Więcej

    Koło gospodyń wiejskich na litewskiej ziemi

    Pod hasłem zawartym w tytule rozpoczyna się nowy, atrakcyjny projekt na Litwie! A stało się to możliwe dzięki Fundacji „Polska Gospodyni” z siedzibą w Stołbcach na Podlasiu, która pozyskała na ten cel dotację w konkursie ogłoszonym przez Senat RP i promuje ideę zakładania kół gospodyń wiejskich na Wileńszczyźnie. Rozmawiamy z Aliną Kuźminą, wiceprezeską fundacji.

    Czytaj również...

    Brenda Mazur: Skąd pomysł na promowanie idei kół gospodyń wiejskich na Litwie?

    Alina Kuźmina: To jest niezwykle atrakcyjna idea! Dowodem na to jest 150 lat działalności kół gospodyń wiejskich (dalej: KGW) w Polsce. Obecnie KGW działają niemal w połowie wsi w kraju, reaktywują się stare, powstają nowe. To jest niemal 20 tys. zorganizowanych grup kobiet i mężczyzn, którzy chcą uczynić ze swojej wsi fajne miejsce. Niektóre działają nieprzerwanie od powstania, np. w Janisławicach pod Skierniewicami – pierwsze, założone przez patronkę i pomysłodawczynię aktywizacji i edukowania kobiet wiejskich, Filipinę Płaskowicką. Przed II wojną światową na terenie Rzeczypospolitej działało ponad 4,2 tys. kół (dane z 1937 r.), skupiających blisko 100 tys. kobiet. Organizacje te odegrały istotną rolę w integracji społeczności wiejskich, promując edukację, samopomoc i solidarność wśród kobiet. Również na Wileńszczyźnie działały koła, np. w Ochotnikach niedaleko Bujwidz, w 1936 r. liczyło 24 członkiń. Teraz dla wielu to coś nowego, ale tak naprawdę to nasza wspólna historia.

    I dlatego pomyślała Pani o Wileńszczyźnie?

    Od lat współpracuję z kołami gospodyń wiejskich w ramach Fundacji „Polska Gospodyni”, jestem wydawczynią czasopisma „Gospodyni”, które powstało w 1957 r. jako pismo dedykowane kołom. Po 150 latach działalności przyszedł czas, aby pokazać się na zewnątrz. Wileńszczyzna jest tym obszarem w mojej świadomości, który jest najbardziej predysponowany do wdrożenia założeń działalności koła, choć tak naprawdę atrakcyjność koła polega na tym, że możliwości jest bardzo dużo, w zasadzie ograniczeniem jest tylko nasza pomysłowość i fantazja.

    „Spotkanie z Gospodynią”, czyli Aliną Kuźminą, w Lubajnach w województwie warmińsko-mazurskim
    | Fot. archiwum prywatne

    Dotarła już Pani z projektem na Litwę, odbyło się pierwsze, inicjujące spotkanie w Filii Uniwersytetu w Białystoku, 13 czerwca. Proszę o tym opowiedzieć. Czy znalazła Pani partnerów do realizacji zadania? Czy są zainteresowani?

    W zasadzie zainteresowanie kołami przyszło z Wilna kilka lat temu. Każda współpraca opiera się na kontaktach z ludźmi, niespokojnymi duchami. Takim dobrym duchem z Wilna była Anna Złotkowska, założycielka klubu „Wileńszczyzna jest Kobietą”, która razem z Renatą Mickiewicz ze stowarzyszenia Miledi pojechały ze mną na „Spotkanie z Gospodynią” – to mój autorski projekt dla KGW, podczas którego odbywają się szkolenia z różnych tematów, m.in. jak działać w kole, pozyskiwać finansowanie. Poza wykładami – wspólnie gotujemy, biesiadujemy, zawierają się przyjaźnie, umawiamy się na współpracę. Koleżankom z Wilna bardzo się spodobało, postanowiłyśmy przeflancować ideę na teren Wileńszczyzny.

    Wzięłyśmy udział we wspomnianej przez panią konferencji organizowanej przez Filię Uniwersytetu w Białymstoku w Wilnie, której celem było podkreślenie roli organizacji kobiecych w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego i ich wpływu na lokalną społeczność. KGW mają w tym obszarze bardzo wiele do powiedzenia i zrobienia. Zaprosiłam na konferencję przedstawicielki prężnie działających kół z Kościeliska i Lubajn, które pokazały siłę i możliwości kół. O atrakcyjności tego formatu świadczy fakt, że pozyskałyśmy do projektu wielu partnerów z Wileńszczyzny i z Polski.

