Więcej

    Nowa oś

    Oś Berlin–Rzym–Tokio, czyli sojusz państw faszystowskich i militarystycznych, które rozpętały II wojnę światową, zaczął się tworzyć po podpisaniu w 1936 r. traktatu o przyjaźni między Włochami i Niemcami. Hitler i Mussolini stworzyli „oś”, wobec której pozostałe kraje Europy miały ulec podporządkowaniu. W 1940 r. do paktu dołączyła Japonia i świat pogrążył się w największej w historii wojnie.

    W ubiegłym tygodniu rosyjski dyktator odwiedził Koreę Północną. Kim Dzong Un powitał Władimira Putina jak cara, osobiście pofatygował się na lotnisko o godz. 3 nad ranem, były czerwony dywan, wielotysięczne tłumy, pokazy zbiorowych tańców, szpalery odświętnie udekorowanych dzieci z balonami i flagami, portrety, wiwaty i powszechny entuzjazm. Putin sprezentował Kimowi drugą już limuzynę Aurus, flagowy produkt rosyjskiego przemysłu samochodowego, o ile takowy istnieje (pierwszą w ubiegłym roku; złe języki mówią, że się zepsuła i nikt nie wie, jak naprawić…). Kim obdarował głównego kremlina obrazem, na którym na tle Kremla umieszczono owalny portret dyktatora dokładnie taki, jakie widnieją na naszych cmentarzach, przez co trudno nie wspomnieć o plotkach, jakoby prawdziwy Putin już dawno spoczął w lodówce.

    Mimo propagandowego blichtru istotnym rezultatem wizyty jest podpisany traktat o wszechstronnym partnerstwie strategicznym, zawierający klauzulę o wzajemnej obronie obu państw. Oznacza to, że w razie wojny obie strony udzielą sobie wsparcia militarnego, czyli Rosja na wysłać wojsko do obrony Korei, a Korea Rosji w razie agresji z zewnątrz. Co to jest agresja z zewnątrz, nie jest takie jasne, w Moskwie np. tłumaczą, że teraz wiodą wojnę obronną, co prawda na terenie Ukrainy. Istotne jest, co stoi za traktatem: dla Rosji dostęp do olbrzymich zapasów podłej jakości amunicji artyleryjskiej (152 mm, sowiecki standard), dla Korei – technologie rakietowe i jądrowe.

    Obaj niebezpieczni dla otoczenia zamordyści uzyskują nowe możliwości militarne, zaś życie własnych obywateli ich nie obchodzi. Mieszanka jak kostka dynamitu i lont Bickforda. Historia jakoby kołem się toczy, trudno nie dostrzec analogii z 1939 r. Wtedy było trzech, kto więc na trzeciego dzisiaj? No problem, Iran zawsze gotowy. Mamy więc nową oś: Moskwa–Pjongjang–Teheran, przez co został zrobiony kolejny krok ku wojnie światowej. Podobno historia się powtarza, tyle że zazwyczaj jako farsa, co na dzisiaj jest optymistyczną wiadomością.

    Czytaj więcej: W Korei Północnej „piorą” dżinsy


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 25 (73) 29/06-05/07/2024