Kierowcy stołecznej zajezdni trolejbusowej są niezadowoleni, ich zdaniem, z ciężkich warunków pracy oraz traktowania ze strony kierownictwa i rozważają ogłoszenie strajku. Pierwszym ostrzeżeniem dla władz zajezdni i samorządu była wczorajsza pikieta pracowników zajezdni przy siedzibie samorządu Wilna.
– Chcemy, aby traktowano i szanowano nas jak ludzi, a nie zwracano się do nas niczym do bezużytecznych przedmiotów – powiedziała „Kurierowi” Danuta Iljina, przewodnicząca związku zawodowego zrzeszającego kierowców oraz pracowników stołecznej zajezdni trolejbusowej „Vilniaus troleibusai”.
Zdaniem przewodniczącej, sytuacja w spółce staje się coraz gorsza. Kierownictwo spółki od stycznia, gdy się rozpoczęła kampania, lansowana przez rząd premiera Kubiliusa, „zaciskania pasa” i oszczędzania woli oszczędzać kosztem zwykłych kierowców, a nie administracji. – Kierownicy spółki, mówią nam, że skoro ich wynagrodzenia są mniejsze o 15 proc., musimy się zgodzić z tym, że nasze również się obniżą. Zapominają tylko o tym, że gdy zarabia się po 5 000 – 10 000 litów, to mniej boleśnie odczuwa się zmniejszanie wynagrodzenia, podczas gdy zwykli kierowcy, którzy zarabiali 2 100 – obecnie dostają zaledwie 1 600 litów – powiedziała Iljina. Jej zdaniem, nie jest to pierwszy raz, gdy kierownicy spółki wolą zapomnieć o tym, że ich wynagrodzenia znacznie są większe, niż kierowców, którzy pracują w ciężkich warunkach, mają nadgodziny i są skazani na zaledwie 1500 – 2000 litów wynagrodzenia. Kierowcy zarzucają kierownictwu nie tylko, że nie troszczą się o szeregowych pracowników, ale również oskarżają go o korupcję i naruszania Kodeksu Pracy. Iljina w rozmowie z „Kurierem” powiedziała, że „w spółce żaden dział administracji nie pracuje zgodnie z ustawami”.
Tymczasem Vaidotas Antanavičius, dyrektor należącej do stołecznego samorządu spółki „Susisiekimo paslaugos” jest zdania, że „w zajezdni trolejbusowej wszystko jest w porządku, administracja działa dobrze i utrzymuje poprawne stosunki z większością pracowników, którzy wolą pracować”. Antanavičius jest przekonany, że wszystkie pikiety, grożenie kierownictwu zajezdni i stołecznemu samorządowi są przejawem ambicji kierownictwa związku zawodowego zajezdni. Związku, który próbuje obecnie umocnić swoje pozycje wśród kierowców i zbić tzw. kapitał polityczny.
– Związkowcy skarżą się, że odebrano nadgodziny, tymczasem chyba zapominają, jak przecież od kilku lat sami walczyli o to, aby dodatkowe godziny pracy były zmniejszone – powiedział Antanavičius. Zdaniem dyrektora, zarzuty związkowców na temat, że dla kierowców zbyt drastycznie są zmniejszane wynagrodzenia, a kierownictwo utrzymuje prawie takie same – nie są prawdą. Dyrektor twierdzi, że obecnie wynagrodzenia kierownictwa spółki „Vilniaus troleibusai” zmniejszyły się nie o 300 litów jak kierowców trolejbusów, a co najmniej o 1000 litów.
– Kierownictwo od lat składa różne obietnice, ale nic nie działa w tym kierunku, więc teraz jednak zamierzamy walczyć o nasze prawa – o godne wynagrodzenia i dobre warunki pracy. Jeżeli nasze kierownictwo nie wysłucha naszych próśb, będziemy strajkować – podsumowała Iljina.