Więcej

    Dyrektor Liceum im. Adama Mickiewicza w Wilnie: „Przez lata rozwiązywaliśmy cudze problemy”

    Rozmawiamy z dyrektor Liceum im. Adama Mickiewicza w Wilnie, Iwoną Czerniawską. Szkoła to znalazła się na celowniku po ostatnim przygotowanym przez AI (według analizy „Kuriera Wileńskiego”) materiale do mediów, krytykującym zakaz korzystania z telefonów. Tekst był anonimowy, więc szkoła nie przewiduje reakcji. Większa uwaga pada jednak na samą oświatę — „nie nauczamy litewskiego jako języka państwowego!”, akcentuje dyrektorka.

    Czytaj również...

    Apolinary Klonowski: Przejdźmy do liczb. Jak wygląda sytuacja w LAM pod względem pierwszaków i liczby uczniów?

    Iwona Czerniawska: Wciąż liczymy. Mamy sporo nowych uczniów i jesteśmy na poziomie ubiegłego roku. Pierwsza klasa jest nieliczna, podobnie jak rok temu, gdy druga wyrosła do pełnego stanu. Im więcej uczniów i klas, tym łatwiej tworzyć dodatkowe grupy.

    Iwona Czerniawska, dyrektor Liceum im. Adama Mickiewicza w Wilnie.
    Iwona Czerniawska, dyrektor Liceum im. Adama Mickiewicza w Wilnie
    | Fot. Apolinary Klonowski

    Jak jest z uczniami ukraińskimi? Władze zapisywały ich do rosyjskich szkół, że niby bliższe kulturowo.

    Od lutego 2022 r. do naszej szkoły trafiło niewielu uczniów z Ukrainy – ale faktycznie wielu wybierało szkołę polską, bo nie chcieli iść do rosyjskiej, z dość jasnych przyczyn. Choć wiem od innych dyrektorów, że u nich takich osób jest więcej. Podobnie dotyczy to uczniów z Białorusi.

    Z innymi szkołami, np. sąsiednim „Konarskim”, współpracujecie czy konkurujecie?

    Współpracujemy i wymieniamy informacje między dyrektorami, choć oczywiście konkurujemy, jak wszystkie szkoły, o dzieci. Trzeba pamiętać, że konkurencją dla polskich szkół są także szkoły rosyjskie, litewskie i prywatne. Zdarza się przecież często, że rodzic decyduje się np. na szkołę rosyjską, a nie polską – w takim przypadku tracą wszystkie polskie szkoły, a nie jakaś konkretna.

    Podręczników polskich wciąż nie ma, np. z matematyki?

    Podręczniki do nauczania języka litewskiego w szkołach mniejszości nadal nie są przygotowane. W przypadku innych podręczników problemem jest brak tłumaczeń, a ich wydanie jest znacznie droższe. Stąd odwieczna epopeja „Macierzy Szkolnej”, która dokłada wielkich starań w poszukiwaniu środków na tłumaczenia i wydanie podręczników dla naszych uczniów.

    Czy w ramach stowarzyszenia „Macierz Szkolna” odbywają się regularne spotkania?

    Odbywają się. Ostatnio w lutym i na wiosnę. W sprawie języka litewskiego, zwiększania godzin, czy jest to możliwe. W tej sprawie ustaliliśmy, że nie da się tego zrobić od razu. W końcówce roku szkolnego od organu prowadzącego szkoły w Wilnie otrzymaliśmy zadanie, by na poziomie szkoły początkowej własnymi siłami zwiększyć liczbę godzin litewskiego. Zostawiono nam wolną rękę. Żadna szkoła nie zdecydowała się robić tego kosztem języka ojczystego.

    Czyli nie ma pomysłu, jak w przypadku braku wsparcia ministerstwa nauczać języka państwowego?

    Już nie nauczamy litewskiego jako języka państwowego…

    Słucham?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Nie uczymy litewskiego jako języka państwowego. My go nauczamy jako ojczystego – jest jednolita dla wszystkich uczniów Litwy podstawa programowa przedmiotu „Język litewski i literatura” i podręczniki przygotowane pod ten program. A jakie są środki nauczania? Takie, jakie są dla szkół litewskich, gdzie litewski jest ojczystym. Podręczniki są te same, co dla Litwinów – dzieci, których językiem domowym jest litewski. Egzaminy, sprawdziany, wymagania są te same.

