Czesław Połoński należy do grona czołowych artystów plastyków Litwy. Jest członkiem Związku Plastyków Litwy, Stowarzyszenia Akwarelistów i Restauratorów Malarstwa Ściennego. Należy do klubu plastyków „Plekšnė” oraz Twórczego Związku Polskich Artystów Malarzy na Litwie „Elipsa”.
Jak powstają jego obrazy? Czy wymagają ciszy i skupienia, czy lubią być tworzone w szumie dźwięków?
Miałam okazję gościć w klimatycznym wileńskim mieszkaniu Czesława Połońskiego, które jest swoistym atelier, pełnym obrazów, zapachów farby i dźwięków muzyki klasycznej, dochodzącej skądinąd dyskretnie. I chociaż artysta kocha muzykę, to lubi tworzyć w ciszy, w skupieniu. Najchętniej w plenerze, gdzie powstają pierwsze szkice i rysunki, które później nabierają barw.
Możemy je potem podziwiać na wernisażach i w prywatnych zbiorach – obrazy malowane farbami olejnymi, subtelnymi akwarelami. Obrazy realistyczne w tonacjach ciepłych i zimnych, delikatnych i wyrazistych. Obrazy romantyczne i nostalgiczne.
Czytaj więcej: „Przemijalność” — wernisaż obrazów Czesława Połońskiego
Pejzaże z dzieciństwa
Pan Czesław wenę do malarstwa poczuł już w wczesnym dzieciństwie. – Kiedy jesteśmy młodzi, jesteśmy bardzo otwarci na świat. Patrzymy na otoczenie z fascynacją. Sztuka pozwala nam przekształcać tę rzeczywistość na swój własny sposób – mówił artysta, wspominając pierwsze lata twórcze.
W wieku 6–7 lat zaczął od rysunków, takich dziecinnych scenek rodzajowych, które zwykłymi tanimi kredkami przenosił na papier. Zaraz potem zaczął dostrzegać znacznie więcej, piękno otaczającego świata.
A był to świat mały. Czesław Połoński urodził się we wczesnych latach powojennych, w 1946 r., w małej wiosce w okolicach Bujwidz, na granicy litewsko-białoruskiej. Tam spędził wczesne dzieciństwo, napawając się widokami, które do dziś pozostały mu w pamięci.
Wiele jego obrazów odnosi się do tych miejsc, pełnych uroku i nostalgii. I pan Czesław lubi tam wracać, bowiem od lat opiekuje się starą wiejską siedzibą Połońskich. Uprawia tam sporą pasiekę, którą przejął po swoim ojcu, i dwa razy do roku wybiera miód.
A okolice musiały być urokliwe, bo zachwycił się nimi, pochodzący z Wileńszczyzny, słynny polski prozaik i reżyser filmowy, ale też rysownik, Tadeusz Konwicki. W swojej powieści „Bohiń” opisuje Bujwidze drugiej połowy XIX w.: „Kiedy przejechali strumień, pełen wijących się jak piskorze wodorostów, droga znowu wspięła się na piaszczysty pagór, las rozstąpił się, ukazując tuż przed sobą zaczajone miasteczko Bujwidze. Zobaczyli kościół śród drzew na wzgórzu okolony murkiem z kamieni polnych, pochyły plac przed kościołem, na którym stały bryczki, powoziki i zwykłe chłopskie wozy, parę kramów z obwarzankami i piernikami, a to wszystko otoczone kilkoma domami, co stanowiło sedno tego zagubionego w borach miasteczka”.
Bujwidze to były początki malarstwa. To tam pan Czesław zaczął od zwykłego rysunku. – Moje „prace” podobały się kolegom, bo to oni i ich zabawy uwieczniałem na papierze. Potem zacząłem malować: krajobrazy okolicznych wzgórz, lasy, rzeczki. Zwróciły one uwagę nauczycieli i moich rodziców. To oni postanowili, abym wyjechał do Wilna kontynuować naukę oraz mógł rozwijać umiejętności malarskie pod okiem fachowców – wspomina.
Uczył się w słynnej „Jedenastce” przy ulicy Krupniczej (dziś Gimnazjum Adama Mickiewicza) i równocześnie zapisał się do Dziecięcej Szkoły Rysunku.