    Łatwo jest, zwłaszcza osobom z większych ośrodków miejskich, ulec rozmaitym stereotypom na temat kół gospodyń wiejskich. Ot, grupka starszych pań, które pieką ciasta i dziergają swetry… Czy to jest prawda?

    Nieprawda. Ale po kolei: na każdym spotkaniu z kołami powtarzam kobietom, aby były dumne ze swoich pierogów i ciast i nie dawały się zgasić kpinom o garach. One są strażniczkami tradycyjnej, lokalnej kuchni, która ulega zapomnieniu, wypierana przez obce, owszem wspaniałe, ale jednak nie nasze kuchnie. Pamiętam, że u mojej babci w Podwarańcach każdego ranka w całej wsi jadało się bliny z tartych kartofli na zsiadłym mleku, wieczorem podkłótkę [zupa z roztopionej słoniny lub sadła, które zalewano wrzącą wodą lub mlekiem i zagotowywano; następnie wpuszczano lane ciasto, na koniec dodawano ziemniaki i zaprawiano surowym jajkiem – przyp. red.]. Wiele osób z mojego pokolenia pamięta te rarytasy, ale młodzież? Wątpię. Warto te przepisy spisać z lokalnymi niuansami. Jest masa dawnych przepisów, one nie mogą ulec zapomnieniu.

    Podobnie z historią wsi. Trzeba opowiadać młodszym o dawnych dziejach naszej malutkiej ojczyzny, o ludziach, o obrzędach, wierzeniach, zwyczajach, które stanowią o naszej tożsamości, naszych korzeniach. Ważne jest, by wiedzieć, skąd jesteśmy, wtedy łatwiej jest iść naprzód, być otwartym na innych. Trzeba wszystko utrwalić, dopóki ktoś pamięta, jak dawniej bywało, bo czas leci nieubłaganie, za chwilę będzie za późno. A to jest malutki wycinek działalności kół.

    KGW w Kościelisku na Podhalu – jedno z najbardziej aktywnych kół w Polsce. Ilość realizacji, które ma na koncie to koło, jest imponująca
    | Fot. archiwum prywatne

    Dziś koła gospodyń wiejskich przeżywają renesans. Jak one działają?

    W Polsce koło gospodyń wiejskich może powstać w każdej wsi, mogą mieć one różną formę organizacyjną. Działalność jest społeczna, nieodpłatna. W Polsce funkcjonowanie większości kół reguluje Ustawa o kołach gospodyń wiejskich z 2018 r. [tekst jednolity opublikowany w 2025 r. – przyp. red.], dzięki czemu mają one osobowość prawną i mogą samodzielnie podejmować decyzje o swoich celach. Koła ujęte w rejestrze Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (obecnie większość, ponad 16 tys. kół) raz do roku dostają wsparcie finansowe w zależności od liczby członków: od 2 tys. do ok. 2350 euro.

    Ale to jest dopiero początek. Każde koło może pozyskiwać dodatkowe pieniądze na działalność, startować w dziesiątkach konkursów lokalnych, wojewódzkich, krajowych, ministerialnych, unijnych, współpracować z instytucjami, fundacjami, firmami, jednym słowem z każdym, z kim sobie wymyśli. Z miast do wsi i małych miejscowości przemieszcza się aktywność związana z wykorzystaniem funduszy na działania integracyjne, twórcze, sportowe, inicjuje się tutaj wydarzenia na skalę już nie lokalną, ale regionalną.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Na czym polega ich działalność? Czym się zajmują?

    Dla mnie fundamentalnym obszarem działalności koła jest budowanie kapitału społecznego lokalnie, w swojej wsi. Upraszczając, chcemy poprzez swoją działalność tworzyć fajne miejsce do mieszkania, a na to ma wpływ każda działalność osób zaangażowanych w kole. Koła realizują potrzebę bliskości, spotykania się, rozmowy, dążenia do wspólnego celu. Robią to etapami, od małego do dużego. Zazwyczaj zaczynają od niedużych wydarzeń dla wsi, jak np. spotkań świątecznych, potem realizują tę potrzebę np. poprzez budowę placu zabaw dla dzieci, porządkowanie wspólnych terenów, sprzątanie okolicy ze śmieci, sadzenie kwiatów, organizowanie dla dzieci i dorosłych warsztatów, uczenie ich lokalnych dań czy tradycji, organizowanie świąt patriotycznych, branie udziału w projektach ekologicznych, zapraszanie całej okolicy na Święto Chleba lub Ziemniaka.

