Więcej

    Marcin Januszkiewicz: „Kocham życie i ludzi”

    „Świętujcie radośnie, a w pierwszy dzień po świętach przyjdźcie do Domu Polskiego posłuchać pięknych kolęd, pastorałek i piosenek świątecznych w naszym wykonaniu” – zaprasza Marcin Januszkiewicz, który z Anną Lasotą i towarzyszącą Orkiestrą Rafała Jackiewicza 27 grudnia dadzą koncert inaugurujący akcję „Mikołajkowa paczka – Litwa”.

    Czytaj również...

    Obejrzyj galerię z koncertu kolęd i pastorałek 27 grudnia w DKP w Wilnie: Koncert kolęd i pastorałek w DKP w Wilnie [GALERIA]

    Jarosław Tomczyk: Ponoć nie lubi Pan słowa „artysta”?

    Marcin Januszkiewicz: Nie lubię, bo się zdewaluowało. Dzisiaj każdy może się tak nazwać.

    Pan jest aktorem, piosenkarzem, autorem tekstów piosenek, kompozytorem… 

    I jeszcze tenisistą! Faktycznie zostałem wychowany na teatrze, jestem absolwentem Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, ale już od paru lat dzielę swoje zawodowe życie pomiędzy muzykę i aktorstwo.

    To dobre stosować taki „płodozmian”?

    Dla mnie to jest rewelacja, ponieważ czuję się spełnionym i szczęśliwym człowiekiem. Kocham życie i ludzi – i nie zatrzasnąłem się w kleszczach tylko jednej dziedziny zawodowej. Jak obserwuję koleżanki i kolegów aktorów, to czasem im bardzo współczuję. Bo aktorstwo jest bardzo niewdzięcznym zawodem, jeśli człowiek skupia się tylko na nim. A jeśli jeszcze jest chorobliwie ambitny, co w tym zawodzie zdarza się często, to niejednokrotne bywa to frustrujące. Ja tego w sobie szczęśliwie nie mam. Podejrzewam, że w dużej mierze dzięki muzyce, bo mogę zawsze uciec w jej świat i na chwilę zostawić tamten aktorski.

    Jako piosenkarz był Pan nagradzany na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, występował w konkursie debiutów Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.

    Wszystkie te festiwale, moje sukcesy zawodowe na nich, złożyły się na to, że jestem dzisiaj tu, gdzie jestem. Pracuję z ludźmi, z którymi zawsze chciałem pracować, i jestem niezwykle szczęśliwy z tego powodu.

    Był Pan nagradzany także w konkursie „Pamiętajmy o Osieckiej”. Agnieszka Osiecka wydaje się szczególnie bliską Panu twórczynią.

    To prawda, mam w ogóle słabość do poezji, tekstów piosenek autorstwa piór tego rodzaju. Kiedy miałem 10 lat, w 1997 r., olbrzymie wrażenie zrobił na mnie koncert „Zielono mi” na festiwalu opolskim. Tak odkryłem twórczość Agnieszki Osieckiej. Później sięgnąłem po nią i czytałem jej teksty na bardzo nudnych lekcjach w gimnazjum.

    Dużą popularność przyniósł Panu awans do finału popularnego programu telewizyjnego „Twoja twarz brzmi znajomo”. Wbrew luźnej formule ten program wydaje się niezwykle wymagający.

    To jest ogromne wyzwanie. Mam świadomość swoich braków, jak również umiejętności wykonawczych. Bardzo trudno jest wcielić się w inną postać, wejść w czyjeś buty i czasem powściągnąć swój talent, swoje możliwości, żeby rzetelnie wykreować jakąś postać, zbliżyć się do tego, jak ona wyglądała i się prezentowała. A były to różnorodne postaci, również kobiece. Program jest niesamowitym wariactwem, bywa dobrą zabawą, niektórzy uczestnicy publicznie tak o tym mówią, ale to jednak przede wszystkim ciężka harówka. Idzie też za nią jednak satysfakcja zawodowa.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    27 grudnia przyjeżdża Pan do Wilna, do Domu Kultury Polskiej, z „Koncertem kolęd i pastorałek”. Co usłyszy wileńska publiczność?

    Oprócz znanych kolęd specjalnie na tę okazję przywiozę moją rodzinną piosenkę okołoświąteczną, związaną z ziemią piotrkowską, bełchatowską, szerzej ujmując – z ziemią łódzką. Napisaną wiele lat temu przez moich przyjaciół twórców: nieżyjącego już kompozytora Piotra Kudybę i piotrkowskiego tekściarza Pawła Małolepszego. To jest naprawdę wyjątkowy utwór, który w Wilnie wybrzmi pierwszy raz, premierowo w nowym aranżu. 

    Czytaj więcej: Koncert kolęd i pastorałek w Wilnie

    Na scenie towarzyszyć będzie Panu Anna Lasota, też piotrkowianka. Proszę przybliżyć postać tej artystki. 

