W piątek Litwa obchodzi kolejną rocznicę tragicznych wydarzeń 13 stycznia 1991 roku.
Litwa obchodzi Dzień Obrońców Wolności, którzy przed 21 laty, pod wileńską Wieżą Telewizyjną i gmachem Litewskiego Radia i Telewizji, stanęli do nierównej walki z sowieckimi komandosami i czołgami.
W przededniu obchodów tragicznych wydarzeń, podczas których zginęło 14 osób „Kurier” postanowił zrobić sondę z pytaniem: „Co wtedy prowadziło ludzi pod Wieżę Telewizyjną?”. I wyruszył na ulicę Sausio 13-toji.
„Zawsze cierpieli, cierpią i będą cierpieć zwykli ludzie. Wtedy właśnie zwykli obywatele dyżurowali przez całą noc pod Wieżą Telewizyjną. Tu, pod naszymi oknami, żeby nie zamarznąć, tańczyli, śpiewali i wypijali. Nie, nie było konfliktów. Tylko czekali.
Obserwowaliśmy wszystko przez okna balkonu. Baliśmy się wychodzić z domu. Słyszeliśmy też strzały z okien sąsiedniego bloku i te, pod wieżą…” — spacerując i obserwując przyszykowania do obchodów Dnia Obrońców Wolności pod Wieżą Telewizyjną powiedziała pani Anastasija, 87-letnia mieszkanka wileńskich Karolinek, która na ulicy Sausio 13-toji z mężem mieszka już od 35 lat.
Jak powiedziała, ludzi do walki o wolność, pod wieżę, prowadziła miłość do ojczyzny. Kobieta przyznała, że nie wie, czy i dzisiaj ludzie zachowaliby się tak samo.
— Ofiary przypadkowych kul oraz ci, co polegli pod gąsienicami czołgów nie wiedzieli, o jaką wolność giną. Nie takiej Litwy bronili. Co dzisiaj mamy po 20 latach z hakiem? Niskie emerytury, bezrobocie, wysokie ceny… Moja emerytura to 600 litów, z których 400 idzie na opłatę za mieszkanie. Bogu dzięki, że jeszcze żyje mój mąż! Otrzymuje rentę inwalidzką, jego emerytura jest większa… — trzymając za rękę 93-letniego męża, dodaje Anastasija.
Od wczesnego ranka pod Wieżą Telewizyjną pracownicy układali drwa na ognisko, które zgodnie z planami na pamiątkę krwawym wydarzeniom miało być wczoraj wieczorem zapalone.
Wczoraj przed południem ulica Sausio 13-toji była na wpół pusta. Tylko czasem można było zobaczyć spacerujących starszych ludzi, matki z dziećmi, czy też osoby wyprowadzające psy.
— Nie mam nic do powiedzenia na temat tej nieszczęśliwej trzynastki. Ani ja, ani moja rodzina nie mieszkaliśmy wtedy w tych stronach. Nie mamy niczego wspólnego z tymi wydarzeniami. Jednak do dzisiaj nas, Rosjan, nazywają okupantami — wyprowadzając na spacer psa wypalił Wiktor.
— Oczywiście, że warto było walczyć o naszą wolność! Ta walka dała nam niepodległość! Mój ojciec był partyzantem. Ucierpiał od stalinizmu. A więc ja musiałem też walczyć! Wtedy miałem 45 lat i poruszony powszechnym duchem narodowości z wszystkimi czuwałem pod wieżą. Byłem gotowy zginąć za Litwę! — mówi nam 66-letni Stasys, mieszkaniec ul. Sausio 13-toji.
Jak powiedział, można narzekać na obecne władze i prowadzoną przez nich politykę, bo winić innych jest najłatwiej.
— Obecna władza jest zła? Ale przecież to my ją wybraliśmy. Chcemy coś zmienić? To bierzmy aktywny udział w wyborach. Zacznijmy być obywatelami swego kraju. Nie ma już tych czasów, kiedy za nas decydowano i wszystko robiono. Trzeba samym zabrać się do roboty. Możemy stworzyć lepszą Litwę, ale musimy zacząć zmieniać się sami. Minęło już 21 lat i te krwawe wydarzenia na zawsze zostaną w mej pamięci. Jednak w obronie naszej niepodległości gotowy jestem przeżywać to jeszcze i jeszcze raz — dodał Stasys.
— Gdyby nie odwaga i aktywność tych ludzi, którzy w 1991 roku 13 stycznia stanęli w obronie naszej wolności, dzisiaj być może bylibyśmy Rosjanami albo tworzylibyśmy jeszcze inne państwo. Jednak dzisiaj mamy wolność słowa, druku! — mówi Kristupas, uczeń pierwszej klasy Wileńskiego Gimnazjum w Karolinkach.
— Gdyby historia chciałaby się powtórzyć, bez wątpienia byłbym pierwszy, który stanął do walki! — dodał Marius, kolega z klasy Kristupasa.
***
Zdaniem Ireny Degutienė, przewodniczącej Sejmu, wydarzenia 13 stycznia roku 1991 przyczyniły się do upadku Związku Radzieckiego. Oprócz tego, jej zdaniem, pokazały one, że „o przyszłość swego kraju można walczyć nie tylko za pomocą siły, lecz wartości ludzkich — patriotyzmu, jedności i miłości do ojczyzny”.