Po odrodzeniu niepodległego państwa litewskiego przez wiele lat była zaangażowana w działalność polskich organizacji społecznych: Związku Polaków na Litwie, Fundacji Kultury Polskiej im. Józefa Montwiłła, Wileńskiego Towarzystwa Dobroczynności, a po śmierci męża Romualda Gieczewskiego przez 16 lat pełniła funkcje przewodniczącej Polskiej Sekcji Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców. Przez całe życie pozostała wierna swym dwu miłościom: Wilnu i ojczystej mowie.
Anna Pieszko: Jak odebrała Pani wiadomość o nominacji do tytułu „Polak Roku” „Kuriera Wileńskiego”?
Janina Gieczewska: Kiedy zobaczyłam w gazecie swoją fotografię, byłam zaskoczona i mile zdziwiona. Nie wiem, kto mnie zgłosił na kandydatkę do tej zaszczytnej nominacji, czuję się jednak zobowiązana podziękować Przyjaznej Osobie za sprawioną niespodziankę, jak również Szanownej Kapitule, która uplasowała mnie w wybranej dziesiątce.
Urodziła się Pani w polskiej wileńskiej rodzinie Franciszki i Jana Tumaszów, w czasach, o których ks. Jan Twardowski pisał: „Dobre, bo przedwojenne”. Przez pierwszych 15 lat swego życia mieszkała Pani w II Rzeczypospolitej. Czego najbardziej Pani żal z tamtych czasów?
To prawda, 15 lat upłynęło mi w niepodległej Polsce. Polska była i pozostała moją ojczyzną. Przedwojenna młodzież była bardzo patriotyczna, kochała ojczyznę. Jej utrata 17 września 1939 r. była ogromnym ciosem i wielkim przeżyciem. Żal utraty polskiego świata, jaki mnie otaczał, pozostał we mnie na całe życie. 20 lat międzywojnia było dla Polski okresem wielkiego rozwoju we wszystkich dziedzinach życia państwowego. Nikt nie przypuszczał, że znów nastąpią czasy zniewolenia.
Czytaj więcej: Janina Gieczewska: „Jestem nietypową seniorką”
Druga wojna światowa zmieniła mapę Europy, przesunęły się granice wielu państw, a mieszkańcy tzw. wschodnich Kresów II Rzeczypospolitej pomimo swej woli znaleźli się poza granicami ojczyzny. Jak odnalazła się Pani w nowej rzeczywistości?
Początkowo czuliśmy się bezsilni, zrozpaczeni, nie wiedzieliśmy, co dalej, jaki los nas czeka. Nie było żadnego wyboru. Trzeba było godzić się ze wszystkim, co życie nam przynosiło. To był bardzo trudny okres przystosowania się do nowej rzeczywistości.
Miałam jednak szczęście, że udało mi się uniknąć wywózki i przeżyć każdą kolejną okupację w moim ukochanym Wilnie. Żyliśmy w nowej rzeczywistości, ale w swoim prywatnym świecie.
Czy trwanie przy polskiej mowie, kulturze, tradycji i wartościach w nowych ustrojowych i państwowych realiach było trudne?
Dla mnie nie było to trudne. W domu, z rodzicami, krewnymi, sąsiadami, koleżankami rozmawiałam po polsku, jak dawniej. Przez 30 lat pracy w redakcji kontakt z językiem polskim miałam na co dzień. W domu nadal były przestrzegane tradycje religijne. Z kalendarza naturalnie znikły niektóre religijne, jak też państwowe święta, jak na przykład 11 listopada i 3 maja. Wiele z tego, co było przedtem jawne, zamknęło się w ramach prywatności.
Kiedy byliśmy obywatelami Litwy radzieckiej, wielkie zagrożenie stanowiła rusyfikacja i ateizacja społeczeństwa. Celem sowieckiej ideologii było wychowanie nowego człowieka. W długim 50-letnim okresie okupacji sowieckiej byli tacy, którzy dobrowolnie się zasymilowali, oddali dzieci do rosyjskich szkół. Świadomi Polacy korzystali z możliwości pobierania nauki w szkole podstawowej i średniej w języku ojczystym. Sprzyjał temu Instytut Pedagogiczny w Wilnie, który szkolił kadrę nauczycieli do litewskich i polskich szkół, jak również Redakcja Podręczników w Języku Polskim, która przygotowywała niezbędne podręczniki ze wszystkich przedmiotów. Język polski nie był całkowicie wyrugowany z przestrzeni publicznej. W Wilnie ukazywał się po polsku dziennik „Czerwony Sztandar” —który każdej polskiej rodzinie umożliwiał kontakt z językiem ojczystym. Polska kultura również była obecna dzięki Polskiemu Zespołowi Artystycznemu Pieśni i Tańca „Wilia” —którego koncerty zawsze były ważnym wydarzeniem. Przy Szkole nr 19 w Wilnie założono zespół taneczno-wokalny „Wilenka”. Działały dwa amatorskie teatry.
