Więcej

    Jesień ludów. Ludzie poszli do urn

    Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem ważnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich w kilku krajach na świecie. Oczywiście najważniejszymi z nich były wybory w Stanach Zjednoczonych, gdzie Donald Trump odniósł zwycięstwo nad Kamalą Harris. Jednakże wydarzenia na Litwie, w Gruzji i Mołdawii nie mogą zostać zlekceważone.

    W Wilnie władzę stracili konserwatyści na rzecz byłej opozycji – Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej. O ile sytuacja ta nie grozi Litwie żadną destabilizacją i przyszła polityka zagraniczna oraz wewnętrzna pozostaną praktycznie niezmienne, to zaskoczeniem jest trzecie miejsce ugrupowania „Świt Niemna”. To partia zarejestrowana w styczniu 2024 r. przez jej lidera Remigijusa Žemaitaitisa, przyrównywana przez niektórych do AfD w Niemczech czy Konfederacji w Polsce.

    Z kolei skłócona gruzińska opozycja przegrała z rządzącą partią Gruzińskie Marzenie Bidziny Iwaniszwilego (wielu Gruzinów nazywa to ugrupowanie Rosyjskim Marzeniem…). Iwaniszwili, oligarcha znajdujący się niewątpliwie pod wpływem Moskwy (miliarder dorobił się na interesach w Rosji i do dnia dzisiejszego prowadzi w Rosji interesy), w czasie kampanii wyborczej skupił się głównie na straszeniu społeczeństwa gruzińskiego wojną z Rosją. Jego ugrupowanie wykorzystywało w czasie kampanii wyborczej wielkie plakaty, na których porównywano ruiny Mariupola, Bachmuta i innych ukraińskich miast z nowoczesnymi centrami miast gruzińskich. Przesłanie było jasne: chcesz pokoju, stabilności, rozwoju – głosuj na nas. Wygrana opozycji – to pewna wojna z Rosją i takie same zniszczenia jak w Ukrainie. Przemycano także zawoalowane przesłanie do społeczeństwa: być może dogadamy się z Rosją w kwestii przekazania Gruzji terenów okupowanych przez Moskwę – Abchazji i Cchinwali.

    O ile w Gruzji scenariusz wyborczy przeszedł po myśli Moskwy, o tyle w Mołdawii Kreml wyrzucił ogromną ilość pieniędzy w błoto. Nie pomogły darmowe rejsy lotnicze dla mieszkających w Rosji Mołdawian do Mińska, Baku oraz Stambułu, by „prawomyślnie” zagłosowali przeciwko Mai Sandu. Na nic zdały się podstawione w Naddniestrzu autobusy kursujące do lokali wyborczych po przeciwnej stronie Dniestru, pikniki z darmowym jedzeniem pod konsulatem Mołdawii w Moskwie. Podburzanie Gagauzów także spaliło na panewce. Maia Sandu wygrała, proeuropejskie referendum przeszło pomyślnie.

    Czytaj więcej: Mołdawia, piękna i nieodkryta


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 43 (129) 16-22/11/2024