Edyta Bartosiewicz ledwie wyszła na scenę przepięknej sali koncertowej Cavatina Hall, oddanej do użytku w centrum Bielska-Białej raptem trzy lata temu, a już doczekała się owacji na stojąco. Nie były ani trochę na wyrost, bo zachwycona występem publiczność na koniec koncertu wymusiła na artystce aż trzykrotne bisy.
– Nie mogłam sobie wyobrazić piękniejszego zakończenia tej trasy – mówiła wzruszona wokalistka. – Wiecie, że na wiele lat straciłam głos i nie mogłam występować, ale mój głos wrócił, dzisiaj był chyba najlepszy od dawna. Mam jeszcze wiele pomysłów i energii na przyszłość…
Artystka kompletna
Edyta Bartosiewicz to artystka niezależna. Wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów i producentka nagrań. Debiutowała jako 25-latka z awangardowym zespołem Holloee Poloy, albumem „The Big Beat” w 1990 r., który jednak nie odniósł sukcesu. Dwa lata później ukazała się jej pierwsza płyta solowa „Love”.
Przełomowy w karierze Bartosiewicz okazał się wydany we wrześniu 1994 r. drugi album solowy – „Sen”. W jego nagraniu wzięli udział: Michał Grymuza (gitara), Radosław Zagajewski (bas), Krzysztof Palczewski (instrumenty klawiszowe) oraz Krzysztof Poliński (bębny). Realizacją zajął się Leszek Kamiński.
Płyta odniosła ogromny sukces, sprzedała się w nakładzie 600 tys. egzemplarzy i wielokrotnie pokryła platyną. Podczas pierwszej edycji Fryderyków, nagród polskiego przemysłu fonograficznego, w 1995 r. została doceniona za najlepszy album rockowy, a artystce przyznano także tytuł najlepszej wokalistki. Takie przeboje, jak: „Koziorożec”, „Tatuaż”, „Urodziny” czy tytułowy „Sen”, weszły do kanonu polskiej popkultury.
W latach 90. Bartosiewicz wydała jeszcze trzy albumy. „Szok’n’Show” z takimi utworami jak „Szał”, „Zegar” czy „Ostatni” (15 marca o 15:20 jego historię przypomni TVP Wilno) dwukrotnie uzyskał status platynowej. Platynowym okazał się także album „Dziecko”, z którego do pierwszego miejsca kultowej w tamtych czasach Listy Przebojów Programu III Polskiego Radia dotarły promujące go przeboje „Jenny” i „Skłamałam”. Jednak wydany rok później, w 1998 r., album „Wodospady” nie powtórzył sukcesu komercyjnego poprzednich płyt, w pewnym sensie zwiastując kryzys artystki.
Jeszcze w 2004 r. komercyjny sukces odniósł duet Edyty Bartosiewicz z Krzysztofem Krawczykiem. Piosenka „Trudno tak”, która promowała album „To, co w życiu ważne”, została wyróżniona Fryderykiem i podbijała listy przebojów, ale artystka coraz bardziej ograniczała działalność do nielicznych występów scenicznych i właściwie zaczęła wycofywać się z show-biznesu. Stała się równocześnie obiektem spekulacji i doniesień medialnych, odwołujących się do jej problemów zdrowotnych.
W najwspanialszych salach
Latem ubiegłego roku Edyta Bartosiewicz niespodziewanie pojawiła się w jednej ze stacji telewizyjnych, zapowiadając powrót na scenę z wielką trasą koncertową na 30-lecie płyty „Sen”, która wyniosła ją na szczyty popularności.
– Moja działalność na bardzo długi czas przycichła, straciłam głos – mówiła. – Teraz po 22 latach go odzyskuję. Wracam, bo się nie poddałam. To się działo tak organicznie, przyjmowałam to wszystko na zasadzie, że tak musi po prostu być. Głos był inny, nie brzmiał, nie miałam siły, nie miałam oparcia. To, że tak się wydarzyło w moim życiu, to była najlepsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć. Ona w jakiś sposób mnie skierowała zupełnie na inną ścieżkę. Musiałam się przetransformować, inaczej zacząć myśleć, zmienić własną percepcję.
Jubileuszowa trasa koncertowa rozpoczęła się minionej jesieni i przebiegała po najwspanialszych salach koncertowych w Polsce. Rozpoczęła się w Warszawie, biegła przez: Szczecin, Gdynię, Poznań, Wrocław, Białystok, Kraków, Łódź, Katowice, by zakończyć się w Bielsku-Białej. Mimo dość wysokich cen biletów, co przyznawała sama artystka, kolejne widownie się wyprzedawały.
Bartosiewicz, która ze sceny zapraszała do „odsłuchu” po 30 latach swojej najsłynniejszej płyty, wykonywała 12 utworów, w takiej kolejności, w jakiej znalazły się na krążku, ale w nowych aranżacjach przygotowanych przez Daniela Nosewicza i z towarzyszeniem 50-osobowej orkiestry symfonicznej. – Wszyscy pytają, dlaczego nie śpiewam tamtych wersji sprzed 30 lat – mówiła do publiczności. – To proste, tamtej mnie już nie ma, nie mogłabym śpiewać tak jak wtedy, musiałam odkryć coś nowego, iść do przodu.

| Fot. Hubert Grygielewicz, materiały prasowe
60 lat to nie problem
– Nikt z nas nie spodziewał się, że ten projekt okaże się tak ogromnym sukcesem – podsumowuje trasę Edyta Bartosiewicz w swoich mediach społecznościowych. – Przepiękne symfoniczne aranżacje zawdzięczam niezwykle uzdolnionemu artyście Danielowi Nosewiczowi, który potraktował moje piosenki z ogromną wrażliwością i szacunkiem. Nadał im zupełnie nowy, filmowy wymiar. Nie mogłabym sobie wyobrazić bardziej wysmakowanych instrumentacji. Daniel dyryguje też orkiestrą i widzę, jaką cieszy się sympatią i estymą wśród muzyków, jak potrafi wydobyć z nich to, co najlepsze. To zaszczyt pracować z takim maestro!
Nie mniej ciepłych słów ze sceny usłyszał Michał Grymuza, towarzyszący wokalistce na gitarze.
W Bielsku-Białej artystka zapowiedziała też, że wkrótce zamierza realizować kolejne pomysły. – Ciągle muszę szukać, chcę próbować robić coś czego jeszcze nie robiłam, i myślę, że jeszcze nie raz się spotkamy – deklarowała uradowanej publiczności.
11 stycznia Edyta Bartosiewicz świętowała jeszcze jeden jubileusz. Skończyła 60 lat. – Zupełnie nie mam z tym problemu, wręcz uważam, że dopiero teraz robię pewne rzeczy świadomie – mówiła z tej okazji w jednej z telewizyjnych stacji. – Na spotkaniach słyszę od ludzi, że odegrałam ważną rolę w ich życiu, i to jest chyba największy sukces artysty, stać się częścią czyjegoś życia.
Czytaj więcej: Koncert gwiazd polskiej sceny w Wilnie z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10 (28) 08-14/03/2025