„Wileńska tarcza” w wypadku wojny będzie w stanie zabezpieczyć 55 miejsc blokad we wschodniej części miasta. Mer stolicy Valdas Benkunskas uważa, że same punkty być może nie powstrzymają wrogich wojsk, ale w znaczny sposób pomogą litewskim żołnierzom.
Mer Wilna Valdas Benkunskas 11 czerwca zaprezentował mediom park inżynieryjny „Wileńska tarcza” (lit. „Vilniaus skydas”) z narzędziami kontrmobilnymi, takimi, jak „zęby smoka” i „stalowe jeże”, które są używane do zatrzymania nieprzyjacielskiego wojska.
Projekt kosztował stolicę 760 tys. euro
Projekt został uzgodniony z Ministerstwem Ochrony Kraju. „Obliczyliśmy, że jesteśmy w stanie stworzyć 55 miejsc blokad we wschodniej części miasta, znając założenia, że na jednej drodze może być około trzech blokad” — oświadczył dziennikarzom mer Benkunskas.
Podkreślił, że inicjatywa wyszła ze strony samorządu, który wszystko opłacił z budżetu miasta.
Projekt kosztował miasto 760 tys. euro.
„Dzisiaj generalnie nabyliśmy cały park, który we współpracy z wojskiem i całą infrastrukturą obronną pozwoli blokować drogi” — powiedział polityk, podkreślając, że: „Być może dzięki temu nie uda się całkowicie zatrzymać wroga, ale w razie potrzeby, otrzymując odpowiedni rozkaz, będziemy mogli pomóc wojsku powstrzymać wroga”.
Poprzedni rząd informował, że Litwa chce stworzyć 27 tego typu parków. Obecny rząd chce podwoić liczbę parków. Ogółem nasz kraj na tzw. narzędzia kontrmobilne ma przeznaczyć ponad miliard euro.
Reakcja na zagrożenie
W ubiegłym roku władze Wilna przyjęły plan obrony Wilna, który dotyczył ochrony ludności cywilnej w przypadku sytuacji kryzysowej oraz wspieranie struktur wojskowych przez osoby cywilne, m.in. poprzez rejestrację ochotników do dowództw wojskowych, które mają rozpocząć działalność po ataku innego państwa. „Wilno jest stolicą, dlatego jest celem numer jeden. Nasza geograficzna lokacja jest taka: blisko do granicy z Białorusią, kilkadziesiąt kilometrów od miasta mamy elektrownię atomową w Ostrowcu, która również niesie zagrożenia” — mówił przed kilkoma miesiącami Benkunskas.
W trakcie prac przygotowawczych była badana przepustowość ulic w godzinach szczytu. Plan przewiduje sześć dróg ewakuacyjnych dla mieszkańców stolicy.

| Fot. Josvydas Elinskas, ELTA
Przykład Ukrainy
Ekspert ds. wojskowości Egidijus Papečkys podkreśla, że obrona kraju spoczywa nie tylko na resorcie obrony, ale na wszystkich strukturach rządowych i samorządowych.
— Trzeba pamiętać o tym, że te wszystkie działania muszą być uzgodnione i koordynowane z Ministerstwem Ochrony Kraju, bo wówczas te działania będą bardziej efektywne. Nie może być tak, że ktoś postanowił i bez konsultacji zaczął wcielać w życie swój pomysł — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówi Egidijus Papečkys.
Jego daniem podobny proces zachodził po 2014 r. w Ukrainie, gdzie system obrony zaczęły wspierać również podmioty prywatne oraz samorządy.
— Oczywiście, jak zawsze w takich sprawach, część zaczęła współpracować w tym zakresie bardziej aktywniej, część zignorowała problem — komentuje Papečkys.
Zdaniem rozmówcy każdy obywatel oraz każda spółka prywatna może wesprzeć ochronę kraju.
— To można zrobić na różne sposoby. Można ofiarować pomoc pieniężną. Można zakupić odpowiednią technikę. Można też oddać na użytek obrony działkę prywatną. Udostępnić magazyny. I widzimy takie przykłady. Najlepszym przykładem jest przyjęcie uchodźców z Ukrainy w 2022 r. Społeczeństwo tutaj działało równolegle z państwem. Powstały organizacje pozarządowe, które przyjmowały uchodźców — przypomina ekspert.
Gotowi na wojnę
Szef niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej, Bruno Kahl, w miniony wtorek oświadczył, że Kreml ma wątpliwości, czy 5 art. NATO zadziała, dlatego szykują prowokacje w krajach bałtyckich, podobne do działań rosyjskich w 2014 r. w Ukrainie. „Nie ma mowy o inwazji na dużą skalę z użyciem czołgów i bombardowań. Rosji wystarczy wysłanie »zielonych ludzików«, aby chronić rzekomo rosyjskojęzyczną mniejszość” — oświadczył Kahl.
Jego zdaniem Rosja chce przywrócić NATO do granic z lat 90. XX w.
Czy społeczeństwo Litwy zdaje sprawę z niebezpieczeństwa?
— Są różne postawy. Ktoś ignoruje problem. Ktoś obawia się, ale nic nie robi. Tym niemniej, są ci, którzy działają. Są osoby prywatne oraz spółki, które przeznaczają konkretną pomoc na konkretne rzeczy. Uczestniczyłem w działalności pewnej grupy, gdzie biznes zasponsorował przygotowanie opracowania, czego potrzebuje obrona kraju. Sądzę, że państwo stworzyło odpowiednie możliwości, aby społeczeństwo mogło wspomóc w ten lub inny sposób bezpieczeństwo kraju. Nie powiedziałbym, że na tym polu nic nie dzieje. Społeczeństwo jest wystarczająco aktywne. Nie zawsze osoby lub spółki wspierające konkretne inicjatywy to upubliczniają. Robią tak nie dlatego, że czegoś obawiają się, po prostu, nie robią tego dla rozgłosu. Trzeba tylko rozumieć, że nigdy nie będzie tak, że 100 proc. społeczeństwa z własnej inicjatywy wesprze obronę i bezpieczeństwo państwa — komentuje Egidijus Papečkys.
Czytaj więcej: Nowy podręcznik dla uczniów „Bezpieczeństwo i obrona kraju”