Więcej

    Podróże kształcą, nawet przez zieloną granicę

    Na Słowacji głośno jest o sprawie niejakiego Jána Mazáka. Ten 46-letni mieszkaniec Koszyc 1 maja został aresztowany przez rosyjską straż graniczną podczas nielegalnego przekraczania granicy, gdy przepłynął wpław rzekę Narwę, by dostać się z Estonii do Rosji.

    Po zatrzymaniu zeznał, iż zamierza ubiegać się o azyl polityczny w państwie rządzonym przez Władimira Putina. Nie chciał skorzystać z oficjalnego przejścia granicznego, by uniknąć przekazania przez estońską straż jego danych osobowych władzom Słowacji. Do wyprawy przygotowywał się od kilku lat, studiując język rosyjski i zbierając informacje na temat docelowego miejsca swej podróży. Mężczyzna zdecydował się na porzucenie ojczyzny z powodu niezadowolenia sytuacją gospodarczą na Słowacji oraz polityką Unii Europejskiej. O kierunku ucieczki zadecydowały jego prorosyjskie sympatie, którym dał wyraz w swej twórczości artystycznej, komponując pieśń na cześć Putina. Dziennikarzom żalił się, że w Europie zanikło zainteresowanie muzyką klasyczną, więc zamierzał kontynuować swoją karierę zawodową w Rosji, gdzie ludzie mają jeszcze zrozumienie dla kultury wysokiej.

    Areszt, w którym przebywał Słowak, jawił się wręcz jako ośrodek wypoczynkowy w porównaniu w koloniami karnymi.

    Zamierzał znaleźć pracę w jednym z tamtejszych teatrów, a następnie sprowadzić do siebie matkę. Nie powitano go jednak z otwartymi ramionami, lecz aresztowano i oskarżono o nielegalne przekroczenie granicy, za co grozi kara do sześciu lat pozbawienia wolności. Nie pomogły tłumaczenia o miłości do Rosji i uwielbieniu dla Władimira Putina. Mazák trafił do aresztu, w którym – jak opisywał – panowały nieludzkie warunki i lekceważono podstawowe prawa człowieka. Zabrano mu wszystko, co posiadał, zostawiając tylko ubranie, które nosił przez dwa miesiące. Odmówiono mu kontaktów z rodziną, a nawet wydawania papieru toaletowego do celi. Przy okazji dowiedział się, że areszt, w którym przebywał, to wręcz ośrodek wypoczynkowy w porównaniu w koloniami karnymi lub więzieniami o zaostrzonym rygorze. Jak wspominał: „Po tym, co tam przeżyłem, nawet nie chcę sobie wyobrażać, co robią z ukraińskimi więźniami… Cóż, nie ma nic lepszego niż osobiste doświadczenie”. Ostatecznie skazany został na grzywnę w wysokości 200 euro i odesłany do Estonii. Po powrocie do domu przyznał, iż mylił się w sprawie Rosji. Obiecał też, że odtąd będzie modlił się za ukraińskich więźniów w rosyjskich więzieniach. Nuty z pieśnią na cześć Putina wyrzucił do śmietnika. To prawda: podróże kształcą.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 29 (84) 22-28/07/2023