„Litwa po litewsku” jest książką non fiction Dominika Wilczewskiego, dziennikarza z Polski od lat interesującego się Litwą. Dzięki księgarni „Elephas” w DKP, by ją nabyć, nie trzeba jechać do Polski lub zamawiać internetowo.
Nie wiem, czy obecnie księgarnia nadal ma pozycję w swojej w ofercie, ale ja właśnie z takiej możliwości skorzystałem. I za to właścicielom księgarni należą się podziękowania, że szybko sprowadzają nowinki księgarskie z Macierzy. Dotyczy to nie tylko dzieł noblistów, kryminałów lub kanonu szkolnego.
Wilczewski niejednokrotnie odwiedzał nasz kraj i publikował się w mediach polskich na Litwie, przez pewien czas pisał także felietony do magazynu „Kuriera Wileńskiego”. Autor skupia się na najnowszej historii Litwy i jej wpływie na teraźniejszość. A wykonał naprawdę olbrzymią robotę, opisując mniej znane karty litewskiej historii. Widzimy odrodzenie narodowe oczami Litwina. Mamy okres międzywojenny. Mamy czas II wojny światowej z Holokaustem i teraźniejszą dyskusję dotycząca Zagłady. Mamy historię powojennego oporu antykomunistycznego i teraźniejszy stosunek do zjawiska różnych grup społecznych i politycznych.
Wilczewski nie próbuje pomijać mniej chlubnych momentów historii lub stawać po czyjejś stronie. Ważnym elementem książki są relacje litewsko-białoruskie. Nie zawsze się pamięta, że Wilno było ważnym ośrodkiem narodowym nie tylko dla Litwinów, Polaków i Żydów. Dla mieszkańca Litwy – zwłaszcza interesującego się historią – fakty te są raczej powszechne znane. Dla mieszkańców Polski niekoniecznie, dlatego dla wielu będzie studnią wiedzy o historii i teraźniejszości Litwy.
Autor pomija lub wspomina na marginesie o relacjach polsko-litewskich. Nie do końca przekonuje mnie takie podejście. Moim zdaniem nowe spojrzenie na XX-wieczny konflikt polsko-litewski – który obserwujemy w ostatnich latach – jest ważnym przełomem w litewskim myśleniu historycznym. Jest to jednak absolutne prawo autora do podejmowania jednych wątków i odrzucania drugich.
Czego mi zabrakło naprawdę, to osobistej perspektywy autora. Zwłaszcza, że autor zna kraj i język. To ostatnie w przypadku polskich dziennikarzy lub naukowców nie jest takie oczywiste. Czym jest Litwa według Dominika Walczewskiego? Dzięki temu elementowi sądzę książka zainteresowałaby również litewskiego odbiorcę. Obecnie? Nie jestem pewien.
Czytaj więcej: Wilczewski, autor „Litwy po litewsku”: „Nowe pokolenie inaczej postrzega Polskę, nie jako »starszego brata«”
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 35 (106) 21-27/09/2024