    No właśnie, to się zazębia z kolędą piotrkowską, o której wspomniałem. Słyszeliśmy o sobie dużo przez lata, ja słyszałem o Ani, Ania o mnie, ale nie mogliśmy się zawodowo spotkać. Połączył nas ze sobą Poznań. Byłem zawodowo związany z Teatrem Muzycznym w Poznaniu, z którym Ania jest związana do dzisiaj. Tam razem stanęliśmy na jednej scenie, a przede wszystkim poza sceną się zaprzyjaźniliśmy. Wciąż przy różnych okazjach udaje nam się spotkać zawodowo, z czego bardzo się cieszę. Pamiętam, jak rok temu spotkaliśmy się u naszych wspólnych przyjaciół, na skromnym świątecznym spotkaniu, i po wspólnej kolacji śpiewaliśmy sobie we dwójkę kolędy przy pianinie. Cieszę się, że będziemy mogli to nasze śpiewanie przenieść na dużą scenę i zaprezentować szerszej publiczności wileńskiej. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    To będzie pańska pierwsza wizyta w Wilnie?

    Nie, to będzie już mój czwarty raz. Trzykrotnie miałem szczęście koncertować w Wilnie z Piotrem Rubikiem, na placu Ratuszowym i w sali koncertowej Compensa. 

    Czytaj więcej: Przyjeżdżam, by dać wilnianom jak najlepszy koncert!

    Był czas zobaczyć podczas tych wizyt trochę miasta, czy były to takie typowe dla człowieka show-biznesu wizyty, czyli koncert i dalej w drogę?

    Niestety, tak się składało, kiedy miałem te koncerty, że byłem bardzo zajęty zawodowo i dzień przed, i dzień po. Wyczynem było, żeby w ogóle dojechać, zdążyć się chwilę przespać i od razu po koncercie wracać do Polski. Tym razem mi się tak nie składa, ponieważ jest to okres świąteczny, więc mam trochę luźniej. Następnego dnia co prawda gram w Warszawie, ale dzień przed nie. Mogę przyjechać wcześniej i popatrzeć na Wilno w świątecznej atmosferze. 

    I jak sądzę, trochę po nim pospacerować.

    Mimo tego krótkiego czasu zdążyłem poprzednio obejść całą Starówkę, nie jest mi obca. Ostra Brama robi na mnie ogromne wrażenie, ale jestem Polakiem, więc to chyba zrozumiałe. A blisko niej można kupić wspaniałe litewskie sery, które bardzo mi smakowały. Poza tym w Wilnie jest też niezwykła publiczność. Domyślam się, że zależy to od twórcy, Piotr Rubik jest na Litwie dość popularny, widownia zawsze dopisywała, a jej reakcje zapamiętałem jako bardziej żywiołowe i cieplejsze niż niejednokrotnie spotykają nas w Polsce. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    To na koniec proszę zachęcić wilnian do przyjścia na koncert do Domu Polskiego. 

    Rozpocznę od świątecznych życzeń. Przede wszystkim zdrowia i wszystkiego dobrego dla wszystkich Czytelników „Kuriera Wileńskiego”. Świętujcie radośnie, a w pierwszy poświąteczny wieczór po świętach przyjdźcie do Domu Polskiego posłuchać pięknych kolęd, pastorałek i piosenek świątecznych w naszym wykonaniu. Przyjedziemy do was z przeslaniem nadziei i zmian na lepsze. Ufam, że będziecie mogli odczuć tę naszą energię i radość ze sceny. Muzyka wszak łączy, a wydaje mi się, że w naszym kraju przyszedł czas, by się łączyć, a nie dzielić.

    | Fot. Dawid Grzelak

    Marcin Januszkiewicz (ur. w 1987 r.) – aktor, piosenkarz, autor tekstów piosenek i kompozytor. Ukończył studia na Wydziale Aktorskim Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie. Rozpoczynał karierę na deskach akademickiego teatru Collegium Nobilium. Obecnie związany z kilkoma scenami teatralnymi. Jako piosenkarz oprócz kariery solowej komponuje i pisze teksty piosenek, jest m.in. autorem utworów Natalii Szroeder, Dawida Kwiatkowskiego czy Margaret. Jest także jednym z wokalistów zespołu Café Majonez.


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 51 (148) 23/12/2023-05/01/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Refleksje z Połągi

    No i skończyły się wakacje. Ich końcówkę udało mi się spędzić tam, gdzie najbardziej lubię, czyli w Połądze. Nie było mnie w niej kilka lat. Zatęskniłem za wydmami, mięciutkim piaskiem, parkiem u Tyszkiewiczów, wypadem do Kretyngi. Mam swój prywatny ranking...

    Koniec lata w Poniemuniu. Na wysokim brzegu Niemna

    Wyjazd do Poniemunia można w zasadzie zaplanować jako przerywnik w drodze do Połągi, by zażyć jeszcze - wyjątkowo w tym roku hojnego - letniego słońca. Z Wilna to 270 kilometrów, ale droga prosta. Pierwsze dwieście kilometrów jedzie się szybko...

    Wilczewski, autor „Litwy po litewsku”: „Nowe pokolenie inaczej postrzega Polskę, nie jako »starszego brata«”

    Jarosław Tomczyk: Litwa po litewsku – chce Pan tak sformułowanym tytułem powiedzieć, że Polacy o Litwie wciąż myślą po polsku? Dominik Wilczewski: Tak mi się wydaje. Patrzenia na Litwę przez polskie okulary jest u nas dużo. Osadzania Litwy w polskim...

    Barykady to była Polska

    Jarosław Tomczyk: Czym jest barykada? Sebastian Pawlina: Jest elementem umocnień wojskowych. Żeby była skuteczna, nie może być postawiona gdziekolwiek. Zalecenia są takie, by była zabezpieczana przez możliwość ostrzału zza niej. Gdy atakuje wróg, to w momencie jego pojawienia się powinien...