja 1988 r. Był wikariuszem w Święcianach, następnie proboszczem w Butrymańcach, Podborzu i Mejszagole.
W Mejszagole był opiekunem ks. prałata Józefa Obrembskiego. Udało mu się pozyskać także nowy budynek na potrzeby parafii. Także w Porudominie odremontował i uporządkował kościół oraz jego otoczenie, odzyskał dawną plebanię.
Kapłaństwu śp. ks. Mirosław Balcewicz poświęcił 35 lat.
Czytaj więcej: „Wileńszczyzna — Ukrainie” — akcja trwa tak długo, jak długo potrzebna będzie pomoc
Redakcja „Kuriera Wileńskiego” składa wyrazy szczerego współczucia Rodzinie i Bliskim Zmarłego oraz łączy się w modlitwie.