    Powtórzę się: dla nas jest to tzw. drugi język, ani ojczysty, ani język obcy. Jako państwowego nie uczymy tego przedmiotu od ponad 10 lat. I nikt jeszcze z pomocą do nas nie przyszedł. Jedyna propozycja to zwiększanie liczby godzin. Bez odpowiedniej, poważnie opracowanej metodyki nauczania to nie przynosi rewolucyjnych zmian.

    Litewski nie funkcjonuje jako państwowy, ale coś więcej. Coś pomiędzy państwowym a ojczystym. Jeszcze nie ojczysty, ale już nie państwowy, litewski nie jest też obcy – uczniowie dorastają w tym środowisku.

    Tymczasem wrzuca się nas do jednego worka ze szkołami rosyjskimi, które mają dużo większy problem z językiem litewskim. W jaki sposób to wyjaśnić opinii publicznej, aby rozdzielać te wyniki? Według danych TVP Wilno w tym roku polskie szkoły osiągnęły poziom zdawalności języka litewskiego jak szkoły litewskie. Gorzej statystyka wygląda, kiedy Polaków wrzuca się do worka z mniejszościami narodowymi.

    W ramach osobistego zainteresowania przejrzałam wyniki niektórych szkół polskich i litewskich, działających w jednej miejscowości. Zobaczyłam różnicę w litewskim, ale zdawalność innych egzaminów jest podobna. Problem w tym, że nikt najpewniej na potrzeby podsumowań nie wyłapuje wyników uczniów klas polskich, które funkcjonują w szkołach dwu- i trójjęczyznych – w statystykach figurują razem, jako wynik konkretnej szkoły. I dlatego, moim zdaniem, nie widać realnego obrazu.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Przez lata mówiąc o zdawalności szkół mniejszości narodowych, rozwiązywaliśmy cudze problemy. Nasze szkoły z językiem litewskim dobrze dają radę. Nie będę wypowiadała się za szkoły dwu- i trójjęzyczne.

    Gdy rozmawialiśmy poprzednio, mówiła Pani, że wchodzi „kaupiamasis vertinimas”, czyli „ocenianie zbiorcze”, aby odciążyć uczniów przed maturami. Jak to ma się teraz?

    Od dwóch lat obowiązuje nowy system matur z egzaminem pośrednim, w 2024 r. zwany „tarpinis egzaminas”, a od 2025 r. jest to pierwsza część egzaminu maturalnego. Uczeń może zebrać część punktów do końcowego wyniku już w trzeciej klasie gimnazjalnej, co – moim zdaniem – rozkłada naukę w czasie i sprzyja systematyczności. Krytycy mówią o mnożeniu egzaminów, ale ja w tym sens widzę. Terminy matur są obecnie planowane, mają się rozpocząć już w okolicach Wielkanocy – dla trzecich klas litewski ustny, a dla czwartych język obcy.

    W „Kraszewskim” z języka rosyjskiego dla nowych polskich uczniów zrezygnowano. Jak jest w LAM?

    W naszej szkole język rosyjski od dawna nie był realizowany w pełnym zakresie – od 20 lat pojawiał się w ostatnich dwóch latach szkoły średniej jako przedmiot do wyboru i to wystarczało do dobrego przygotowania uczniów do egzaminu, nawet, o dziwo, bardzo dobrego.

    Nie mamy praktyki drugiego języka obcego. Szkoły mniejszości narodowych to miejsce w oferowanej liście przedmiotów mają zarezerwowaną na naukę literatury i języka ojczystego.

    Na korytarzu uczniom o pięknie i wartości języka polskiego przypomina wieszcz, Adam Mickiewicz
    | Fot. Apolinary Klonowski

    Słyszałem efekty na boisku. Uczniowie mówili między sobą po polsku, co nie jest znowu takie oczywiste przy polskich szkołach w Wilnie. Zatem gratulacje. Jednak czy pogląd macie taki sam radykalny, jak w „Kraszewskim”, który podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”, że „jeśli ktoś ma inne zapatrywanie na swój język ojczysty, to być może wybrał nie tę szkołę”?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    To zasługa rodziców, dziadków i nauczycieli. A moją rolą jest przypominać uczniom o znaczeniu języka ojczystego. Zgadzam się z poglądem, że skoro rodzice wybrali polską szkołę, to uczeń powinien uczyć się polskiego i jak najwięcej skorzystać na tym korzystać. Przy okazji rozmów z uczniami proszę ich, by przypomnieli sobie, dlaczego rodzice wybrali im tę szkołę.

