Małżonek, dziecko, przyjaciel, członek tej samej partii –– oto podstawowe kryteria, na podstawie których większość posłów mianuje swoich asystentów i pomocników. Powiązania rodzinne i prywatne kontakty są najlepszą, a czasami wręcz jedyną, rekomendacją.
Utrzymanie wszystkich pomocników kosztuje podatnika ponad 10 mln euro rocznie, a przez całą, czteroletnią kadencję, 40 mln. Rezultat pracy asystentów i pomocników jest oceniany jedynie przez samego posła, któremu podlegają.
Statut sejmowy przewiduje trzy etaty do dyspozycji każdego posła, ale w wielu przypadkach zatrudnionych osób jest o wiele więcej.
Podczas obecnej kadencji nic się nie zmieniło w tej drażliwej kwestii. Stanowiska pomocników zajmowane są przez przyjaciół, krewnych, całe rodziny.
„Taki fakt śmiało określam mianem nepotyzmu, swego rodzaju zjawiskiem korupcji” –– sądzi Bernaras Ivanovas, docent Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
W tej opinii Ivanovas nie jest odosobniony.
Obecnie na takich etatach w litewskim sejmie zatrudnionych jest prawie 500 osób. Nierzadko przypadkowych, bez odpowiednich kompetencji. Zdarzają się też osoby wchodzące w kolizję z prawem.
„Są to przecież dobrzy znajomi, którym trzeba pomóc, potem oni mnie pomogą” –– tak uważa niejeden litewski poseł, korzystając bezkarnie z pieniędzy podatnika, który go wybrał.
Jakie jest z tego wyjście? Nie wybierać na kolejną kadencję takiego posła, który tak „dba” o nasze interesy!