Więcej

    35 lat wolności

    4 czerwca 1989 r. miałem skończone 16 lat i byłem o włos od ukończenia pierwszej klasy liceum. Cała ta pierwsza klasa to był przełomowy czas w moim życiu. Świętując zdane egzaminy i przyjęcie do wymarzonej szkoły, nie zdawałem sobie sprawy, że tak naprawdę skończył się czas mojego beztroskiego dzieciństwa.

    Dzisiaj mam świadomość, ile ta moja beztroska kosztowała rodziców i dziadków. Czasy były kiepskie, w sklepach przeważnie pusto, a jak już coś rzucili, to trzeba było wystawać w upokarzających kolejkach. Też byłem w nich często ustawiany, żeby kupić dwie pomarańcze, wschodnioniemiecki budyń czy najzwyklejszy, szary papier toaletowy. Wtedy wydawało mi się to normalnością, a przecież normalne nie było. Tak jak nie był normalny wyjazd na kolonię do słowackiego miasteczka oddalonego od mojego domu o jakieś trzy godziny jazdy, który ze staniem na granicy zajął pół doby, a poprzedzony był wizytami na milicji, by otrzymać paszport. Dzisiaj brzmi jak opowieść science fiction, a wtedy człowiek czuł się dumny i wyróżniony, że pojedzie za granicę.

    Normalne nie było też to, czego nie raz, nie dwa wysłuchiwałem w szkole. Opowieści o żołnierzach sowieckich wychodzących pod Lenino z okopów, by z podziwu bić brawo walczącym tam żołnierzom polskim, o Leninie, który w 1918 r. wspaniałomyślnie oddał Polsce niepodległość, o niejasnej, najpewniej niemieckiej zbrodni w Katyniu i wiele tym podobnych. A przecież czym skorupka za młodu nasiąknie…

    Do dzisiaj odkrywam w sobie takie zafałszowane obrazy, którymi nafaszerowano moją podświadomość. W pierwszej klasie licealnej zaczęły dziać się rzeczy dziwne, wcześniej nie do pomyślenia. Wałęsa spotykał się w telewizji z Miodowiczem, „wichrzyciele” z Solidarności debatowali z partyjnymi towarzyszami przy Okrągłym Stole, wreszcie odbyły się wybory i Joanna Szczepkowska, aktorka, powiedziała że 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm. Pamiętam tę powyborczą radość w rodzinnym domu, w którym wcześniej starano się mnie trzymać z dala od polityki. Wszyscy zaczęliśmy się uczyć żyć w wolności. U mnie zbiegło się to z nauką dorosłości. Jedno i drugie nie było łatwe, wciąż po 35 latach są tacy, którzy się nie nauczyli i chętnie by tę wolność oddali. Ja mogę wyrażać jedynie wdzięczność wszystkim tym, którzy do tej lekcji doprowadzili. Mam świadomość, jak wiele pokoleń moich rodaków nigdy wolności w swojej ojczyźnie nie doświadczyło. Choćby jednego dnia. Mnie dane było aż 35 lat i ciągle chciałbym więcej…

    Czytaj więcej: Czterdzieści lat Solidarności Walczącej


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego”  Nr 21 (62) 01-07/06/2024