    A jeśli uczeń nie zgadza się z wyborem rodziców?

    Czasem ktoś rzuci argument, że szkoły sam nie wybierał. Nie rozwijam tego tematu. Trzeba pamiętać, że nasza społeczność jest różnorodna – są uczniowie z rodzin wielojęzycznych.

    Zastanawia jednak to, dlaczego niektórym łatwiej jest ustawić interfejs telefonu po rosyjsku niż po polsku. Staram się wtedy z nimi rozmawiać i to wyjaśnić.

    Przede wszystkim staram się zrozumieć, dlaczego w polskiej szkole, w litewskim państwie, w polskiej rodzinie i z polskimi nauczycielami, niektórzy ustawiają telefon na rosyjski i oglądają rosyjskie treści. Takie zjawisko istnieje, nie udawajmy, że jest inaczej.

    No to daję miejsce na reklamę: czym LAM może się pochwalić?

    Bardzo się cieszę, że kolejny rok rozpoczęliśmy tzw. dniem powrotu do szkoły. Odbywa się drugiego dnia roku szkolnego i służy płynnemu przejściu uczniów (i nauczycieli) do trybu „szkoła”. Odbywają się dłuższe spotkania z wychowawcami, w czasie których uczniowie planują cele uczenia się, integrują się, nowi się poznają z klasą, planowane są działania klas na rok szkolny. Są prowadzone przez szkolnych specjalistów – psychologów, pedagoga szkolnego, pedagoga specjalnego, logopedę – zajęcia czy warsztaty, sprzyjające integracji klas czy pozwalające uczyć się poznawać siebie.

    Cieszę się, że po roku oczekiwania wreszcie otrzymaliśmy szkolenia dla nauczycieli z edukacji włączającej – temat zawsze był ważny, a teraz nabiera szczególnego znaczenia, bo szkoły dostają więcej możliwości uczenia się w tym zakresie.

    Co do samego budynku szkoły – Samorząd Miasta Wilna przygotowuje projekt renowacji. Jest on już na etapie pozwoleń budowlanych, a prace musiałyby ruszyć latem. Plan obejmuje nie tylko standardowe prace, jak ocieplenie czy wymiana instalacji, ale też przemieszczenie niektórych pracowni i przearanżowanie przestrzeni zgodnie z nowoczesnymi wymogami wzornictwa uniwersalnego. Budynek także otrzyma lifting.

    Nasza rozmowa miała się zacząć od kwestii ważniejszych. Tymczasem ostatnie „anonimki” w mediach dyktują nam inaczej. Pojawiło się anonimowe „stanowisko społeczności rodzicielskiej liceum”, w którym autorzy sprzeciwiają się zakazowi telefonów w Pani liceum. Analiza redakcji pod kątem typografii, konstrukcji, argumentacji, stylistyki i kontekstu pozwala stwierdzić, że najpewniej przygotowane to było przez sztuczną inteligencję. Czy pojawiła się odważna osoba, która nieanonimowo sprzeciwia się zakazowi telefonów w szkołach?

    Chcę udokładnić, że mówić należy o ograniczeniu, a nie zakazie, używania przez uczniów w czasie szkolnym ich prywatnych urządzeń mobilnych. Ze strony, jak to nazwano w omawianym liście, „społeczności rodzicielskiej”, mamy duże poparcie. Owszem, przychodzili uczniowie i zgłaszali potrzebę poprawek tych ustaleń.

    Wbrew twierdzeniom omówiliśmy to na radzie liceum. Tak jak pan redaktor miał okazję usłyszeć w rozmowach z innymi dyrektorami, dużo odpowiedzialności jest przekazane szkołom, co cieszy, ale równocześnie też wprowadza niejakie trudności w realizacji tego, co nakreśliło ministerstwo.