    Koła organizują zespoły śpiewacze, kultywują stare obrzędy. Wspierają potrzebujących, opiekują się sąsiadami z niepełnosprawnościami, inicjują spotkania o profilaktyce zdrowia. Nagrywają filmy o obrzędach i zwyczajach, piszą książki o miejscowej kuchni, odtwarzają lokalne tradycyjne ubiory, zbierają stare przedmioty i mają własne izby regionalne. Spisują historię własnych wsi, dokumentują rozmowy ze starszymi mieszkańcami o tym, jak dawniej tu bywało, robią wystawy zdjęć o swoich miejscowościach.

    Panie jeżdżą na wizyty studyjne do innych kół, biorą udział w projektach międzynarodowych. Są koła, które przyczyniają się do wzrostu ruchu turystycznego w swoim regionie, ponieważ koło jest również ambasadorem swojego miejsca na ziemi, które może przyciągnąć innych.

    Impreza KGW w Romanowie w województwie lubelskim – młode pokolenie przejmuje stery!
    | Fot. archiwum prywatne

    Czy w dobie internetu, telewizji z setkami programów koła gospodyń wiejskich mają szansę?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    To jest pytanie, na które koła polskie już odpowiedziały: mają, i to dużą. Człowiek jest istotą społeczną, czyli by nie odwoływać się do frazesów – ma potrzebę spotkania się z innym człowiekiem, pogadania. Koło to wspaniała przestrzeń kobiecej aktywności, rozmowy, gdzie mogą się spotkać, wspierać, tworzyć i działać lokalnie – ale z rozmachem! Mamy w sobie niespożytą energię, przecież my nieustannie myślimy, co by tu zrobić, żeby było lepiej.

    Koło to antidotum na samotność, przebodźcowanie, poczucie bycia jednym z wielu. W kole jesteś częścią konkretnej społeczności. Możesz się zaangażować, wyjść z domu, zrobić coś wspólnie, wpłynąć na lokalne władze, bo w grupie jest siła.

    Z drugiej strony niejedna pani może się wahać, zastanawiać się, czy podoła zaangażowaniu, czy znajdzie czas. Na głowie ogródek, działka, wnuki. Często się słyszy: „Wolny czas na wsi? To żart!”.

    Każda z nas to zna – praca, dzieci, dom, obowiązki. Ale koło to nie jest kolejne zadanie do odhaczenia. To przestrzeń, która daje energię, a nie ją zabiera. Można zacząć od małych kroków – przyjść na spotkanie, włączyć się w jedno wydarzenie. I zobaczyć, jak to działa! Wiele kobiet mówi: „To było coś, czego mi brakowało, choć nie wiedziałam, że tego szukam”.

    Czy młode kobiety może zainteresować taka aktywność w lokalnych społecznościach?

    Zdecydowanie! KGW to dziś świetna przestrzeń dla młodych – mogą tu realizować swoje pasje, działać lokalnie, zdobywać doświadczenie, nawiązywać znajomości, a nawet rozwijać własne marki. Jest mnóstwo przykładów, jak młode kobiety z KGW organizują festiwale, prowadzą warsztaty z fotografii czy kuchni wegańskiej.

    Dzisiaj kobieta prowadzi warsztaty dla sąsiadów, jutro ma odwagę założyć własną firmę, bo koło inspiruje do podejmowania zadań, bycia konsekwentnym w decyzjach i działaniu. Koła to dziś przestrzeń międzypokoleniowa. U boku doświadczonych seniorek, które potrafią zrobić najlepsze pierogi na świecie, działają młodsze kobiety z pomysłami na promocję w social mediach, edukację ekologiczną czy turystykę wiejską. Młodzi od starszych uczą się starych przepisów, nabywają wiedzy o ziołach, a starsi od młodych śmigania po internecie, optymalnego odżywiania.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Anna Lewandowska z KGW „Luba” w Lubajnach i Ewa Słodyczka z KGW w Kościelisku podczas konferencji w Wilnie w czerwcu br. | Fot. archiwum prywatne

    Jakie są Pani dalsze plany związane z tym projektem?