Było to pierwsza szkoła artystyczna dla dzieci i młodzieży, która otworzyła swoją działalność w 1958 r., za powstającymi wtedy w Związku Sowieckim szkołami o podobnym charakterze kształcenia dodatkowego. Dziś odnowiona mieści się na ulicy Szymona Konarskiego i nosi imię słynnego litewskiego malarza Justinasa Vienožinskisa. Czesław Połoński studiował na wydziale sztuk pięknych Uniwersytetu Pedagogicznego w Szawlach.
Czytaj komentarz na temat „Robczika”: Dokumnet czasów
Ojcowska duma
Malarstwo stało się pasją i miłością Czesława Połońskiego, tylko na krótko się z nim rozstawał. A to z powodu służby wojskowej, potem założenia rodziny, co zmusiło niejako artystę do podjęcia pracy, gdyż z artystycznej gaży nie dało się jej utrzymać. Podjął wówczas pracę w polskiej szkole nr 29, obecnie Gimnazjum im. Szymona Konarskiego.
Po latach z wielką intensywnością wrócił do malowania, powstało wiele niezliczonych przez artystę prac.
Pan Czesław jest spokojnym, charyzmatycznym człowiekiem, który nie lubi specjalnie o sobie mówić. W jego imieniu przemawiają jego obrazy, jak żartuje.
Zdecydowanie ożywia się, gdy pytam o rodzinę. Wychował dwóch synów Rafała i Bartosza, z których jest dumny. Niezwykle przywiązany jest do swoich wnuczek – Laury, Emilii i Tekli. Laura studiuje dziś medycynę, pozostałe to jeszcze małe dziewczynki, ale wszystkie uwielbiają artystycznego dziadka. Wileńska wnuczka, Tekla, córka Bartosza, bywa na jego wszystkich wystawach.
Rafał Połoński, z zawodu informatyk, na stałe mieszka z rodziną we Frankfurcie nad Menem. Pracuje w laboratorium jednego z największych portów lotniczych w Europie. Zajmuje się rozwojem nowoczesnych systemów optymalizacji lotów.
A młodszy syn Bartosz też poszedł artystyczną ścieżką…
Sztuka jako nieustanna eksploracja
Bartosz Połoński to poeta i prozaik, autor głośnej książki „Robczik”. Ale nade wszystko, scenarzysta i twórca filmów wirtualnej rzeczywistości. Jego fascynacją jest łączenie sztuki z nowoczesną technologią. Jak o sobie mówi: – Jestem częścią świata, gdzie granice między rzeczywistością a fikcją zacierają się, tworząc nowe, niesamowite możliwości wyrazu artystycznego i interakcji technologicznej.
I podkreśla, iż to rodzinny dom był miejscem, gdzie jego zainteresowania artystyczne i technologiczne zaczęły kiełkować.
To ojciec wprowadzał go w świat sztuki, a ich formą dialogu były wspólne sesje rysunkowe. To ojciec kupował mu książki z historii sztuki, filozofii i zachęcał do prowadzenia dzienników. Były proste zeszyty pełne notatek o oglądanych kreskówkach i to one stały się pierwszym narzędziem analizy i krytyki wizualnej.
Ojciec, zawsze otoczony sztalugami i farbami, przekazał mu, że sztuka to nie tylko obrazy na płótnie, ale sposób na zrozumienie świata. Jego podejście do sztuki jako nieustannej nauki i eksploracji były dla Bartosza niezmiernie ważne w kształtowaniu ścieżki zawodowej w branży virtual reality.
Mama, pracująca jako księgowa, z kolei nauczyła go dyscypliny i systematyczności, co okazało się nieocenione w nauce programowania i zarządzaniu projektami. To ona zapewniała stabilność i organizację w domu, co przekładało się na umiejętności organizacyjne w pracy Bartosza.
Z kolei brat jako programista otworzył przed nim drzwi do cyfrowego świata. To on pokazał, jak za pomocą kodu można tworzyć nowe rzeczywistości. – Od 14. roku życia, dzięki niemu, programowanie stało się moim drugim językiem. A jego żona to pasjonatka dobrej literatury i kina europejskiego, miała ogromny wpływ na to, co oglądam i co czytam – wspomina.