    Od kiedy są rekomendacje ministerstwa, a nie zarządzenie, przewidywaliśmy od początku na łamach „Kuriera Wileńskiego”, że będzie to prowadziło do konfliktów, ponieważ ministerstwo zrzuca odpowiedzialność na szkoły. Takie stanowisko wyrażał dyrektor „JP2” i nie tylko. Czy zatem ten scenariusz spełnia się?

    Tak to wygląda, ale na razie spokojnie sobie to wyjaśniamy. Gdyby sięgnąć do korzeni, temat ten był wielokrotnie poruszany na radzie szkoły. Miałam też okazję odbyć kilka indywidualnych rozmów z rodzicami; niektórzy sami przychodzili i sygnalizowali, a nawet naciskali, że należy coś zrobić w tej sprawie. Nie dostrzegam tutaj żadnych, przesadzonych ograniczeń, wszystko odbywa się w ramach wytycznych Ministerstwa Oświaty. Dodam jeszcze, że nauczyciel może zaplanować lekcję z wykorzystaniem uczniowskich smartfonów. Regulamin szkolny, podobnie jak ustawy, są kwestią otwartą; można nad nimi dyskutować, może być korygowany, nawet jeśli zostały już zatwierdzone.

    Czy prócz tej „anonimki” do szkoły wpłynęła jakaś petycja lub podpisane oświadczenie?

    Nie, do liceum nic nie wpłynęło. Jedyny sprzeciw, jaki odnotowaliśmy, to ten anonimowy, o którym mówi pan redaktor. Nikt nie wziął za to stanowisko odpowiedzialności, czyli reakcji nie przewidujemy. Za to są najstarsi uczniowie, którzy wyrażają swój punkt widzenia.

    Jaki to punkt widzenia?

    Aby podejść do sprawy mniej restrykcyjnie i uwzględnić ich sytuację – bo oprócz tego, że są uczniami, mają też różne inne zobowiązania w ciągu dnia – jesteśmy na razie umówieni na dyskusję. Mają też przygotować swoje propozycje, więc zobaczymy, jak to się rozwinie.

    Rozmawiałem już z rodzicami uczniów Pani liceum. Nie ma sprzeciwu wobec zakazu telefonów…

    Jestem przekonana, że rodzice dobrze rozumieją, jakie wyzwania oraz możliwości niesie ze sobą cyfrowy świat. Powiedziałabym nawet, że to na rodzicach spoczywa większa odpowiedzialność, niż na szkole. To oni, dając dziecku do ręki smartfona, wprowadzają je w świat cyfrowy i świat technologii, więc powinni być świadomi konsekwencji; muszą wyjaśniać dziecku, do czego służy smartfon i z jakimi zagrożeniami może się zetknąć. Przecież nawet dorośli padają ofiarą dezinformacji czy oszustw, więc tym bardziej trzeba przygotować dziecko do korzystania z inteligentnego urządzenia z dostępem do treści internetowych. Szkoła również ma tu swoją rolę, obecnie rozważamy udział w kolejnej edycji projektu realizowanego przez Centrum Etyki Cyfrowej, który uczy mądrego korzystania z telefonów i relacji w świecie cyfrowym. Jesteśmy w trakcie ustalania szczegółów współpracy.

    Specjalistka w tematach dezinformacji i wpływu telefonów na młodzież, Anna Rzepa, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” podkreślała, że jako dorośli mamy zerowy wpływ na młodzież.

    Edukujemy wszystkich, a kto i ile skorzysta – to już jego sprawa. Nauczyciele, mimo szkoleń, mają w tej kwestii ograniczone możliwości i nie są w stanie zrobić wszystkiego i za wszystkich. Dlatego zapraszamy też inne osoby, które innymi drogami próbują dotrzeć do młodzieży. Robimy, ile się da – jak w życiu.

    Czytaj więcej: Nastolatkowie kontra Big-techy. Czy polskie szkoły na Litwie wezmą przykład z Gdyni?

    Nikt kotu nie podniesie ogona, jak on sam?

