Więcej

    Afrykańska beczka prochu tli się. Jeden pucz się udał, drugi nie

    Mówi się o Czarnym Lądzie jako o kontynencie przyszłości, zarówno z powodu demografii (rosnąca gwałtownie, coraz młodsza populacja), jak i bogactw naturalnych (w tym metal ziem rzadkich). Tym bardziej niepokoją odwrót Zachodu z Afryki i rosnące wpływy Chin, Rosji, ale też monarchii Zatoki Perskiej, Iranu i Turcji.

    Czytaj również...

    To również sprawia, że Afryka to kontynent z największą liczbą konfliktów zbrojnych, wojskowych zamachów stanu, szerzących się islamistycznych rebelii i kleptokracji, gdzie rządzą przez dekady „demokratycznie” wybierani wciąż ci sami 80- i 90-latkowie.

    Afryka to dziś najbardziej niestabilny pod względem polityki i bezpieczeństwa kontynent świata. To w Afryce w ostatnich latach notuje się najwięcej śmiertelnych ofiar dżihadu (walki islamu przeciw „niewiernym”). To Afryka w ciągu ostatniej dekady była miejscem ponad 20 wojskowych puczów, w dużej części udanych. Zewnętrzne mocarstwa – od Rosji po Zjednoczone Emiraty Arabskie – walczą o wpływy, wysyłając najemników i podsycając konflikty zbrojne (np. Libia, Sudan, Demokratyczna Republika Konga, Republika Środkowoafrykańska).

    Do tego dochodzą spory międzypaństwowe przyjmujące formę zbrojną lub grożące wybuchem walk (Maroko vs Algieria, Etiopia vs Erytrea, Demokratyczna Republika Konga vs Rwanda). Jeśli jednak o destabilizację bezpieczeństwa chodzi, największymi problemami są ekspansja zbrojnego islamizmu oraz pucze wojskowe. Często jedno jest połączone z drugim – czego najlepszym przykładem jest Sahel.

    Dżihad i junty

    W ostatnich tygodniach w Afryce Zachodniej doszło do dwóch puczów wojskowych: udanego i nieudanego. Udany miał miejsce w Gwinei Bissau, pierwszym na świecie narkopaństwie. Choć i tu są wątpliwości, czy to nie była maskarada, mająca zapobiec wyborczemu zwycięstwu kandydata opozycji. Nieudany miał miejsce w położonym jakieś 1,5 tys. km na wschód Beninie.

    Oba wydarzenia pokazują, że swoista moda na zamachy stanu w Afryce się nie zakończyła. Tylko ostatnie pięć lat to udane pucze w leżących w pobliżu Gwinei: Mali, Burkina Faso, Nigrze, Czadzie, Sudanie i Gabonie. Mówi się już o „pasie junt” rozciągającym się przez Sahel, niemal od Atlantyku po Morze Czerwone.

    Pretekstem do przejęcia władzy przez wojsko zazwyczaj była nieudolność cywilnych rządów, wspieranych przez Zachód (głównie Francję), w walce z islamistami. Junty znajdują nowego sojusznika, głównie w Rosji. Ale wagnerowcy (dziś Korpus Afrykański) też sobie z dżihadem nie radzą, za to eksploatują lokalnych sprzymierzeńców gospodarczo i politycznie.

    W efekcie mamy ogromny obszar aktywności coraz groźniejszych islamskich rebeliantów spod znaku Al-Kaidy i Państwa Islamskiego. Obecnie najgorzej wygląda sytuacja w trójkącie Mali–Burkina Faso–Niger oraz w basenie jeziora Czad. Islamiści wchodzą coraz śmielej do sąsiednich krajów: Senegalu, Wybrzeża Kości Słoniowej, Beninu, Togo i Kamerunu. Rebelia nie gaśnie też w Republice Środkowoafrykańskiej.

    Do tego dodać trzeba regionalne zbrojne konflikty – mniej lub bardziej gorące – w Libii, na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga (ofensywa wspieranego przez Rwandę ruchu M23), najkrwawszą na kontynencie wojnę domową w Sudanie, konflikty w Rogu Afryki (rząd Etiopii vs prowincja Tigraj, Somaliland vs Somalia, konflikt Etiopii z Erytreą, islamiści z Al-Szabab w Somalii) oraz rosnącą islamistyczną rebelię na północy Mozambiku.

    Nie można też zapominać o wrzeniu w Ugandzie i Tanzanii. Po zachodniej stronie kontynentu jest rebelia Frontu Polisario w Saharze Zachodniej, separatyzm Tuaregów, wyścig zbrojeń Maroka i Algierii, tudzież rosnące antyzachodnie nastroje i groźba wojskowej interwencji USA w Nigerii, gdzie masowo mordowani są chrześcijanie.

