Spółka „Ernst & Young Baltic” ogłosiła w marcu, że w ciągu ostatnich 23 lat szara strefa na Litwie spadła o 12,8 proc. i jest w granicach 7,4 proc. PKB, co oznacza, że ponad 5 mld euro nie idzie do budżetu państwa. „Mniejsza szara strefa oznacza bardziej przejrzystą oraz klarowną atmosferę wokół biznesu oraz większą konkurencyjność” — skomentował sytuację Leonas Lingis, przedstawiciel spółki.
„Dane są zaniżone”
Prezes zarządu Forum Inwestorów Rolandas Valiūnas sądzi, że szara strefa jest znacznie większa. „Spora część społeczeństwa, bardziej niż na Łotwie i w Estonii, pozostaje w szarej strefie. Nasza władza dotychczas nie potrafiła wyciągnąć stamtąd pieniędzy, jak to udało się naszym sąsiadom” — powiedział dla Žinių radijas.
Przedsiębiorca i przedstawiciel Stowarzyszenia Warsztatów Samochodowych Litwy Zygmunt Klonowski, specjalizujący się w branży naprawy samochodów, zgadza się z Valiūnasem.
— Moim zdaniem te dane są zaniżone. Z moich obserwacji wynika, że szara strefa jest o wiele większa. Branża naprawy samochodów nie jest pod względem wyjątkiem — mówi „Kurierowi Wileńskiemu”.
Zdaniem rozmówcy w branży napraw samochodów niestety bardzo często panuje nieuczciwa konkurencja. Z jednej strony, są duże spółki, które muszą spełniać wiele wymogów, przede wszystkim w zakresie płacenia podatków. Z drugiej strony, są małe warsztaty samochodowe prowadzone na podstawie różnych rodzajów indywidualnej działalności gospodarczej lub w ogóle „na czarno”.
Trzy przyczyny
— Teraźniejsza sytuacja ma kilka przyczyn. Pierwsza przyczyna jest historyczna. Nadal musimy się borykać ze spuścizną ZSRS, gdzie kradzież mienia publicznego nie była odbierana jako coś nagannego. To dotyczy też podatków. Wśród dużej części społeczeństwa nie ma poczucia państwowości. Nie potrafią lub nie chcą zrozumieć, że podatki to nasza ogólna wartość. Z nich idą pieniądze na szkoły, na infrastrukturę drogową. Po drugie, ludzie widzą, jak są wykorzystywane ich podatki, czyli są zwyczajnie rozkradane. Kto kradnie? Ci, którzy mają taką możliwość, czyli władza centralna oraz samorządy. Każdy z nas widział sytuacje, kiedy gdzieś stawiają jakieś słupy, a po miesiącu zamieniają. Na skrzyżowaniu ustawiają światła, a później to likwidują. Panujący bałagan mocno odbija chęć do płacenia podatków. Trzecia sprawa to źle funkcjonujące samorządy. Praktycznie samorządy nie mają realnej władzy. Nie mają wpływu na podatki. Podatki idą do budżetu państwa, skąd są dzielone między poszczególnymi samorządami. Gdyby od samorządu zależało zbieranie podatków, to stosunek władz samorządowych i samych mieszkańców byłby inny. Weźmy prosty przykład. Starosta widzi, że u kogoś w garażu ktoś cały czas remontuje samochody, chociaż nie jest w żaden sposób zarejestrowany. Przy obecnym systemie starosta nie jest w ogóle zainteresowany tym, aby ten człowiek zapłacił podatki, ponieważ budżet starosty od tego nie zależy — wyjaśnił Klonowski.
Stowarzyszenie Warsztatów Samochodowych kilkukrotnie zwracało się do polityków, aby państwo wprowadziło większe regulacje w zakresie działalności warsztatów samochodowych. Nie spotkało się to jednak ze zrozumieniem.
— Próbowaliśmy przekonać do tego, aby naprawa samochodów była działalnością licencjonowaną. Taką działalność mogłaby prowadzić osoba, która ma przynajmniej zaliczone odpowiednie kursy. Ludzie nie rozumieją, że tu nie chodzi tylko o naprawę pojazdu, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo ruchu drogowego — podkreśla Zygmunt Klonowski.
Czytaj więcej: Co nowego na froncie walki z szarą strefą?