Byli też uczestnicy socjaldemokraci
Protesty odbyły się równolegle z procesem zatwierdzania kandydatury Ingi Ruginienė na stanowisko premiera. Wśród uczestników demonstracji znaleźli się obywatele, aktywiści, byli politycy, a także część obecnych socjaldemokratów, którzy dystansują się od nowej większości parlamentarnej.
Wydarzenie rozpoczęło się na placu Daukantasa przed siedzibą prezydenta. Reprezentanci organizatorów przekazali głowie państwa petycję podpisaną przez prawie 80 tys. osób i popartą przez 66 organizacji. W dokumencie wyrażono sprzeciw wobec przyznania stanowisk ministerialnych przedstawicielom Świtu Niemna oraz Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR).
Petycja została przekazana przez m.in. Andriusa Tapinasa, właściciela Laisvės TV, który podkreślił, że demonstranci domagają się przestrzegania zasad państwowych.
Protestujący przeszli marszem główną aleją Wilna — prospektem Giedymina — w kierunku Sejmu, niosąc transparenty z hasłami: „Nie chcemy powrotu do socjalizmu”, „Koalicija z Nemuno dešra = gėdos vyniotinis” (pol. „Koalicja z Kiełbasą Niemna = rolada wstydu”; to gra słów: aušra jest podobne w brzmieniu do dešra), „Kłamcy”.
Na placu Niepodległości ustawiono ekrany, na których transmitowano posiedzenie parlamentu — zgromadzeni wygwizdywali wystąpienia niektórych polityków, w tym starszego socjaldemokraty Remigijusa Motuzasa, który przedstawiał kandydaturę Ruginienė.

| Fot. Žygimantas Gedvila, ELTA
Wypowiedzi protestujących
„To, co się dzieje, jest naprawdę wstydem. (…) Nie wiem nawet, czy warto komentować coś więcej, ponieważ po prostu chciałam wyrazić swoją obywatelską wolę i pokazać, że można to zrobić w piękny i kulturalny sposób” — powiedziała 33-letnia Dovilė Baltutytė, uczestniczka protestu. Jej zdaniem, nowa koalicja powinna być dla socjaldemokratów sygnałem do przemyśleń.
Krytykę podzielał również 31-letni specjalista IT z Wilna, Rokas Budrys. „Nie podoba mi się skład tej koalicji, ich przeszłość i po prostu wydaje mi się, że państwo nie będzie odpowiednio zarządzane” — powiedział. Mężczyzna przyznał, że nie zna szczegółów umowy koalicyjnej, ale jego zaufanie do nowego układu jest zerowe. „Myślę, że być może prezydent wysłucha złożonej petycji i być może Sejm nie zatwierdzi koalicji” — dodał.
„Powiedziałabym, że jest ona jeszcze bardziej haniebna niż poprzednia, ponieważ wyrzucono z niej jedynych nieco bardziej adekwatnych partnerów. A taki zestaw – »Świt Niemna«, partia Waldemara Tomaszewskiego, Ignasa Vėgėlė – budzi niepokój. Taka koncentracja sił antypaństwowych” — mówiła 54-letnia Jūratė, pracująca w branży telekomunikacyjnej.
W podobnym tonie wypowiadał się również kurier Vitalijus Žiekas. „Nie mamy nic przeciwko socjaldemokratom. Wygrali wybory, więc powinni utworzyć koalicję, ale nie z całą tą bandą, którą zebrali” — mówił.
W trakcie zgromadzenia na Placu Niepodległości głos zabrali przedstawiciele środowisk akademickich, prawniczych, medycznych i artystycznych. „Nie zebraliśmy się, aby dokonać przewrotu, co próbuje się przypisać zarówno nam, jak i wam. Nie zebraliśmy się, aby kwestionować wyniki wyborów. Uważam, że zebraliśmy się, aby opowiedzieć się za czystszą i bardziej przejrzystą Litwą” — mówił dziennikarz Šarūnas Černiauskas.