    Miałam okazję usłyszeć, że młodzież uważa, że wie lepiej i że to, co im się proponuje, jest banalne. Rozumiem ich maksymalizm – wszystko ma być wielkie i stuprocentowe. A jednak to właśnie drobne kroki, powtarzane regularnie, przynoszą efekt. Nawet jeśli sami tego nie dostrzegą, ktoś im w tym może towarzyszyć, wskazywać kierunek. Od tego jesteśmy.

    Świeży przykład z Nepalu: zakazano na jeden dzień mediów społecznościowych (nie telefonów). Efekt – zamieszki, 18 ofiar. Rząd szybko się wycofał, nie dali rady. LAM nie ma takich obaw?

    Mamy świadomość wątpliwości i oporu – to naturalne przy wprowadzaniu zmian i ograniczeń. Proszę sobie przypomnieć pandemię i kwestię noszenia maseczek w pomieszczeniach. W przypadku dyskusji o wpływie smartfonów każda strona powołuje się na inne badania.

    Nas niepokoją te, które wskazują na szkodliwość i uzależniający charakter mediów społecznościowych. Dlatego współpracujemy z organizacjami, które mówią młodzieży również o innym obliczu mediów, o zagrożeniach stąd wynikających. Już nacieszyliśmy się tylko cudownymi stronami internetu; czas nauczyć się żyć ze świadomością istnienia jego ciemnej strony. Sama technologia nie jest zła. Mamy w szkole wyposażone sale w ekrany, komputery klasy, ale musimy umieć z niej korzystać właściwie.

    Laptopy dla uczniów?

    Są też laptopy dla uczniów. Sprzęt nie stoi bezużytecznie – mogą z niego korzystać nauczyciele wszystkich przedmiotów z uczniami. Natomiast techniczne egzekwowanie ograniczenia korzystania z telefonów jest trudne, ale konieczne.

    W rozmowie z „Kurierem Wileńskim” dyrektor „Kraszewskiego” Helena Juchniewicz wspomniała, że u nich obowiązuje system „gabinetowy”. Dziecko oddaje w czasie lekcji, po lekcji odbiera telefon na przerwę, bo nie ma szafek, bo musiałby być oddzielny pracownik. Jak to działa w Państwa liceum?

    Regulamin już obowiązuje, ale wciąż go testujemy. Znamy opisane zasady, u nas trochę inaczej to działa teraz. Telefony rano zbierają wychowawcy i przechowują u siebie, a gdy ich nie ma – uczniowie zostawiają je w szatni na numerek.

    Tak naprawdę świat cyfrowy najbardziej pochłaniał uczniów w czasie przerw – to były gry, śledzenie TikToka i wysyłanie tam swoich, nagranych w czasie szkolnym, filmików, a nawet rozróby na Telegramie.

    Czytaj więcej: Helena Juchniewicz: Bez metodologii i podręczników sama liczba godzin języka litewskiego niewiele da

    Czyli wtedy działa to na zaufanie.

    Musimy tego zaufania uczyć. Jeśli się umówiliśmy na pewne zasady, to musimy się dostosowywać. Jednak, gdy ustalenia są łamane, włączane są kontrola i ograniczenia.


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 37 (104) 13-19/09/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Prezydent Nausėda odwiedził rejon solecznicki. Mówił nie tylko o poligonie

    Spotkanie z PalewiczemPrezydent rozpoczął dzień od złożenia kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym Gintarasa Žaguniusa – pierwszego litewskiego strażnika granicznego, który zginął na służbie po odzyskaniu niepodległości przez Litwę. Następnie udał...

    Od grudnia pociąg Litwa-Polska trzy razy dziennie. Tam jednak trasa się nie kończy

    Szybsze połączenie i więcejW kwietniu pisaliśmy o planach polepszenia połączenia kolejowego Wilno–Polska. W czerwcu informowaliśmy o pierwszych listach intencyjnych oraz o tym, że 15 grudnia pociąg z Wilna będzie...

    Pietkiewicz ma 2-letni plan na Forum Wileńskie. „Inna rola niż Polskie Kluby Dyskusyjne”

    Apolinary Klonowski: Jest pani nową prezes Forum Wileńskiego. Gratulujemy. Gdy zakładane było Forum Wileńskie, gdy wyłaniała się władza, forum wybrało na prezesa prof. Jarosława Wołkonowskiego. Wtedy była pani posłanką,...