    Kontynent patriarchów

    Jednak to nie oznacza, że cała Afryka jest pogrożona w wojnach, zagrożona dżihadem. Większość państw na kontynencie to wciąż jednak demokracje. Choć zazwyczaj demokracje ułomne, fasadowe, skorumpowane (vide: Angola, Zimbabwe czy nawet RPA). Ich największym problemem jest słabość instytucji mających równoważyć władzę urzędu prezydenta.

    Najmłodszy kontynent świata jest więc rządzony przez najstarszych przywódców. W wielu przypadkach pozostają oni u władzy przez dziesiątki lat. Prezydent Kamerunu Paul Biya ma 92 lata. Rządzi krajem od 1982 r. W październiku ogłoszono, że wygrał po raz kolejny…

    Alassane Outtara ma lat 83. On rządzi Wybrzeżem Kości Słoniowej „zaledwie” od 2010 r. I będzie rządził nadal, bo dostał niemal 90 proc. głosów w niedawnych wyborach.

    Nie są to odosobnione przypadki: pięciu urzędujących afrykańskich przywódców państwowych sprawuje władzę już od ponad trzech dekad. W październiku wygrał kolejny raz wybory w Malawi 85-letni Peter Mutharika. W styczniu Yoweri Museveni, 81-letni prezydent Ugandy, sprawujący urząd od 40 lat, będzie się ubiegał o reelekcję. Inny scenariusz niż wybranie go ponownie nie jest brany pod uwagę.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Teodoro Obiang Nguema Mbasogo (ur. 1942) rządzi niepodzielnie Gwineą Równikową od 1982 r. Denis Sassou-Nguesso (ur. 1943) jest prezydentem Konga od 1997 r., a wcześniej był nim w latach 1979–1992. Isaias Afewerki (ur. 1946) rządzi Erytreą od momentu uzyskania niepodległości (oderwała się po krwawej wojnie od Etiopii), czyli 1993 r.

    Wojskowi rządzą przez kryzysy

    Jednak w ostatnich latach kilku długoletnich przywódców zostało obalonych lub w inny sposób opuściło swoje stanowiska. W 2017 r. prezydent Angoli José Eduardo dos Santos ustąpił po 38 latach sprawowania władzy, a prezydent Zimbabwe Robert Mugabe został zmuszony do opuszczenia stanowiska w wyniku wojskowego zamachu stanu po 37 latach.

    Dwa lata później Umar al-Baszir z Sudanu został obalony po trzech dekadach sprawowania władzy. W 2021 r. Idriss Déby z Czadu, który również rządził przez 30 lat, zginął w wyniku starcia z rebeliantami na polu bitwy. W sierpniu 2023 r. prezydent Gabonu Ali Bongo Ondimba został obalony przez wojsko po prawie 14 latach sprawowania władzy.

    Biya, Museveni, Outtara i inni utrzymują się przy władzy, osłabiając polityczną opozycję. Jednak wybory mogą się stać iskrą zapalną, która sprawi, że frustracja spowodowana represjami politycznymi przerodzi się w niepokoje społeczne. Młodzi ludzie w krajach, gdzie średnia wieku wynosi 19 lat, mogą szukać inspiracji na całym kontynencie, np. w protestach pokolenia Z na Madagaskarze lub niedawnych zamieszkach w Kenii i Maroku.

    Niestety, „dożywotni” prezydenci trzymają się władzy tak kurczowo, że na ogół jeśli ją tracą, to nie na rzecz społeczeństwa, demokratycznej opozycji i sfrustrowanego młodego pokolenia, ale na rzecz armii, która umiejętnie wykorzystuje wszelkie polityczne kryzysy.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Dlatego Afrykę – zwłaszcza w obliczu wycofywania się z kontynentu tradycyjnie wpływowych tutaj Francji, Wielkiej Brytanii czy USA – czekają nie renesans demokracji, ale kolejne wojskowe pucze. Pułkownicy, niezważający na prawa człowieka, wolność słowa i demokrację, wolą współpracować z mocarstwami, które nie będą im patrzyły na ręce – sięgać po inwestycje z Chin, broń z Turcji, dolary ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i najemników z Rosji.

    Czytaj o podejściu tatarskich muzułmanów do prawa litewskiego: Szariatu nie można stosować wybiórczo


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 51 (146) 20/12/2025 – 02/01/2026

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Trump uderzył w rosyjskich gigantów naftowych

    Weszły w życie sankcje na największe rosyjskie koncerny naftowe tego kraju: Rosnieft i Łukoil. Jeśli Waszyngton będzie konsekwentny w ich egzekwowaniu – zwłaszcza w odniesieniu do klientów Rosji (sankcje...