Rozwój sytuacji wokół syryjskiej wojny domowej pokazuje, że zaangażowanie się Rosji w konflikt po stronie prezydenta Baszar el-Asada wcale nie przyśpieszy zakończenia rozlewu krwi.
I choć rosyjska propaganda codziennie obficie serwuje informacje o skutecznych, bo celnych, nalotach na pozycje terrorystycznego Państwa Islamskiego (IS), światowe media donoszą o rosyjskich atakach głównie na pozycje powstańców walczących z el-Asadem, na domy mieszkalne i obiekty cywilne.
Ataki te potęgują na Bliskim Wschodzie antyrosyjskie nastroje i już nie tylko dżihadyści z IS wypowiadają Rosji świętą wojnę, ale też umiarkowane ugrupowania powstańcze jednoczą się przeciwko „rosyjskiej okupacji”.
W tym tygodniu liderzy ponad 40 takich ugrupowań podpisali wspólną deklarację wzywającą przeciwników syryjskiego prezydenta do wypowiedzenia wojny także jego sojusznikom — Rosji i Iranowi.
Również islamscy duchowni Arabii Saudyjskiej wzywają wiernych do „świętej wojny” po stronie islamistów przeciwko sprzymierzeńcom syryjskiego prezydenta. Sama Arabia Saudyjska wchodzi w skład międzynarodowej koalicji zwalczającej Państwo Islamskie i wspierającej syryjskich powstańców.
Te gromkie deklaracje i oświadczenia na razie nie robią żadnego wrażenia na Kremlu, którego siły codziennie atakują pozycje syryjskich powstańców oraz częściowo siły Państwa Islamskiego. Z komunikatów rosyjskiego Ministerstwa Obrony wynika, że Rosjanie stawiają znak równości między terrorystami Państwa Islamskiego i walczącą z siłami syryjskiego prezydenta umiarkowaną opozycją, bo w doniesieniach o rosyjskich nalotach mówi się o „zniszczeniu pozycji terrorystów”, niezależnie od tego, czy rosyjskie bomby spadały na pozycje IS, czy na pozycje powstańców, czy w ogóle na obiekty cywilne.
— Jest to wojna informacyjna — odpowiada na zarzuty Moskwa i twierdzi, że uderzenia są precyzyjne w cele terrorystów.
Tymczasem już nie tylko poszczególne państwa, jak Turcja, Arabia Saudyjska, USA i Wielka Brytania, ale też NATO wzywa Rosję do zaprzestania nalotów na pozycje powstańców i obiekty cywilne.
W poniedziałek została zwołana pilna narada organizacji, której głównym tematem były rosyjskie działania w Syrii.
„Sojusz wyraża głębokie zaniepokojenie rosyjską obecnością wojskową w Syrii, zwłaszcza atakami rosyjskiego lotnictwa na Hamę, Homs i Idlib, których ofiarami padła ludność cywilna, a nie Daesh (określenie Państwa Islamskiego). Sojusz wzywa Federację Rosyjską do natychmiastowego zaprzestania ataków na syryjską opozycję i cywili i koncentracji wysiłków na walce z Państwem Islamskim” — napisano w poniedziałkowym oświadczeniu NATO.
Sojusz wyraził też zaniepokojenie z powodu naruszenia przez Rosję przestrzeni powietrznej Turcji. Według tureckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w sobotę i niedzielę doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej przez rosyjskie samoloty. Ankara podała, że rosyjskie myśliwce SU-30 i SU-24 naruszyły powietrzną granicę Turcji w regionie Hatay.
„Sojusz wyraża stanowczy sprzeciw wobec naruszenia przestrzeni powietrznej Turcji i potępia naruszanie przestrzeni powietrznej NATO” — czytamy w poniedziałkowym oświadczeniu NATO. Mówi się w nim też, że rosyjskie działania w Syrii stanowią najwyższe zagrożenie.
Tymczasem Rosja potwierdziła fakt naruszenia przestrzeni powietrznej Turcji i wytłumaczyła się, że… zawiniła pogoda.
Tymczasem telewizja CNN podała, że po zaangażowaniu się w wojnę w Syrii z powietrza Rosja szykuje się do operacji naziemnej. Według źródeł telewizji w Pentagonie, do Syrii przerzuca się uzbrojenie i siły wojskowe z Rosji i Iranu. Nie wyklucza się, że operacja naziemna będzie również skierowana przeciwko siłom opozycji syryjskiego prezydenta.
Według ekspertów wojskowych, może to doprowadzić do bezpośrednich starć rosyjskich sił z siłami koalicji arabsko-zachodniej, która wspiera syryjskich powstańców. Koalicja uważa, że zakończeniu konfliktu w Syrii sprzyjałoby odejście Baszara el-Asada.
Taki właśnie warunek stawiają Stany Zjednoczone do ewentualnej współpracy z Rosją przeciwko Państwu Islamskiemu.
Rosja jednak broni dyktatora i twierdzi, że jest on jedynym gwarantem zakończenia konfliktu w Syrii. Sam el-Asad również jest przekonany, że pokonanie IS i pokój w Syrii jest możliwy tylko z jego udziałem.
„Ustalenia poza granicami Syrii nie ma dla nas znaczenia” — oświadczył Baszar el-Asad niedawno w wywiadzie dla irańskiej telewizji. Zaznaczył, że inicjatywa rosyjska „musi odnieść sukces” i podkreślił, że w przeciwnym razie syryjski konflikt „zniszczy cały region”.