Czytaj więcej: O tym, co boli i niepokoi młodych. Ważne przedstawienie Polskiego Teatru w Wilnie
Projekty wielkiego formatu
Podróż w kierunku obecnej kariery zaczęła się w rzeczywistości w domowym zaciszu. Ale to szkoła plastyczna i studia na Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie i w Poznaniu były miejscem, gdzie zrozumiał, że sztuka to więcej niż technika – to sposób myślenia. Jego mentorem był Audrius Mickevičius, który otworzył przed nim nowe perspektywy na łączenie sztuki z technologią oraz pokazał, co w sztuce jest ważne. Kluczowe dla kariery były doświadczenia nabyte w laboratorium medialnym Ars Electronica, a praca zespołowa w stylu austriackim dały mu narzędzia, których używa do dziś.
Wielkim doświadczeniem dla Bartosza Połońskiego była praca na jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów na świecie, amerykańskim Massachusetts Institute of Technology, gdzie miał sposobność pracować z Gediminasem Urbonasem i jego żoną Nomedą.
Tak tę współpracę wspomina: – To były projekty interaktywne wielkiego formatu, które wykraczały poza tradycyjne granice wnętrz i stawały się integralnymi elementami architektury. Uświadomiły mi one, że możliwości są praktycznie nieograniczone, dzięki tej wiedzy zrozumiałem, że nie trzeba być uprzywilejowanym, aby tworzyć wielkie rzeczy. Współpraca ta nauczyła mnie, jak ważne jest myślenie poza utartymi schematami i jak duży wpływ na otoczenie może mieć dobrze zaprojektowana przestrzeń interaktywna.
Dziś podstawowym zajęciem Bartosza Połońskiego jest tworzenie filmów w wirtualnej rzeczywistości, które wraz ze swoją ekipą tworzy dla muzeów, galerii, różnych kulturalnych instytucji na całym świecie.
Podkreśla, że najbardziej ceni sobie te projekty, które przesuwały granice możliwości technologii. Na przykład „Sausio 13 VR” pozwolił uczestnikom przeżyć wydarzenia styczniowe z 1991 r. w Wilnie, a projekt „MindReader” umożliwił wykonanie przelewów bankowych za pomocą myśli.
Również malarstwo ojca zyskuje nowy wymiar dzięki instalacji multimedialnej syna – dzięki niej widzowie mogli stać się czynnymi uczestnikami wystawy i „wejść” w jego obrazy.
Te projekty ukazują, jak technologia może zmieniać ludzkie doświadczenia i postrzeganie rzeczywistości oraz uczą historii w sposób interaktywny, który wcześniej, gdy nie było internetu i tak mocno rozwiniętych technologii, nie był możliwy.
Ku równowadze
Jakie znaczenie ma wirtualna rzeczywistość dla przyszłości?
– Dzisiejsza młodzież żyje w świecie, który ja kiedyś mogłem tylko sobie wyobrażać. Ich codzienność to interakcje z wirtualnymi towarami, które istnieją tylko na ekranie, oraz problemy, które są odległe od tych, z jakimi ja się mierzyłem. Fascynujące jest obserwowanie, jak wirtualna rzeczywistość rozszerza ich percepcję świata, choć równocześnie odizolowuje ich od realnych doświadczeń. Ważne jest więc, aby współczesny człowiek dbał o równowagę psychiczną i emocjonalną, zwłaszcza że młodzi ludzie często są bardziej świadomi w dziedzinach takich jak polityka czy nauka. W dobie szybko rozwijających się technologii młodzi ludzie coraz bardziej zdają sobie sprawę z wpływu, jaki sztuczna inteligencja może mieć na naturalne środowisko. Dzięki szeroko dostępnym informacjom i rosnącej świadomości ekologicznej pokolenie Z i milenialsi przodują w przemyśleniach na temat zrównoważonego rozwoju i technologii – podsumowuje Bartosz.
Dziś wirtualna rzeczywistość to nie tylko rozrywka, jak to się niektórym kojarzy. Wirtualna rzeczywistość wchodzi w rożne dziedziny naszego życia, jak: medycyna, komunikacja, edukacja czy nawet obronność kraju, ale i szeroko pojęta sztuka, w której Bartosz Połoński wykorzystuje swoje umiejętności.
Czytaj więcej: Wileński „Robczik” od kuchni, odcinek 1. Podcast Polskiego Teatru w Wilnie
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 18 (53) 11-17/05/2024