Przechadzając się po cmentarzu Bernardyńskim można zatracić poczucie rzeczywistości, spotyka się tu bowiem zachowane do dziś, pamiętające czasy powstania cmentarza, nagrobki z początku XIX wieku.
Ten stary cmentarz jest strzeżonym przez państwo obiektem dziedzictwa kulturowego. Wybrane nagrobki, kaplice nagrobne oraz mauzolea rodzinne w 2005 roku zostały wpisane do Rejestru Dóbr Kultury z uwagi na takie wartości jak autentyczność, typowość, rzadkość oraz unikatowość.
Na cmentarzu Bernardyńskim spoczywa wiele pokoleń wilnian, wiele postaci zasłużonych dla miasta: słynni botanicy Józef i Stanisław Jundziłłowie, krytyk literacki Leon Borowski, matematyk Franciszek Narwojsz, malarz Kanuty Rusiecki, ojciec fotografii wileńskiej Józef Czechowicz, fotograf Stanisław Filibert Fleury, Władysław Zahorski, historyk, lekarz, autor słynnego „Przewodnika po Wilnie” oraz wielu niezwykle zasłużonych osób, z których tworzyła się historia Wilna i narodu. Nekropolia bernardyńska wpisana została na listę najpiękniejszych cmentarzy europejskich.
Na tym wileńskim cmentarzu wyraźniej niż gdzie indziej można prześledzić rozwój tradycji z XIX i XX wieku związanych z kulturą grzebania, architekturą nagrobną i grobami rodzinnymi. Tradycje te niestety zanikły z powodu powtarzających się w okresie sowieckim faktów niszczenia cmentarzy.
Z powodu skomplikowanej historii Wilna (w latach 1939-1947 wielu mieszkańców było zmuszonych do opuszczenia miasta, zostało wywiezionych na Syberię albo zginęło) groby na cmentarzu Bernardyńskim nie były doglądane.
Dziś naszym przewodnikiem po tej wileńskiej nekropolii jest Jadwiga Pietkiewicz, wieloletnia opiekunka cmentarzy wileńskich.
— Po wojnie o cmentarzach św. Piotra i Pawła, Bernardyńskim i Rossie zapomniano. Skazane zostały na stopniowe popadanie w ruinę. Krewni ludzi, którzy na nich spoczęli, zginęli w czasie wojny lub wyjechali podczas repatriacji do Polski, nie było więc komu opiekować się grobami. Poza tym w czasach sowieckich nekropolie były bezlitośnie dewastowane i rabowane. Zwalone krzyże, tablice porozrzucane bez ładu, powyrywane metalowe ogrodzenia i złodzieje okradający mogiły z kosztowności — taki obraz cmentarze te przedstawiały w tamtym okresie — opowiada pani Jadwiga.
Jedynie akt sporządzony w październiku 1980 roku głosi, że w dniach 20-22 października na cmentarzu Bernardyńskim potłuczono i złamano 63 pomniki nagrobne.
— Niestety, przypadki wandalizmu w tej lub innej formie zdarzają się do dziś. Nie wiadomo dlaczego pojawiają się coraz to nowe pochówki. W 2005 roku w odbudowanych (część funduszy przekazała Polska — aut.) kolumbariach zaczęto dokonywać pochówków. Wyszło, co prawda, rozporządzenie Departamentu do Spraw Ochrony Zabytków Kultury Litwy, że w kolumbariach tego cmentarza można umieszczać po uzgodnieniu z odpowiednimi placówkami prochy zasłużonych dla Wilna ludzi. O tym zaś, aby upamiętnić ludzi, którzy tu przed laty spoczywali, nikt nie zadbał — mówi pani Jadwiga.
Dzięki ludziom, którym nie jest obojętny los polskich cmentarzy Wilna, zaprzestano nowych pochówków w kolumbariach.
— Cykl artykułów Heleny Gładkowskiej, dziennikarki „Kuriera Wileńskiego”, o zacieraniu polskich śladów na cmentarzu Bernardyńskim oraz pochówkach w kolumbariach, starania śp. Andrzeja Przewoźnika, sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z całą pewnością pomogły w zatrzymaniu tego procesu — opowiada wieloletnia opiekunka nekropolii wileńskich.
W przededniu Święta Zmarłych warto jest przypomnieć o ludziach, których prochy były bezczelnie w czasach sowieckich porozrzucane jak śmieci po cmentarzu. W kolumbariach pochowane były osoby wybitne, zasłużone dla Wilna. Chociażby takie jak: Maciej Każyński (zm. 1823 ), dyrektor Teatru Wileńskiego, Michał Kostrowicki (zm. 1831), prezes Sądu Głównego Litewsko-Wileńskiego, Józef Olszański (zm. 1826), pisarz Ziemiaństwa Wileńskiego, Kawaler Orderu Św. Stanisława i szereg in.
— Byłam świadkiem tego, jak prochy tych ludzi były wyrzucane na zewnątrz. Właśnie w tym miejscu zostały potem zakopane. Nie można o nich zapomnieć, trzeba ich upamiętnić. O pomoc zwracałam się już do pana ambasadora Jarosława Czubińskiego, mam zamiar zwrócić się również do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Może Polska znowu nam pomoże… — nie traci nadziei pani Jadwiga.