Co oznacza dla Pani dzisiaj bycie Polką na Litwie?
Bycie Polką, czy to na Litwie, czy w innym obcym państwie, rozumiem jako zachowanie i kultywowanie swojej tożsamości narodowej. Zadanie do wykonania bardzo trudne w warunkach, gdy ma się na co dzień obce otoczenie, które wywiera ogromny wpływ na życie każdego obywatela odmiennej narodowości. Zachowanie polskości wymaga wysiłku i pracy. Pierwszorzędną rolę odgrywają rodzice, którzy uczą dziecko języka ojczystego, a w jego dalszym rozwoju bardzo ważną rolę odgrywa szkoła. Ostoją polskości we wszystkich czasach był również Kościół. 123 lata niewoli po rozbiorach i trudny okres historii XX wieku nie zniszczyły ducha polskości i nie wynarodowiły Polaków. Zawdzięczamy to wielkim przywódcom duchowym, którzy słowem, muzyką, pieśnią i przykładem nie dopuścili do wygaśnięcia uczuć patriotycznych. Zachowanie polskości i jej krzewienie na Litwie miało i ma jednak swoje cechy szczególne, ponieważ Polacy na Ziemi Wileńskiej nie są Polonią, ale mieszkają tu z dziada pradziada, są u siebie.
W mijającym 2024 roku obchodziła Pani swój wyjątkowy jubileusz 100. urodzin. Podczas jubileuszowej uroczystości rozporządzeniem Prezydenta RP Andrzeja Dudy została Pani uhonorowana Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polski. Co oznacza dla Pani to wyróżnienie?
Posiadam wiele nagród i wyróżnień za długoletnią pracę zawodową i społeczną. W ciągu ubiegłych lat otrzymałam Złoty Krzyż Zasługi RP i Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP. Są to dla mnie bardzo cenne nagrody. Z każdego wyróżnienia jestem dumna. Uznanie jest zawsze rzeczą przyjemną, a że Macierz pamięta o Polakach na całym świecie – to bardzo ważne i piękne.
Od zawsze była Pani aktywną społeczniczką, a polskie sprawy zawsze leżały Pani na sercu. Jak ocenia Pani dzisiejszą polską społeczność na Litwie? Z czego możemy dziś być dumni?
Oceniam naszą społeczność bardzo pozytywnie. W ciągu mego długiego życia miałam możliwość obserwowania, jak wyrosło kilka pokoleń Polaków, którzy dziś stanowią naszą nową polską inteligencję na Litwie. Są to ludzie, którzy posiadają wyższe wykształcenie i prestiżowe, nowoczesne zawody. Pracują na odpowiedzialnych stanowiskach, są dobrymi specjalistami. Zintegrowali się ze społeczeństwem litewskim, są przedsiębiorczy i aktywni. Mamy bardzo dużo organizacji społecznych zrzeszających ludzi młodych i starszych. Mamy polskie szkoły, polską prasę, zespoły artystyczne, dwa teatry. Mamy partię polityczną i swych przedstawicieli na najwyższych szczeblach władzy: w sejmie, w rządzie, jak również w samorządach. To są bardzo wielkie osiągnięcia. Dom Kultury Polskiej w Wilnie jest ogniskiem skupiającym wszystkich Polaków. Mamy wspaniałych działaczy kultury, oświaty, sportu. Myślę, że są to powody do dumy, ale zachowanie i dalszy rozwój polskości wymaga stałej troski nas wszystkich.
Czytaj więcej: 80 lat Legendarnej Piątki. Początki polskiej edukacji w powojennym Wilnie
Śledzi Pani żywo aktualia polskiej społeczności zarówno na Litwie, jak i w Polsce. Które media lubi Pani czytać lub oglądać?
Póki dopisuje mi zdrowie, interesuję się aktualiami litewskimi, jak też polskimi. Czytam regularnie miejscową prasę: „Kurier Wileński” —„Naszą Gazetę” —„Tygodnik Wileńszczyzny” —sporadycznie – prasę ukazującą się w Polsce.
Oglądam telewizję polską i programy TVP Wilno. Bardzo się cieszę, że na Litwie powstała taka polska telewizja. To wielkie osiągnięcie, że w krótkim czasie stworzyła profesjonalną ekipę młodych dziennikarzy i pracowników.
Czego życzyłaby Pani Czytelnikom „Kuriera Wileńskiego” w Nowym Roku?
Życzę dobrego zdrowia, bo ono jest źródłem energii życiowej i podstawą normalnego życia. Życzę dobrych startów i osiągnięć we wszystkich zamierzeniach, więcej radości niż smutków i pogodnego nieba nad naszym krajem. Niech się spełniają nasze marzenia: te małe i te duże! Szczęśliwego 2025 Roku!
Dziękuję za rozmowę!