Sejm odrzucił rządową propozycję rozłożenia faktycznie na wszystkich mieszkańców Litwy kosztów utrzymania „gwaranta energetycznej niepodległości”, jak często jest nazywany statek-terminal gazowy „Independence” („Niepodległość”). Do przyjęcia poprawek w pierwszym czytaniu zabrakło kilku głosów.
We wtorek za nowelizacją ustawy o terminalu gazu skroplonego przegłosowało 43 posłów, 54 było przeciwko, zaś 2 wstrzymało się od głosu. Rządowa propozycja ostatecznie nie wylądowała jednak w koszu, lecz została zwrócona jej autorom do dopracowania. Pracę nad nią będzie kontynuowało Ministerstwo Energetyki.
Jego szef Rokas Masiulis przekonywał posłów, że rządowa propozycja pozwoli stworzyć zrównoważony i długoterminowy system finansowania, utrzymywania i pracy terminalu gazowego oraz połączonej z nim infrastruktury.
Według nowej regulacji, koszta utrzymania terminalu LNG byłyby rozłożone proporcjonalnie na wszystkich odbiorców gazu w zależności od ich mocy odbiorczych surowca. Oznacza to, że tzw. częścią składową kosztów utrzymania terminalu byłyby obciążone wszystkie spółki mające możliwość odbioru gazu. Są to głównie producenci energii cieplnej i elektrycznej. W efekcie „część składowa kosztów” utrzymania „gwaranta niepodległości energetycznej” byłaby wkalkulowana w rachunki za prąd i ciepło.
Jak tłumaczył minister Masiulis, nie oznaczałoby to jednak wzrostu tych rachunków dla wszystkich, bo w dużych miastach, jak na przykład w Wilnie czy Kownie, ceny za ogrzewanie nawet spadłyby o kilka procent, bo pracujące głównie na gazie gospodarki cieplne tych miast już teraz są obciążone kosztami utrzymania terminalu. Rozłożenie tych kosztów na wszystkich potencjalnych odbiorców gazu zmniejszałoby obciążenie tych spółek cieplnych. Oznaczałoby to jednak, że ceny za ogrzewanie poszłyby w górę tam, gdzie do produkcji energii cieplnej wykorzystywano biopaliwo. Są to głównie gospodarki cieplne rejonów i małych miejscowości na prowincji.
Minister Masiulis podkreślał jednak, że jeśli nie nastąpi zmiana rozliczeń kosztów utrzymania terminalu zgodnie z rządową propozycją, to z powodu obciążeń finansowych gospodarek komunalnych cena na energię cieplną w dużych miastach wzrosłaby nawet o kilkanaście procent, nie zważając nawet na to, że cena gazu obecnie jest znacznie niższa niż kilka lat temu. Propozycja zmiany finansowania kosztów utrzymania „Independence” byłaby już trzecią z rzędu. Sam terminal działa niespełna rok. Wcześniej odbiorców gazu obowiązywała klauzula, że 25 proc. zużywanego gazu musi pochodzić z terminalu. Potem przedsiębiorstwa, główne energetyczne, oraz zakłady chemiczne „Achema” w Janowie (największy odbiorca gazu na Litwie) zostały obciążone (w sumie 40 przedsiębiorstw) tzw. częścią składową kosztów utrzymania terminalu. Jednak i takie rozwiązanie nie zapewniło stabilnego finansowania utrzymania „gwaranta energetycznej niepodległości”. Proponowane ostatnie rozwiązanie obciążałoby wszystkich możliwych odbiorców gazu w zależności jednak od ich potencjału, a nie faktycznych potrzeb. Według ekspertów, taka regulacja spowoduje odejście producentów energii cieplnej od tańszego biopaliwa na rzecz droższego gazu.
Wynajmowanie statku-terminalu „Independence” od jego norweskiego właściciela, utrzymanie i zabezpieczenie stabilnej pracy obiektu będzie kosztować Litwę od 150 do 200 tys. USD dziennie w ciągu najbliższych 10 lat. Problem polega też na tym, że obecnie gaz z terminalu jest znacznie droższy niż oferuje rosyjski dostawca „Gazprom”. Co więcej, na Litwie jest nadmiar tego gazu, bo kraj nie wykorzystuje zapewnionych dostaw w umowie z „Gazpromem”. Termin tej długoterminowej umowy wygasa za rok, ale jak twierdzi szef resortu energetyki, zakontraktowanego Litwie gazu wystarczy jeszcze co najmniej na parę lat.
Jak już wcześniej pisaliśmy, obecny problem uzależnienia kraju od nadmiaru gazu rozwiązywałaby jego sprzedaż na Ukrainę, tym bardziej, że Kijów wyraża zainteresowanie takimi dostawami. Łącza gazowe między krajami prowadzą jednak przez Białoruś, a co najważniejsze, należą do „Gazpromu”. Rosjanie z kolei nie wyrażają zgody na przesyłanie gazu z Litwy na Ukrainę, bo jak mówią, nie mają zbędnych mocy przesyłowych.
Sytuację może zmienić dopiero połączenie gazowe Litwy z Polską, ws. budowy którego w najbliższy czwartek zostanie podpisana umowa. Wilno liczy, że wtedy można będzie sprzedawać gaz na Ukrainę przez Polskę. Transgraniczny gazociąg powstanie jednak najwcześniej w 2020 roku. Co więcej, Polska jest sama zainteresowana sprzedażą gazu nie tylko na Ukrainę, ale też na Litwę i do pozostałych krajów bałtyckich. To zainteresowanie zwłaszcza wzrośnie po uruchomieniu pracy terminalu gazowego w Świnoujściu. Właśnie w poniedziałek miało miejsce jego uroczyste otwarcie.