Hejnał, zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego, to „melodia grana przez trębacza o określonej porze z wieży kościelnej, ratuszowej lub w obozie; też: sygnał grany na trąbce”. Sam wyraz ma pochodzenie węgierskie i oznacza świt, jutrzenkę lub pobudkę.
Mit i prawda
Najsłynniejszym polskim hejnałem z pewnością jest hejnał mariacki grany z północnej wieży kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Krakowie. Pierwsze wzmianki o krakowskim hejnale pochodzą z 1392 r. Tenże hejnał jest transmitowany przez Polskie Radio. Po raz pierwszy nadano go 16 kwietnia 1927 r. Wyróżnikiem krakowskiego hejnału jest to, że jego melodia w pewnym momencie się urywa.
Zgodnie z legendą podczas najazdu mongolskiego na ziemie polskie w 1241 r. strażnik pełniący wartę na wieży mariackiej, aby ostrzec mieszkańców przed nacierającym wrogiem, zagrał na trąbce. Trafiony strzałą nie dograł melodii do końca. Ile jest prawdy w legendzie? Prawdą niepodlegającą dyskusji jest najazd mongolski na Europę. Po podboju Rusi imperium mongolskie skierowało wzrok na Europę łacińską. Atak rozpoczął się na kilku kierunkach.
„Wiosną 1241 r. Mongołowie pobili Niemców, Polaków i Węgrów w dwóch starciach, do których niemal jednocześnie doszło na Węgrzech i w Polsce. 9 kwietnia pod Legnicą armia pod wodzą Ordy rozbiła księcia Henryka i jego niemiecko-polską jazdę. Dwa dni później, w odległości 676 km na południowy wschód od Legnicy, armie Batu i Subedeja starły się z siłami Beli na równinie Mohi nad rzeką Sajo” – pisze Marie Favereau w książce „Orda. Jak Mongołowie zmienili świat”.
Europę uratowała śmierć przywódcy mongolskiego chana Ugedeja. Armia mongolska odmaszerowała wówczas na wschód.
Bunt Żeligowskiego
O ile najazd tatarski jest faktem historycznym, o tyle historia z hejnalistą nie ma potwierdzenia w źródłach. Prawdopodobnie legenda przywędrowała z Azji Środkowej. „Skąd się ten hejnał bierze, trudno powiedzieć. Nazwa jest węgierska. Wiemy, że są pewne związki z Samarkandą. Mówi się o legendzie, o nagłym przerwaniu melodii hejnału na skutek tego, że ów trębacz został ugodzony strzałą z łuku” – mówił na antenie Polskiego Radia prof. Wiktor Zin, znany polski architekt.
Wilno również miało swój hejnał. Grany był z dzwonnicy katedry wileńskiej. Historyk, działacz społeczny, autor licznych prac dotyczących Wilna Waldemar Wołkanowski twierdzi, że wileński hejnał po raz pierwszy został zagrany w październiku 1919 r. podczas uroczystego otwarcia Uniwersytetu Stefana Batorego. Na kolejny hejnał trzeba było czekać rok. Zagrano go po zajęciu Wilna przez „zbuntowane” oddziały Lucjana Żeligowskiego.
Wówczas po raz pierwszy odegrano melodię „Roty” Marii Konopnickiej. Pomysł z „Rotą” wyszedł od Zygmunta Nagrodzkiego. – Nagrodzki doprowadził rzecz do końca, czyli zainstalowanie melodii „Roty” na wieży katedralnej. Najpierw dostał oficjalne pozwolenie komendanta miasta Wilna, mjr. Stanisława Bobiatyńskiego, oraz kuratora katedry, ks. prałata Adama Sawickiego. Porozumiał się następnie z trębaczami jedynej znajdującej się w tym czasie w Wilnie orkiestry wojskowej. Trębacze z tej orkiestry zgodzili się grać za 35 marek „od występu”. Od tej pory każdego dnia dwóch trębaczy grało jedną zwrotkę „Roty” z wszystkich okien wieży – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Wołkanowski.
Zdaniem naszego rozmówcy wybór wiersza Marii Konopnickiej nie był przypadkowy. Miał bezpośredni związek z utworzeniem Litwy Środkowej. Chodziło przede wszystkim o zdanie: „Nie damy ziemi, skąd nasz ród”. Te słowa miały być swoistą deklaracją mieszkańców dotyczącą przynależności Wilna i Wileńszczyzny.
Chrzestny Piłsudskiego
Przybliżając historię wileńskiego hejnału, warto kilka zdań poświęcić Zygmuntowi Nagrodzkiemu. Przyszły oświatowiec, społecznik i przedsiębiorca przyszedł na świat w 1865 r. w Zułowie. Ojciec Józefa Piłsudskiego był ojcem chrzestnym Zygmunta.
Nagrodzki za swoją działalność patriotyczną został zesłany do Pskowa. Przez prawie całe życie był związany z Wilnem. W 1898 r. powołał do życia tajną organizację – Towarzystwo Rzemieślników, które prowadziło również działalność oświatową. Po 1905 r. wydawał kalendarze i tanie książki dla mieszkańców wsi. Podczas I wojny światowej stworzył sieć stołówek dla najbiedniejszych. Po wojnie, w latach 1922–1927, był radnym miejskim. Zmarł w maju 1937 r. Został pochowany na Rossie.
Granie „Roty” z dzwonnicy, jak zaznacza Waldemar Wołkanowski, nie wszystkim przypadło do gustu. Jednym z przeciwników „Roty” był prof. Zygmunt Jundziłł. Znanemu wileńskiemu prawnikowi nie spodobał się wers: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”.
– Autor artykułu pisał, że tak mogliby śpiewać Murzyni, Hererowie, ale nie Polacy, gdyż mocarstwowej rasie śpiewać tego tekstu się nie godzi. Polska według Jundziłła to znaczące państwo od Tatr do morza. Dalej pisał, iż „o germanieniu dzieci nie było już mowy. A kto by nam plunął oczywiście nie w twarz, ale na metr przed nami, toby wszystkie trzonowe żeby stracił. »Rota« więc to stanowczo nie hymn narodowy, a jej słowa nie są słowami do śpiewania. To trzeba sobie szczerze powiedzieć. Bo gdyby przetłumaczyć je Francuzowi czy Anglikowi, to krew ze wstydu mogłaby zalać czaszkę” – cytuje słowa profesora Wołkanowski.
Krytyczne uwagi
Protest poparli również Stanisław Cat-Mackiewicz oraz Konstancja Skirmunttówna. Dlatego od 1927 r. grano melodię „Witaj, Panno, nieustanną czcią wszystkich ludzi”, którą śpiewano na część Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Hejnał przetrwał do 1939 r. W odróżnieniu od hejnału mariackiego hejnał z dzwonnicy katedry wileńskiej bywał krytykowany, ponieważ trębacze często fałszowali.
– Wileński hejnał grano nadal mimo krytycznych uwag, w każdy dzień o godz. 12 w południe. Hejnał tworzył pewną całość z dźwiękami dzwonów. W 1938 r. w wileńskim „Słowie” zaproponowano, aby podobne do hejnału dźwięki uruchomić w formie mechanicznej na dzwonnicy kościoła św. Teresy przy Ostrej Bramie i wówczas stworzony by został harmonizujący ze sobą i nastrojowy nastrój – mówi Waldemar Wołkanowski.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 46 (131) 15-21/11/2025
