Przed 23 laty obraz płonących wież WTC obiegł natychmiast cały świat. W tym dniu 19 członków terrorystycznej organizacji Al Kaidy porwało cztery samoloty, które wraz z pasażerami uderzyły w obiekty uważane za symbole Stanów Zjednoczonych. Najbardziej spektakularne było uderzenie w World Trade Center w Nowym Yorku.
Symboliczna data
W zamachach oprócz samych porywaczy zginęły 2 973 osoby. Kolejnych 26 uznano za zaginionych. Trzy lata później przywódca terrorystów Osama bin Laden przyznał się do zaplanowania ataków, które miały być zemstą za amerykańską pomoc Izraelowi w walce z Palestyną. Siedem lat później szef Al Kaidy został zlikwidowany w ramach amerykańskiej operacji specjalnej. Na tym historia się nie zakończyła.
Od razu po zamachach władze USA ogłosiły wojnę z międzynarodowym terroryzmem. Efektem czego był atak na Afganistan, a później na Irak. Adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych oraz redaktor naczelny portalu „Obserwator Międzynarodowy” dr Tomasz Lachowski sądzi, że wezwania stojące obecnie przed światem w dużym stopniu są pokłosiem dokonanych zamachów.
— Data jest symboliczna. Wstrząsnęła wówczas światem. Mówiąc o odpowiedzi na atak, czyli o globalnej wojnie z terroryzmem, można powiedzieć, że to był ostatni akord tak silnej amerykańskiej dominacji w stosunkach międzynarodowych. Po 1989 r. w Europie lub w 1991 r, po upadku ZSRS, ukształtował się nowy ład międzynarodowy. Nastąpiła eksplozja potęgi amerykańskiej demokracji liberalnej, paradygmatu praw człowieka. Atak na WTC i inne obiekty w pewnym sensie był próbą zatrzymania ekspansji amerykańskiej przez świat radykalnego islamu. Operacje zbrojne w Afganistanie i Iraku z jednej strony były pokazem amerykańskiej siły, z drugiej zaś te operacje trwały wiele lat i celów nie udało się zrealizować — mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” naukowiec.
Czytaj więcej: 20 lat od zamachu na World Trade Center. USA upamiętniają ofiary
Irak i Rosja
O ile w przypadku interwencji zbrojnej w Afganistanie USA miały wsparcie swych zachodnich sojuszników, to atak na Irak spowodował rozłam w krajach NATO.
— To był moment szczytu amerykańskiej potęgi, ale wówczas doszło też do pęknięcia w relacjach Waszyngtonu z Europą Zachodnią. Ataków dokonała Al Kaida, która działała głównie z Afganistanu. Amerykanie stwierdzili, że wina leży właśnie po stronie tego kraju. Operacja NATO, pierwszy i jedyny raz w historii, opierała się na art. 5 Paktu Północno Atlantyckiego, czyli Amerykanie zastosowali prawo do samoobrony przeciwko Al Kaidzie oraz Afganistanowi. W tym przypadku było wsparcie. Irak to był krok dalej. W 2002 r. przyjęto w USA kontrowersyjną doktrynę dotyczącą samoobrony prewencyjnej. Polegała ona na tym, że wszystko to, co wpływa na bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych w czasie wojny z terroryzmem, zezwala USA na interwencję zbrojną. Irak był tym przykładem, który trudno było przypisać do definicji samoobrony. Nie było też mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ. To była jednostronna akcja amerykańska, która w świecie pozazachodnim była potraktowana jako agresja, ale i Zachód patrzył na nią sceptycznie. Berlin i Paryż nie były chętne do udziału w operacji — tłumaczy Lachowski.
Wojna z terroryzmem, mało tego, że nie wyeliminowała radykalnych islamskich bojowników, to również mocno uderzyła w pojęcie praw człowieka. Częścią tych działań było znajdujące się w amerykańskiej bazie wojskowej na Kubie więzienie Guantanamo, które działa do dnia dzisiejszego. W obozie tym są przetrzymywane bez wyroku sądowego osoby podejrzane o terroryzm. Pierwsi więźniowie zostali sprowadzeni już w roku 2002. Powstały także tajne więzienia CIA w Polsce, Litwie i Rumunii. Zdaniem eksperta tajne ośrodki były stworzone wbrew prawom człowieka i innym zobowiązaniom międzynarodowym. Zgoda państw była swoistą spłatą długu wdzięczności za przyjęcie krajów Europy Środkowo-Wschodnie w struktury NATO.
