Więcej

    Zatrzymać karuzelę śmiechu

    Jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji u podstaw współczesnej litewskiej państwowości było utajnienie listy współpracowników rosyjskich służb w okresie okupacji sowieckiej, a później wydłużenie okresu utajnienia. A tak naprawdę trzeba było stanąć w prawdzie. 

    Można się spierać, czy wszyscy pracownicy, współpracownicy czy innej firmy kolaboranci ze służbami prowadzili działalność szkodliwą, działali z niskich pobudek czy zrobili komuś krzywdę. To są rzeczy na osobistej odpowiedzialności każdej z tych osób. Ale pewne są dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że zatajenie tych list przez lata kładzie się cieniem na przejrzystości naszego systemu politycznego, a zatem też na zaufaniu obywateli do państwa. Druga — to zatajenie nie tylko nie chroni osób nim objętych, ale też jest dla nich szczególnie szkodliwe. Przecież wiadomo, że wszystkimi archiwami sowieckich służb dysponuje państwo rosyjskie, które przy ich użyciu może szantażować te osoby albo w różnych momentach wykorzystać „przypadkowo ujawnione” teczki choćby tylko po to, żeby destabilizować sytuację w naszym kraju w najmniej odpowiednich momentach. 

    Stanięcie w prawdzie nie tylko przyniosłoby zarówno tym osobom realną ochronę przed szantażem ze strony rosyjskich służb i ugrupowań przestępczych, lecz także innych czynników, które mogły w ten czy inny sposób wejść w posiadanie ich tajemnic. Dałoby im także spokój ducha, bo mnie musieliby więcej nosić w sobie ciężaru tej tajemnicy, unikać „znajomych” z tamtych czasów i bać się, że ktoś się dowie. Po prostu jedną decyzją państwa ten ciężar zostałby z nich zdjęty. Spokój miałaby także Główna Komisja Wyborcza, której praca weryfikacji kandydatów zostałaby o ten jeden element uproszczona. Czyli — oszczędność środków publicznych. 

    W końcu, byłoby zdjęte także i z naszego kraju odium państwa, chroniącego kagiebistów, a nierzadko niezdolnego do zapewnienia sprawiedliwości ofiarom rosyjskiej okupacji. 

    Stanięcie w prawdzie nie jest łatwe ani teraz, ani nie było 30 lat temu, ani nie będzie za kolejnych 30 lat. Ten moment nie będzie przyjemniejszy tylko dlatego, że zamiast wnuka to prawnuk dowie się o agenturalnej przeszłości swojego pradziadka, zamiast dziadka. Bo to nie są rzeczy łatwe ani przyjemne, bo i nie mogą takie być, i nigdy nie będą. Ale z tego również powodu należy ten wysiłek ponieść — dokładnie po to, żeby przyszłych pokoleń tym ciężarem nie obarczać, żeby nie zrzucać na nie grzechów przodków niczym kukułczego jaja do kołyski.

    Czytaj więcej: Okupacyjna wigilia 1943 r.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 36 (109) 28/09-04/10/2024