„Po pierwsze, musimy być czujni. Nie możemy pozwolić, aby za zamkniętymi drzwiami handlowano naszą przyszłością. Musimy śledzić ich decyzje, każdy ich krok (…). Po drugie, musimy być głośni. Musimy upubliczniać każdy kompromis, każdą intrygę. Jeśli będą próbowali nas uciszyć, musimy mówić jeszcze głośniej. Po trzecie, musimy pozostać obywatelami. Nie tylko przyjść dzisiaj, ale także przygotować się na następny raz, jeszcze większy, jeśli znów nas oszukają” — mówił pod koniec wydarzenia sam Tapinas.
Odśpiewanie hymnu
Protest zakończył się wspólnym odśpiewaniem hymnu Litwy. Jego uczestnicy jednoznacznie określili powstały układ jako „koalicję hańby”. Główne zarzuty dotyczą braku przejrzystości, włączania do rządu partii z kontrowersyjnymi liderami oraz ignorowania głosu obywateli. W tle trwającego protestu Sejm zatwierdził kandydaturę Ingi Ruginienė na stanowisko premiera. Zmiana na tym stanowisku była konieczna po rezygnacji Gintautasa Paluckasa, która nastąpiła w związku z toczącymi się wobec niego postępowaniami przygotowawczymi i narastającą presją medialną.

| Fot. Žygimantas Gedvila, ELTA
Obecny był mer rej. wileńskiego Robert Duchniewicz
Wśród uczestników protestu obecny był również mer rejonu wileńskiego, socjaldemokrata Robert Duchniewicz. Jego obecność i wypowiedzi odbiły się szerokim echem, zwłaszcza że w odróżnieniu od kierownictwa partii, publicznie wyraził dystans wobec nowej koalicji.
„Demokracja to demokracja, to normalne, że politycy biorą w niej udział, widzę też innych socjaldemokratów” — powiedział.
Duchniewicz ujawnił, że już jesienią miał inne zdanie na temat kierunku tworzenia większości. „Teraz ten format, moim zdaniem, również mógł być inny. (…) Gdyby to zależało ode mnie, jako lidera, prawdopodobnie nie bałbym się pracować w mniejszościowym rządzie z odpowiednimi partnerami” — zaznaczył.
Mówił, że wszedł na scenę, aby „spić emocje protestujących”. „Uważam, że należy popierać procesy demokratyczne”.
Podkreślił też, że popiera nie nową koalicję, ale kandydatkę na premiera. „Jestem tutaj, ponieważ demokracja jest dla mnie, tak jak dla was, podstawą wszystkiego. (…) W demokracji ważne jest, aby słuchać wszystkich grup społecznych” — wypowiedział się.
„Koalicję tworzą partie z mandatem zaufania”
W rozmowie z mediami zdystansował się od zarzutów o nielojalność wobec swojej partii. Podkreślił, że koalicję tworzą partię, które „mają mandat zaufania”.
„Osobiście nie wiem, czy powinienem przepraszać. (…) Mówimy o tworzeniu koalicji partii, które mają mandat zaufania. Podobają mi się czy nie poglądy jednych lub drugich (…), wyraziłem opinię, że nie podobają mi się niektórzy partnerzy, którzy przychodzą. Nie rozumiem, dlaczego są zapraszani do koalicji i ciągną za sobą innych” — stwierdził.
Wcześniej prezydent Gitanas Nausėda w rozmowie z Žinių radijas zadeklarował, że nie powoła ministrów ze Świtu Niemna, to jednocześnie otwarcie dopuszcza powierzenie stanowisk członkom AWPL-ZChR. Tłumaczył, że nie wszyscy reprezentanci tej partii są skrajni, a ugrupowanie „może być wiarygodnym partnerem”.
Co może mieć AWPL-ZChR?
Jak poinformowała AWPL-ZChR na swoich kanałach, frakcja złożona z „chłopów” i „awepeelowców” wynegocjowała dwóch prezesów komitetów sejmowych, dwóch komisji sejmowych, wiceprzewodniczącego Sejmu oraz obsadę w ministerstwach gospodarki, sprawiedliwości, a także wiceministrów w innych ministerstwach. Stanowiska te będą rozdzielone pomiędzy AWPL-ZChR i „chłopami” „w najbliższych tygodniach”.