Portal „Głos znad Niemna” poinformował (16 listopada), że w Brześciu zostało zamknięte centrum językowe AKC „Most”, które prowadziło nauczanie języka angielskiego oraz polskiego. „Tymczasem 13 listopada pojawiła się informacja o tym, że biuro AKC »Most« zostało opieczętowane. Ani na stronie internetowej, ani na portalach społecznościowych tej instytucji nie pojawił się żaden komunikat wyjaśniający sytuację. Niezależnie od informacji, posiadanych przez dziennikarzy Pozirk.online, fakt opieczętowania pomieszczeń AKC »Most« potwierdza także nasze źródło, przez wiele lat współpracujące z brzeską firmą” — czytamy na portalu.
Likwidacja ośrodka
AKC „Most” był strukturą stricte komercyjną nieangażującą się w działalność polityczną oraz społeczną. „Prowadząca szkolę językową firma AKC »Most« specjalizowała się w nauczaniu języków polskiego oraz angielskiego i miała renomę jednego z najskuteczniejszych ośrodków, przygotowujących młodzież z Białorusi do podjęcia studiów w Polsce. Szkoła ta została zarejestrowana w 2006 r. Na jej stronie internetowej można przeczytać, że stała się ona „pierwszym w regionie komercyjnym ośrodkiem kształcenia zawodowego w języku polskim” — tłumaczy na swych łamach portal „Znad Niemna”.
Redaktor naczelny „Znad Niemna” Andrzej Pisalnik, który od lat przebywa na emigracji w Polsce, twierdzi, że to są świadome działania władz w Miśnku.
— Prawdopodobnie pewne ośrodki nauki języka polskiego na Białorusi pozostały. Nie mogę tego jednak zweryfikować. Pani prezes ZPB Andżelika Borys (obecnie przebywa na Białorusi – przyp. red.) twierdzi, że kontroluje 60 ośrodków do nauki języka polskiego. Nie mam jednak żadnej informacji w tej kwestii. Więc możemy tylko, albo jej zaufać, albo nie — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Andrzej Pisalnik.
Rozmówca nie wie, dlaczego białoruski dyktator skupił się na mniejszości polskiej w tym kraju.
— Przypadek AKC „Most” dobitnie pokazuje, że reżim Łukaszenki dopina proces eliminacji tego typu ośrodków, nawet jeśli są to struktury komercyjne. Dlaczego tak się dzieje? Nie chciałbym interpretować działań i wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki. On słynie z tego, że dzisiaj mówi jedno, a jutro drugie. Oceniać słowa człowieka, który być może nie jest człowiekiem zdrowym psychicznie, jest zadaniem karkołomnym. Nie chciałbym tego robić — mówi działacz polskiej mniejszości.
Język polski w sklepie
Pisalnik uważa, że władze Białorusi chcą wyeliminować element polski w jego ojczystym kraju.
— Obecnie nie ma na Białorusi ani audycji radiowej lub telewizyjnej w języku polskim, ani nie drukuje się polskiej prasy. W przypadków mediów internetowych, to wszystkie działają na uchodźstwie. Podobnie jak nasz portal. Język polski na Białorusi, w przestrzeni publicznej, nie istnieje — podkreśla rozmówca.
Czy osoba posługująca się językiem polskim, na przykład w sklepie, może znaleźć się na celowniku służb specjalnych? Nie wiadomo.
— Co by się stało, gdyby, któryś turysta z Polski odważył się skorzystać z oferowanego przez Łukaszenkę reżimu bezwizowego, przyjechał do Grodna i próbował rozmawiać w sklepie po polsku? Sądzę, że początkowo nic. Chyba, że zwróciłby na siebie uwagę służb specjalnych. Oczywiście to są moje spekulacje, bo osobiście o takich historiach nie słyszałem — dzieli się swymi refleksjami z naszym dziennikiem Pisalnik, który zna tylko historię byłego działacza ZPB, który wyemigrował, ponieważ poczuł się zagrożony ze względu na narodowość.
Czytaj więcej: Andrzej Pisalnik: „Za czytanie »Znad Niemna« na Białorusi grozi odpowiedzialność karna”
Sprawa Poczobuta
Od trzech lat w białoruskim więzieniu przebywa dziennikarz i działacz polskiej mniejszości Andrzej Poczobut. Strona polska niejednokrotnie informowała, że pracuje nad uwolnieniem działacza i dziennikarza. „Jest kontakt pośredni i te wiadomości nie są dobre, bo jest on niesprawiedliwie więziony przez okrutny reżim, który więzi dwa tysiące osób. Ostatnio paręnaście, czy może już w tej chwili nawet już parędziesiąt osób, zostało uwolnionych, niestety wśród nich nie ma Andrzeja Poczobuta. Ale reżim białoruski wie, co ma zrobić, jeśli chce jakiejkolwiek poprawy stosunku z Polską i Unią Europejską” — mówił w sierpniu br. szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
W październiku minister spraw zagranicznych RP jeszcze raz potwierdził, że Polska dokłada wszelkich starań do wyzwolenia Poczobuta. „Rolą resortu pozostaną polityczne zabiegi o to, aby nasi rodacy, zwłaszcza ci mieszkający w Rosji i na Białorusi, mieli możliwość zachowania polskiej tożsamości mimo utrudnień stwarzanych przez autorytarne władze tych państw — w tym przez zastraszanie i zatrzymania. Rozmaitymi kanałami zabiegamy o uwolnienie naszych rodaków więzionych przez reżim Łukaszenki, przede wszystkim Andrzeja Poczobuta, skazanego w sfingowanym procesie na osiem lat kolonii karnej” — oświadczył Sikorski w Senacie. Zwracając się do marszałka Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej szef MSZ podziękował, że Poczobut zaocznie został dołączony do Polonijnej Rady Konsultacyjnej.
Czytaj więcej: Łukaszenka zgotował Polakowi prawdziwy koszmar. Andrzej Poczobut trafił do karceru, 3. raz w ciągu miesiąca!