    Zadaniem na teraz jest wyszkolenie ambasadorek projektu. W tym celu zaprosiłam kilka zaangażowanych osób do wzięcia udziału w wizycie studyjnej w kołach gospodyń wiejskich w Polsce. Będziemy na Podlasiu, gdzie współpracująca z nami Fundacja „Okno na Wschód” zorganizuje dla nas warsztaty z liderowania i organizacji koła. Potem odwiedzimy Lubajny i KGW „Luba”, które ma ogromne doświadczenie we współpracy z lokalnymi władzami, instytucjami, organizuje mnóstwo wydarzeń, dba o tradycje.

    A potem pojedziemy do Kościeliska, na Podhale, do ostoi tradycji i obyczajów, jednego z najbardziej aktywnych kół, o którym zawsze mówię jak o wzorcu – ilość realizacji, które ma na koncie to koło, jest imponująca. O tym wszystkim nam powiedzą, pokażą, nauczą. Potem już tylko brać i robić.

    Jak wyobraża sobie Pani współpracę między kołami gospodyń wiejskich z terenów Litwy i Polski?

    Jak coś naturalnego. Bo łączy nas więcej, niż dzieli – język, historia, wspólne wartości. Koła to miejsce, gdzie możemy mówić o swoich wspólnych tradycjach, promować te, które się wyróżniają i czerpać z dorobku wszystkich kultur. Wyobrażam sobie tworzenie sieci zaprzyjaźnionych kół, wspólne projekty kulturalne i kulinarne, bo stół łączy! Marzą mi się też rozmowy o codzienności, bo mamy dużo do przegadania. Chciałabym, żeby panie z Wileńszczyzny, z Litwy poczuły, że są częścią większej wspólnoty – silnej, serdecznej i twórczej.

    Mam nadzieję, że znów się spotkamy i na łamach „Kuriera Wileńskiego” zdamy relację z wizyt i rewizyt pomiędzy kołami. Dowiemy się, co się u nich dzieje. I sądzę, że niejedna pani powie: dzięki kołu gospodyń wiejskich na wsi nie ma nudy!


    Zadanie „Koło gospodyń wiejskich na litewskiej ziemi” jest realizowane dzięki dotacji celowej na dofinansowanie realizacji zadania publicznego z zakresu opieki Senatu RP nad Polonią i Polakami za granicą.

    Dofinansowanie: 115 000 zł, całkowita wartość projektu: 123 900,17 zł.

    Organizacje realizujące zadanie „Koło gospodyń wiejskich na litewskiej ziemi”:

    • Fundacja „Polska Gospodyni” – inicjatorka projektu;
    • Filia Uniwersytetu w Białymstoku w Wilnie;
    • Fundacja „Strefa Wsparcia” (lit. Paramos Sfera) i klub „Wileńszczyzna jest Kobietą”;
    • Wspólnota lokalna „Miledi”;
    • Fundacja „Boženos Artas”;
    • „Rykantų paštas”;
    • Fundacja „Pałac Tyszkiewiczów” w Wace Trockiej;
    • Fundacja „Okno na Wschód”;
    • Koło Gospodyń Wiejskich „Luba” w Lubajnach k. Ostródy;
    • Koło Gospodyń Wiejskich w Kościelisku (Podhale).

    Czytaj więcej: Nie posprzątałam


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 31 (87) 02-08/08/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    „Solidarność”. Krótka historia wielkiego ruchu społecznego

    Co więcej, NSZZ „Solidarność” odegrała też kluczową rolę w zapoczątkowaniu przemian w Europie Środkowo-Wschodniej. Jej powstanie i działalność w latach 80. były inspiracją dla innych ruchów opozycyjnych w krajach...

    Jakub Józef Orliński, supergwiazda opery, niebawem zaśpiewa w Wilnie

    Utalentowany kontratenor ma rzesze wielbicieli. Młody, pełny energii, pozytywnie nastawiony do świata, zaraża optymizmem. Jest mieszanką skromności i przebojowości. Nie sposób go nie lubić. Choć dopiero niedawno skończył trzydziestkę, może...

    Niemiecka – dawne City Wilna

    To była ważna i nowoczesna na owe czasy ulica. To właśnie jej poświęcił cały długi rozdział drugiej części „Wileńskiego ABC” dr Waldemar Wołkanowski, znany i ceniony przez wilnian, i...