— Później Amerykanie mogli powiedzieć, że przecież tego nie robili sami. Konsekwencją takiej postawy USA była reakcja Rosji. Trzeba pamiętać, że tuż po atakach na WTC Rosja poparła Amerykę. Przynajmniej deklaratywnie, na początku, Rosja była z Ameryką po jednej stronie w wojnie z terroryzmem. Po ataku na Irak zaczęła interpretować działania amerykańskie na własną korzyść. I nadal to robi. Kreml mówi, że jeśli Ameryka ma własne strefy wpływu i może interweniować w Iraku, to Rosja też ma własne strefy wpływu i może tam bronić własnego bezpieczeństwa. Dlatego weszła na terytorium Gruzji, weszła do Ukrainy rzekomo broniąc mieszkańców Donbasu — podkreśla redaktor naczelny „Obserwatora Międzynarodowego”.
Fałszywa symetria
Z perspektywy lat, zdaniem rozmówcy, ówczesna polityka USA nie sprawdziła się.
— Nowy ład światowy został ukształtowany na przełomie lat 80 i 90-tych. To właśnie wówczas Stany Zjednoczone osiągnęły największy szczyt mocy. Stworzyły świat jednobiegunowy. Związek Sowiecki się rozpadł. Rosja była słaba. W latach 90-tych, przy pomocy PR-u, Ameryka kreowała stosunki międzynarodowe. Faktycznie na świecie był trend, że w różnych krajach chciano być Amerykanami. Chciano wzorować się na Stany. Jednak odpowiedź na zamach z września 2001 r. — poza pierwszym etapem, kiedy świat się zintegrował — spowodowała, że te wpływy Ameryki zaczęły topnieć. Nie była już żandarmem światowym, który w każdym zakątku globu dba o demokrację i prawa człowieka. Tylko krajem, który w sposób jednoznaczny narusza porządek światowy. Działania Amerykanów pokazały, że ten jednobiegunowy świat jest niebezpieczny, ponieważ całkowicie leży w interesach jednego kraju. Niestety za tamte wydarzenia nadal płacimy. Cała rosyjska retoryka jest zbudowana na fałszywej symetrii. Wykorzystały to również Chiny, które mają własną multibiegunową wizję świata, która jest skierowana przeciwko Amerykanom — oświadcza naukowiec.
Bezpodstawne utożsamianie USA i Rosji
Adiunkt Uniwersytetu Łódzkiego uważa, że chociaż wina za zaistniałą sytuację w dużym stopniu leży po stronie Waszyngtonu, to utożsamianie polityki USA z polityką Rosji jest bezpodstawne.
— USA nie miały nigdy zamiaru anektować terytoriów niepodległych państw, co zwłaszcza w kontekście pełnoskalowej agresji Rosji przeciwko Ukrainie (pamiętając też, że Kreml okupuje fragmenty Mołdawii oraz Gruzji) stało się elementem polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej. Co więcej korekta polityki zagranicznej Waszyngtonu przez „zwykłego Amerykanina” jest cyklicznie możliwa jako następstwo systemu demokratycznego gwarantującego wybory prezydenckie czy wybory do Kongresu Stanów Zjednoczonych, co w przypadku tylko fasady demokracji i pseudowyborów w Rosji jest niemożliwe. Dlatego też, próba zrównania polityki USA i Rosji przez kremlowską narrację — jako „konieczna” odpowiedź Moskwy na wcześniejsze naruszenia prawa międzynarodowego przez Stany Zjednoczone — jest jednak tylko „fałszywą symetrią” — wyjaśnia Lachowski.
Czytaj więcej: Dziś najważniejsze wyzwania to wojna na Ukrainie i wojna na Białorusi