Litewscy policjanci popisali się ostatnio niebywałym pozerstwem, a zarazem usłużnością. Zatrzymanemu do kontroli kierowcy wręczyli mandat, ale kierowca mógł go nie przyjąć, uiszczając pewną opłatę bezpośrednio do kieszeni policyjnych mundurów, których wydaje się, wciąż pieniądz nie hańbi.
Wynikł jednak pewien problem, bo kierowca był bez gotówki. Ale z kartą, więc policjanci odstawili „klienta” do najbliższego bankomatu, by móc odebrać w gotówce „im należne”. Zostali przyłapani. Na szczęście.
Dziś nadkomisarz policji ubolewał, że jego służbę społeczeństwo ocenia po złych przykładach, a nie według dobrych prac wykonanych. I w sumie ma rację, że trzeba oceniać i to, co dobre i to, co złe.
A ocena jest, niestety, niekorzystna, bo w badaniach korupcji na Litwie policja od lat plasuje się w czołówce najbardziej skorumpowanych instytucji. Więc żeby to zmienić, samych narzekań komisarza nie wystarczy. Potrzeba też więcej dobrych czynów, ale przede wszystkim pracy od podstaw. Ale i tego nie wystarczy, bo trzeba też mocnej motywacji. Finansowej też, żeby policjant, jeśli już, zatrzymujący kolejny samochód do kontroli nie widział w nim portmonetki na czterech kółkach, lecz naruszyciela porządku. Bo nie od dziś wiadomo, że jaka płaca taka praca jest.