Więcej

    „Rosja nigdy nikogo nie napadła”

    Aby chronić mniejszość białoruską i ukraińską. Żeby wyzwolić od nacjonalistów. Aby zadbać o bezpieczeństwo kraju. Tak ZSRS uzasadniał atak na Polskę 17 września 1939 r. Brzmi znajomo?

    Osoby, które historię znają dogłębniej niż to, co prezentują podręczniki szkolne, od 2022 r. mają permanentne déjà vu. Metody działania imperialistów się nie zmieniły. Słowa Ławrowa, ministra spraw zagranicznych Rosji, przed Organizacją Narodów Zjednoczonych, że „Rosja nigdy w całej swojej historii nikogo nie napadła”, nie powinny nikogo bawić. Rosja, Rosjanie i „przyjaciele” naprawdę w to wierzą.

    Przytoczę podobne słowa rzecznika Kremla: „Przypominamy, że Rosja nigdy nikogo nie zaatakowała w swojej historii. I Rosja, która przeżyła tyle wojen, jest ostatnim krajem w Europie, który chciałaby wypowiedzieć słowo »wojna«”. Te słowa padły 20 lutego 2022 r., czyli cztery dni przed napaścią na Ukrainę.

    Jeszcze większy ból podczas obserwowania rzeczywistości odczuwają ci, których rodziny doświadczyły sowieckiego „wyzwolenia” na własnej skórze. Piotr Hlebowicz pisze o zbrodni w Trzeciakach, o „trjochdniewce”. Nie są to tematy lekkie, ale o nich trzeba mówić. Jeśli nie będziemy pamiętali, jak do tego doszło, będziemy skazani na powtórzenie historii. Musimy wiedzieć, skąd i dlaczego może paść cios i być nań gotowi.

    Nie da się mówić o tragedii 1939 r., pomijając walkę Ukrainy z rosyjskim zaborcą. O tym też z autorami specjalnej wystawy rozmawia Antoni Radczenko. Absolwent wileńskiej Syrokomlówki, jeden z autorów wystawy, na własne oczy widział okropieństwo wojny. Podkreśla, że przede wszystkim chce pokazać historie zwykłych ludzi, nie liczby.

    „Nie dajmy zapomnieć o Ukrainie” – charakteryzuje cel wystawy. I smutno konstatuje, że media w Europie Zachodniej tego tematu już prawie nie poruszają. Bo to odległe, obce, spowszechniało, nieprzyjemne. Ale Polacy i Litwini o tym mówią i będą mówić, zbyt dobrze znamy rosyjski sposób działania, aby zamilknąć.

    Czytaj więcej: Wojna w Ukrainie: „zwycięstwo będziemy świętowali na Krymie”


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 34 (103) 14-20/09/2024