Wilno jest największym miastem w krajach bałtyckich. Z danych na koniec 2022 r. wynika, że w stolicy naszego kraju mieszkają 615 242 osoby. W Rydze odpowiednio — 605 802, a w Tallinie — 437 811. Poseł Raimundas Lopata uważa, że litewska stolica ma wszelkie predyspozycje do przyciągnięcia kolejnych 400 tys. mieszkańców.
Milionowa wizja
„Chciałoby się widzieć szerszy obraz. Wilno, jako milionowe miasto, ze wszystkimi pochodnymi konsekwencjami. Jako swoisty hub łączący kulturę, biznes, naukę i sztukę” — mówił Lopata podczas zorganizowanej przez Komitet Przyszłości dyskusji, która odbyła się w ubiegłym tygodniu. Zdaniem inicjatorów ma to być cykl spotkań. Na pierwszym temat omówiono z architektami. W następnych mają uczestniczyć socjolodzy, ekonomiści, ekolodzy i kulturolodzy.
Wiceminister środowiska Daiva Matusevičė, która uczestniczyła w spotkaniu, oświadczyła, że ministerstwo jest jak najbardziej za rozwojem miast. Podkreśliła, że sam plan rozwoju zależy od samorządu, społeczności lokalnej oraz odpowiednich specjalistów. Ministerstwo może tylko dać pewne narzędzia do realizacji pomysłu.
„W architekturze, w urbanistyce dobre rozwiązanie zawsze zależy od konkretnego miejsca. Od konkretnej wspólnoty. Będąc w centrali, w Wilnie, mając tylko ogólny plan kraju, to nigdy nie będzie do końca wiadomo, czego i jakich rozwiązań oczekują w poszczególnych miastach” — powiedział wiceminister.
Czytaj więcej: Chcę, by Wilno stało się miastem wygodnym
15 tysięcy nowych mieszkań
Z obliczeń architekta Lukasa Rekevičiusa, który również uczestniczył w dyskusji, wynika, że jeśli w ciągu 10 lat Wilno chciałoby zwiększyć liczbę mieszkańców do jednego miliona, to każdego roku musiałoby przybywać do stolicy minimum 30 tys. nowych mieszkańców, którzy potrzebowaliby średnio 15 tys. mieszkań. To oznacza, że miałoby powstać ok. nowych 75 osiedli.
„To trzeba bardzo wyraźnie sobie wyobrazić. Gdzie mają powstać nowe osiedla? To jest bardzo dobre pytanie. To można zrobić albo poprzez zagęszczanie budowlami już istniejących dzielnic, albo poprzez rozwijanie obrzeży miasta. Obecnie Wilno mocno się rozrosło na obrzeżach i jakość życia w mieście moim zdaniem jest raczej niezła. Wilno jest prawdziwym miastem »15 minut«, gdzie, z wyjątkiem porannych i wieczornych korków, w ciągu tego czasu można dotrzeć do każdego punktu rowerem, samochodem lub pieszo, jeśli się znajduje w centrum. Trzeba mocno się zastanowić, być może sytuacja jest absolutnie normalna i nic nie trzeba więcej zmieniać? Musimy odpowiedzieć na podstawowe pytanie: w jakim celu robimy milionowe miasta?” — mówił architekt.
Potencjał i ambicje
Obecny radny stołecznego samorządu, były mer miasta Remigijus Šimašius sądzi, że Wilno ma potencjał na dalszy rozwój. Również w przypadku zwiększenia liczby mieszkańców.
— Warto mieć na uwadze strukturę geograficzną miasta. Nadal pozostaje dużo niezagospodarowanej przestrzeni pozakładowej, która może zostać wykorzystana do jakościowego życia. Dlatego nie mam żadnych wątpliwości, że do Wilna mogą przenieść się nowi mieszkańcy. Oczywiście, powinna być odnowiona i ulepszona infrastruktura. Mając na uwadze potencjał ekonomiczny Wilna, to bez dwóch zdań trzeba mieć ambicje do dalszego rozwoju. Pytanie, skąd mają przybyć ci nowi mieszkańcy? Nie może być takiej sytuacji, że jacykolwiek i skądkolwiek migranci na raz-dwa przyjeżdżają do nas. Jeśli to mają być migranci, to nie mogą to być ludzie przypadkowi. Gdy mówimy o mieszkańcach Litwy, to wtedy powstaje pytanie dotyczące polityki regionalnej. I czy takie rozwiązanie jest odpowiednie dla kraju. Tym niemniej przy rozumnym zarządzaniu nie mam tutaj żadnych wątpliwości, Wilno mogłoby mieć milion mieszkańców — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” polityk.
Popławy i Markucie
Musi zostać, podkreśla rozmówca, przygotowany precyzyjny plan rozwoju miasta.
— Zgodnie ze wszystkimi kryteriami Wilno jest zaliczane do średniej wielkości miast Europy. Trzeba pamiętać, że miasta nie mogą pozostawać takie same przez dłuższy czas. Muszą albo rosnąć, albo kurczyć się. Oczywiście chciałoby się życzyć Wilnu wzrostu. Tylko rozrastanie się miasta może się odbywać na różne sposoby. Są też te złe i niech Bóg nas chroni od takiego wzrostu — mówi Šimašius.
Dodaje, że w samym Wilnie mamy dobre przykłady rozwoju dzielnic postindustrialnych.
— To są Popławy i Markucie. Popławy już nie są zapuszczoną przestrzenią po zakładach przemysłowych, jaką były przed 6–8 laty, tylko świetną częścią miasta, gdzie sporo ludzi mieszka i pracuje. Takie inicjatywy są bardzo korzystne dla mieszkańców, ponieważ przybliżają sektory usług i komercji. Znam minimum 5–6 miejsc w stolicy, gdzie mogą pojawić się takie nowe dzielnice. Natomiast nowych „perkūnkiemisów” Wilno nie potrzebuje — tłumaczy swą wizję Remigijus Šimašius.
Zgodnie z danymi Departamentu Statystyki na 2022 r. najwięcej mieszkańców mieszka w stołecznej dzielnicy Werki — 53 767 osób. Na drugim miejscu są Żyrmuny (43 522), a na trzecim Poszyłajcie (42 465). Nowa Wilejka znalazła się na czwartym miejscu z 41 352 osobami. Najmniej mieszkańców liczy Grzegorzewo.
Czytaj więcej: Popławy – nowoczesna dzielnica w miejscu dawnego przedmieścia