W wielu placówkach już pojawiły się regulaminy: telefony mają pozostać w plecakach, szafkach, a czasem w specjalnych skrzynkach przy wejściu. W zaproponowanych poprawkach do Ustawy o oświacie zaleca się, aby szkoły przygotowały regulaminy do 1 września 2026 r.
Na pierwszy rzut oka brzmi to racjonalnie. Ale czy naprawdę wystarczy „zabrać ekran”, by zadbać o dobrostan cyfrowy dzieci i nauczycieli?
Europejski raport European Schoolnet (EUN) Annual Report 2024 (dostępny na stronie www.eun.org) przynosi ważne ostrzeżenie: nadmiar technologii to problem, ale równie niebezpieczna jest jej ślepa demonizacja. Zamiast prostych zakazów potrzebujemy mądrej higieny cyfrowej, rozumianej jako sztuka korzystania z technologii w sposób świadomy, bezpieczny i celowy.
Co mówi Europa o dobrostanie cyfrowym
EUN, sieć zrzeszająca 34 ministerstwa edukacji, wskazuje, że szkoły w całej Europie stoją dziś wobec wspólnego wyzwania: jak utrzymać równowagę między technologią a człowiekiem. Nauczyciele coraz częściej skarżą się na przeciążenie cyfrowe, a uczniowie – na rozproszenie i spadek koncentracji.
Raport zwraca uwagę, że czas spędzony z ekranem sam w sobie nie jest jeszcze wskaźnikiem problemu. Kluczowe jest, co i po co robimy online. Uczniowie potrafią spędzać godziny w mediach społecznościowych, ale też tworzyć filmy, animacje, programy edukacyjne – jeśli nauczyciel potrafi pokierować ich aktywnością. Dlatego EUN ostrzega: jednolite zakazy nie działają. W szkołach, które wprowadziły całkowite ograniczenia korzystania z telefonów, początkowa poprawa wyników była krótkotrwała – uczniowie faktycznie lepiej koncentrowali się przez kilka tygodni, ale później wracały stare schematy. Z czasem młodzież zaczynała szukać obejść: korzystała z zegarków inteligentnych, komunikatorów online podczas przerw lub po prostu przenosiła swoje cyfrowe życie poza szkołę.
Szkoła w punkcie zwrotnym
Na Litwie temat zakazów używania w szkole telefonów wywołał żywą dyskusję. Jedni rodzice i nauczyciele chwalą decyzję ministerstwa, argumentując, że dzieci odzyskają uwagę i nauczą się rozmawiać twarzą w twarz. Inni pytają, czy szkoła nie zamienia się w miejsce kontroli zamiast edukacji. W kilku szkołach, które już wprowadziły zakaz telefonów, nauczyciele zauważyli więcej rozmów na przerwach i mniej nagrań w sieci. Ale też pojawiły się nowe napięcia: uczniowie przemycający urządzenia, spory o wyjątki, rodzice domagający się kontaktu z dzieckiem.
Największy problem polega jednak na tym, że regulaminy często nie idą w parze z edukacją cyfrową. Uczniowie wiedzą, że „nie wolno”, ale nie wiedzą „dlaczego”. Nie rozumieją, jak działa mechanizm przyciągania uwagi w aplikacjach, co oznaczają dane, które przekazują twórcy aplikacji, ani jak rozpoznać, że są przemęczeni ekranem. W efekcie szkoła traci okazję do uczenia świadomego korzystania z technologii, które jest istotą higieny cyfrowej.
Higiena cyfrowa nie polega na eliminacji technologii, lecz na kształtowaniu relacji z nią. To umiejętność utrzymania równowagi między czasem online i offline, rozumienia własnych nawyków, kontrolowania powiadomień i dbania o odpoczynek mózgu. To także kompetencja krytyczna – rozpoznawanie manipulacji, dezinformacji czy emocjonalnych pułapek w sieci.
Przykład z jednej z wileńskich szkół: nauczycielka zaproponowała uczniom eksperyment, który polegał na tym, by przez tydzień prowadzić „dziennik ekranowy”. Uczniowie zapisywali, kiedy i po co sięgają po telefon. Wynik? Średnio 96 razy dziennie, z czego połowa z przyzwyczajenia, bez celu. Po tygodniu część uczniów sama zaproponowała „strefy offline” podczas przerw. To właśnie higiena cyfrowa w praktyce – nie przymus, lecz refleksja.
Dlaczego same zakazy to za mało?
Z badań EUN wynika, że zakazy wprowadzone bez rozmowy i współtworzenia zasad mogą przynieść skutki uboczne: uczniowie czują się traktowani jak podejrzani, a nie partnerzy, część przenosi aktywność w sieci do ukrytych kanałów, brak towarzyszącej edukacji cyfrowej pogłębia różnice między dziećmi z domów, w których rozmawia się o technologii, a tymi, które uczą się jej z TikToka.
Edukacja cyfrowa nie powinna polegać na „odcinaniu od technologii”, ale na uczeniu wyboru. Tak jak uczymy dzieci zasad zdrowego odżywiania, nie zakazując jedzenia słodyczy, tak powinniśmy uczyć zasad zdrowego korzystania z sieci: rozumienia granic, odpoczynku, prywatności i szacunku dla innych użytkowników.
Nowe regulacje dają szkołom autonomię w tworzeniu zasad i to ich największa zaleta. Każda placówka może dostosować reguły do wieku uczniów i specyfiki środowiska.
Zamiast gotowych wzorców, warto tworzyć żywe dokumenty, które będą się zmieniać wraz z potrzebami.
Oto kilka przykładów, które mogą zainspirować do tworzenia żywego dokumentu: szkoła w rejonie kowieńskim wprowadziła „godziny offline” na przerwach, ale podczas lekcji projektowych uczniowie mogą korzystać z telefonów do zadań badawczych; w szkole w Kownie – rodzice podpisują z dzieckiem umowę o odpowiedzialnym korzystaniu z urządzeń, a szkoła organizuje warsztaty o higienie cyfrowej; część nauczycieli wykorzystuje funkcje telefonów do robienia zdjęć czy nagrywania do tworzenia własnych materiałów edukacyjnych, ucząc przy okazji etyki cyfrowej i ochrony danych.
Takie rozwiązania łączą dyscyplinę z edukacją – nie budują muru między „technologią a szkołą”, lecz most.
Od zakazu do kultury cyfrowej
Obowiązek tworzenia zasad korzystania z telefonów to dopiero początek drogi. Prawdziwym wyzwaniem jest wprowadzenie w szkołach kultury cyfrowej, opartej na zaufaniu, dialogu i odpowiedzialności.
Europejski raport przypomina, że dobrostan cyfrowy uczniów zależy nie tylko od tego, ile czasu spędzają przy ekranie, lecz także od jakości relacji z nauczycielami, rówieśnikami i samymi sobą.
Zamiast więc pytać, „czy pozwolić na telefony?”, zapytajmy: jak nauczyć dzieci mądrze z nich korzystać? Bo w świecie, w którym cyfrowość jest codziennością, to nie zakaz, lecz świadomość jest prawdziwą formą ochrony.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 46 (131) 15-21/11/2025
