Jeszcze do niedawna spod Bachmutu, a obecnie spod Awdijiwki, dochodziły doniesienia o całych oddziałach rosyjskich żołnierzy dziesiątkowanych podczas straceńczych szturmów na ukraińskie pozycje. Zmuszani do samobójczych ataków nie mogą się cofnąć, ponieważ za ich plecami czają się wojskowi strzelający do nich, gdy próbują tylko zawrócić.
Główną kategorią mężczyzn traktowaną przez dowództwo Moskali jako mięso armatnie są więźniowie. Najpierw byli oni werbowani na wojnę w więzieniach przez najemników z Grupy Wagnera. W zamian za służbę na froncie mieli uzyskać wolność – oczywiście jeśli przeżyją. Po śmierci Jewgienija Prigożyna kaperowaniem skazańców zajęło się bezpośrednio ministerstwo obrony.
Jak mówi rosyjska dziennikarka i obrończyni praw człowieka Olga Romanowa: „Jeśli rok temu główną motywacją więźniów do pójścia na front było wydostanie się jak najdalej od najstraszniejszego miejsca na Ziemi, od rosyjskiego więzienia, jak najdalej od tortur i gwałtów, to teraz już tak nie jest. Byli więźniowie mają świadomość, że wyjazd na front oznacza ich likwidację. W pewnym sensie jest to dla nich rosyjska ruletka”. Wielu z nich ma świadomość, że zostaną potraktowani przez swoje dowództwo jak mięso armatnie, a jednak mimo to zgłaszają się do służby w jednostkach Storm Z. Jak wyjaśnia Romanowa: „Oni zdają sobie sprawy, że kiedy są na wolności, nikt ich nie potrzebuje. Rozumieją, że znaleźli się w ślepym zaułku. Mogą pozostać na wolności, gdzie zapiją się lub zaćpają na śmierć, albo ponownie wylądują w więzieniu. Codziennie dostaję informację, że ktoś zmarł z powodu przedawkowania. Byli więźniowie umierają strasznie szybko. I choć może to zabrzmieć dziwnie, kiedy wracają na front, ratuje im to życie”.
Poza tym dzięki służbie na wojnie czują, że stają się komuś potrzebni – być może po raz pierwszy w życiu. Ich bezsensowna do tej pory wegetacja nagle nabiera sensu – nawet jeśli tym sensem staje się napaść na cudzy kraj i zabijanie jego mieszkańców. Część z nich uzyskuje dzięki temu ułaskawienie i może wrócić do domów. Zabójcy i gwałciciele wychodzą więc na wolność, stanowiąc zagrożenie dla otoczenia. Zanotowano już co najmniej dwadzieścia mordów oraz serię gwałtów i napaści dokonanych w Rosji przez kryminalistów wracających z frontu. Pytany o to Władimir Putin odpowiedział tylko: „Takie jest życie, nic nie można na to poradzić. Życie dyktuje nam swoje surowe prawa”.
Czytaj więcej: Czy Grupa Wagnera stanowi zagrożenie dla Litwy?
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 44 (127) 04-10/11/2023