Jak powiedział Seneka Młodszy: gdy nie wiesz, do którego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie ci przychylny.
Izrael znalazł się w sytuacji, że nie może już nie zacząć wojny z Hezbollahem na terytorium Libanu. Operacja z pagerami – majstersztyk, który wejdzie do podręczników historii operacji specjalnych – wyłączyła z aktywnej działalności nawet 10 proc. kierownictwa średniego szczebla Hezbollahu, w każdej armii jest to rdzeń systemu. Późniejszy masowy atak lotniczy i zabicie kilku kluczowych postaci pokazały, że nie jest to przypadek. Taki bieg wydarzeń nie mógł być niczym innym jak przygotowaniem do rozpoczęcia wojny na pełną skalę, która jakby już się rozpoczęła, brak tylko czołgów Merkawa w dolinie Bekaa.
Prawdziwej operacji lądowej jednak nie widać, zaś samymi atakami z powietrza nie da się zniszczyć Hezbollahu. Taktyczna przewagę trzeba przetransformować w strategiczną, a tego nie da się zrobić bez piechoty. Hezbollah, którego cała strategia polegała na rakietowym odstraszaniu, ze swej strony nie kwapi się do walki, chociaż kilka dziesięcioleci przygotowywał się do konfrontacji z Izraelem. Jakby ma wszystkie rodzaje sił zbrojnych, gromko oświadcza o 150 tys. rakiet wycelowanych w Hajfę i Tel Awiw, ale teraz, gdy trzeba to pokazać w realu, jakoś ich nie widać.
Dla Izraela operacja lądowa w Libanie to nie jest jednak taka prosta sprawa. W 2006 r., w toku drugiej wojny libańskiej, Izrael nie osiągnął zwycięstwa; przeciwnie, Hezbollah w finale się umocnił. Wejście Cahalu (Sił Obronnych Izraela) na teren Libanu ma sens przy jasnej wizji, co chce się osiągnąć. A co można osiągnąć? Utworzyć strefę buforową? Okupować szyicką część Libanu? Zdegradować Hezbollah do roli słabej partyzantki – można, tyle że na jak długo? Idee prawicowych ekstremistów w rodzaju Itamara Ben-Gewira i Becalela Smotricza o budowie Wielkiego Izraela w oparciu o obietnicę Boga zawartą w Księdze Rodzaju to po prostu kosmiczne szaleństwo i nie może być realnie traktowane.
Już teraz Izrael jest osamotniony na arenie międzynarodowej, jedynym pewnym sojusznikiem pozostają Stany Zjednoczone, ale i tam narasta nieprzychylna atmosfera. W razie wielkich ofiar wśród ludności cywilnej Libanu grozi izolacja i embargo, co spowoduje exodus młodych zdolnych Żydów z Izraela. To jaka w końcu jest strategia Izraela? Nie ma jej – i dlatego żaden wiatr nie jest przychylny.
Czytaj więcej: Wielka szkoda
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 36 (109) 28/09-04/10/2024