W tym tygodniu odbędą się negocjacje ws. uregulowania sytuacji w Syrii, w których wezmą udział Rosja, Turcja, Arabia Saudyjska i Jordania. Poinformował o tym przebywający z wizytą w Madrycie John Kerry, sekretarz stanu USA. Byłaby to pierwsza od lat szansa na wypracowanie przez społeczność międzynarodową planu zakończenia wojny w Syrii.
Podczas konferencji prasowej w hiszpańskiej stolicy Kerry poinformował, że negocjacje będą poświęcone przywróceniu konfliktu syryjskiego na drogą politycznego uregulowania. Jak zapowiedział, rozmowy mają się odbyć w najbliższych dniach.
Zdaniem międzynarodowych obserwatorów, na pozytywne wyniki tych negocjacji trzeba będzie jednak zaczekać, jeżeli w ogóle zakończą się one wypracowaniem wspólnego stanowiska. Główny problem polega na tym, że zachodnio-arabska koalicja na czele z USA i Arabią Saudyjską, za podstawowy warunek uregulowania konfliktu w Syrii uważa odejście prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
Rosja z kolei, wspierana głównie przez Iran, stoi jednak na stanowisku, że syryjski dyktator jest jedynym prawnym przedstawicielem Syrii i jedynym gwarantem politycznego uregulowania sytuacji w kraju.
Ze względu na ten poważny rozgłos jeszcze w ubiegłym tygodniu unicestwiła się próba podjęcia rozmów ws. sytuacji w Syrii. Stany Zjednoczone odmówiły przyjęcia w Waszyngtonie rosyjskiej delegacji w tej sprawie na czele z premierem Dmitrijem Miedwiediewym. Odrzuciły też propozycję Rosjan wysłania swojej misji negocjacyjnej do Moskwy. Jedynym momentem zbliżającym strony do wspólnego mianownika jest złagodzenie przez stronę amerykańską stanowiska ws. odejścia syryjskiego prezydenta.
Miesiąc temu ten sam John Kerry oświadczył, będąc w Londynie, że prezydent Syrii musi odejść, ale jak zaznaczył, nie musi to nastąpić natychmiast. Zdaniem Kerry’ego, to, kiedy Baszar el-Asad miałby odejść, musiałoby wynikać właśnie z negocjacji. Wtedy też Amerykanin zaapelował do strony rosyjskiej, by użyła swoich wpływów i przekonała syryjskiego prezydenta do podjęcia rozmów.
W tym czasie Rosja nie tylko nie podjęła prób perswazji wobec syryjskiego dyktatora, ale też wsparła go militarnie rozpoczynając 30 września regularne naloty na pozycje przeciwników Baszara el-Asada. Rosyjskie wsparcie z powietrza pomogło syryjskiemu prezydentowi nie tylko powstrzymać ofensywę jego przeciwników, ale też przystąpić do kontrataku.
W ubiegły piątek oddziały el-Asada, wspierane na lądzie przez siły Iranu i Libanu oraz przez rosyjskie samoloty z powietrza, ruszyły na Aleppo, główny bastion antyasadowskiej opozycji. Ta ofensywa kolejny raz potwierdziła, że prawdziwym celem rosyjskiej interwencji nie była deklarowana walka z terrorystycznym Państwem Islamskim, lecz zniszczenie walczącej z el-Asadem opozycji umiarkowanej, którą z kolei wspiera Zachód.
Zdaniem ekspertów zaostrzenie walk może spowodować nową falę uchodźców, która ruszy na Europę. Zachodni przywódcy podejmują wobec tego desperackie kroki, by zapobiec zalewowi Europy przez nową falę uchodźców. Kanclerz Niemiec Angela Merkel w niedzielę udała się z wizytą do Turcji, nie zważając nawet na fakt, że za dwa tygodnie w tym kraju odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne, a jej wizyta u prezydenta Recepa Erdogana zostanie odebrana jako wsparcie dla jego partii w wyborach.
Tymczasem sam Erdogan i jego rządy są krytykowane przez organizacje międzynarodowe o łamanie praw człowieka i ograniczanie swobód politycznych. Tym niemniej, przed swoją wizytą nad Bosfor Angela Merkel oświadczyła, że niezależnie od rozwoju wydarzeń w Turcji wyraźnie poprze nadanie temu krajowi statusu państwa bezpiecznego. Oznaczałoby to, że Europa nie musiałaby już przyjmować uchodźców z tego kraju, ale przede wszystkim też, że Europa uznaje Turcję za państwo, w którym nie ma prześladowań politycznych.
Turecki prezydent, w którego kraju znajduje się około 2 mln uchodźców z Iraku i Syrii, łapie wiatr w żagle i chce wynegocjować z niemiecką kanclerz pomoc finansową w wysokości 3 mld euro na utrzymanie u siebie uchodźców oraz przyśpieszenie negocjacji ws. członkostwa Turcji w UE i ułatwień wizowych dla obywateli Turcji. Z niedzielnych deklaracji Angeli Merkel w Stambule wynika, że Europa zgodzi się na dwa z trzech postulatów prezydenta Erdogana — wesprze Turcję finansowo i przyśpieszy negocjacje ws. członkostwa w UE. Z kolei na zniesienie wiz Turcy nadal nie będą mogli liczyć, aczkolwiek Merkel powiedziała, że proces wydawania wiz może być przyśpieszony.