Tradycją już się stała coroczna wizyta ks. Edmunda Jaworskiego z Poznania na wileńską Rossę. Na czele kilkuosobowej grupy uczestniczącej w akcji „Poznaniacy Rossie” przybył obejrzeć uratowane groby.
Co roku ks. Jaworski zachęca dołączyć nowe osoby do akcji. Tym razem również przybył on z grupą motocyklistów z różnych motoklubów w Polsce. Współpraca „Kuriera” z księdzem Edmundem w dziele ratowania najstarszej wileńskiej nekropolii trwa już od trzynastu lat. Od początku objął on patronat nad tym szczytnym projektem. Dzięki hojności poznaniaków zostało odnowionych 13 grobowców i pomników, a wszystko to kosztowało blisko 300 tys. litów.
Nie jeden obiekt został wykonany niemal na nowo, od szczątków. Ksiądz najbardziej jest dumny z odrestaurowanej kaplicy Malinowskich. Operacja nad obiektem trwała dwa lata. Perłą i kolejnym powodem do dumy darczyńców jest odrestaurowany grobowiec Gimbuttów.
Otrzymać pozwolenie na renowację obiektów od władz cmentarza, to nie lada wyzwanie.
— Chciałbym podziękować wykonawcom i opiekunom akcji, którzy pilnują i zabezpieczają odnowę grobów pod względem prawnym. Mimo płatności z poślizgiem, prace zawsze zostają wykonane do końca — mówi ks. Jaworski. W tym roku ksiądz przestaje być patronem tej akcji. Trzonem działalności zostanie młodzież kulturalno-historycznego stowarzyszenia im. hrabiego Adolfa Bnińskiego. Nie oznacza to jednak, że ksiądz Eda Jaworski rezygnuje ze swej działalności na rzecz wileńskiej Rossy.
Podczas wizyty goście z Polski obejrzeli odnowiony zabytkowy pomnik Felicjanowi Nowodniczańskiemu (zmarł w 1913 roku). Przed renowacją był on prawie całkowicie zniszczony. Poznaniacy więc na miejscu mogli obejrzeć namacalne wyniki pracy restauratorów.
W następnym roku planowane jest rozpoczęcie prac odnowy dachu kaplicy Jeleńskich, znajdującej się przy bramie głównej cmentarza. Ceramiczna dachówka jest prawie całkowicie zniszczona i jeśli w najbliższym czasie nie będzie ona odremontowana, dach zacznie przeciekać i zabytkowy obiekt może być zniszczony. Prace konserwatorskie rozpoczną się w następnym roku. Potrwają prawdopodobnie około dwóch lat.