Katastrofa w Smoleńsku to najbardziej tragiczne wydarzenie w najnowszej historii Polski. Nie tylko ze względu na liczbę ofiar, ale także ze względu na role, jakie pełnili pasażerowie Tu-154. 10 kwietnia 2010 r. zginęła para prezydencka, politycy, szefowie instytucji państwowych, ministerstw, wojska i duchowieństwa. W Smoleńsku swoich przyjaciół stracili także Polacy na Litwie. W kolejną rocznicę tragicznych wydarzeń chcemy przypomnieć ich sylwetki.
– Chciałbym podkreślić, że jestem zwolennikiem bardzo bliskiej współpracy naszych krajów. Jestem przekonany, że leży ona w naszym wspólnym interesie, a także w interesie całego regionu – mówił prezydent Lech Kaczyński, czy też Lechas Kačinskis, jak przedstawiali go Litwini, podczas konferencji prasowej, kończącej jego ostatnią, jakże smutną wizytę na Litwie.
W całym okresie po rozpadzie ZSRR nie było chyba polityka, który lepiej rozumiał wagę dobrych relacji polsko-litewskich. To właśnie Litwa była państwem, które w czasie swojej prezydentury odwiedzał najczęściej, bo aż 16 razy!
Lech Kaczyński 8 kwietnia 2010 r. przyleciał do Wilna dosłownie na kilka godzin, na zaproszenie prezydent Dalii Grybauskaitė. Rozmawiali wówczas o wzmocnieniu współpracy obu krajów, o relacjach z Rosją, a także o polityce energetycznej, w tym o rafinerii w Możejkach. Była to kontynuacja poprzedniej, skróconej z powodu choroby matki prezydenta, marcowej wizyty z okazji 20. rocznicy niepodległości Litwy. Przemówienie, które wygłosił wówczas w sejmie, nazywane jest często jego testamentem w kwestii relacji polsko-litewskich.
Wizyta była zapewne wielkim rozczarowaniem – Sejm RL akurat tego dnia odrzucił rządową ustawę dopuszczającą pisownię polskich nazwisk w oryginale. Prezydent, mimo, że cenił dobre relacje z Litwą, wiele razy podnosił sporne kwestie dotyczące polskiej mniejszości i ostrzegał, że nierozwiązane będą one powracać.
Prezydent Lech Kaczyński pochodził z rodziny, która żyła polską historią, która wracała do tradycji marszałka Piłsudskiego, do tradycji I Rzeczypospolitej, a związki z Litwą były z tą tradycją nierozłączne. Z Wileńszczyzny pochodziła również jego żona, Maria Kaczyńska, z domu Mackiewicz. Jej ojciec, Czesław Mackiewicz, działał w Organizacji Wojskowej „Wilki”, walczył w Okręgu Wilno Armii Krajowej, IV Brygadzie Partyzanckiej AK pod pseudonimem „Szczygieł”. Dopiero w 1945 rodzina Mackiewiczów została zmuszona do wyjazdu. Maria Kaczyńska tragicznego 10 kwietnia leciała do Katynia nie tylko jako Pierwsza Dama. To właśnie tam jeden z braci jej ojca zginął zamordowany przez NKWD.
Na pokładzie Tu-154 znalazł się także inny wilnianin, Czesław Cywiński – człowiek-instytucja, który poświęcił swoje życie szerzeniu pamięci o Armii Krajowej i przekazywaniu jej etosu młodym ludziom. Działalność konspiracyjną rozpoczął wstępując do wileńskiej organizacji – Związku Wolnych Polaków. Używał pseudonimów „Skowronek” i „Ryszard”. Pełnił tam role wywiadowcze. Następnie był w 1 Wileńskiej Brygadzie AK „Juranda”. Ten uczestnik operacji Ostra Brama został aresztowany w 1944 r. przez Sowietów. Trafił do Kaługi. Odmówił wstąpienia do Armii Czerwonej, więc skierowano go do obozu pracy, gdzie pracował przy wyrębie lasu.
W roku 1946 wyjechał do Polski, gdzie ukończył politechnikę i został inżynierem budownictwa. Przez ponad 20 lat przewodniczył, początkowo konspiracyjnemu, Środowisku Byłych Żołnierzy 1. Wileńskiej Brygady „Juranda”. Dopiero po roku 1989 środowisko to zostało włączone do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Wielkim przyjacielem Polaków na Litwie był także Maciej Płażyński. Bliskie więzi z Wileńszczyzną łączyły go już na długo przed objęciem stanowiska prezesa „Wspólnoty Polskiej”. Potem, jako prezes, mocno zaangażował się obronę praw polskiej mniejszości tam, gdzie była ona dyskryminowana. Bardzo uważnie obserwował sytuację na Wileńszczyźnie.
To właśnie sytuacji Polaków na Litwie poświęcił pierwszy, szczegółowy raport „Wspólnoty Polskiej”. Po nim miały powstawać kolejne, dotyczące Białorusi czy Ukrainy, a także np. Niemiec. Wyniki raportu dowodziły, że Polacy mieszkający na Litwie są dyskryminowani w dziedzinie oświaty, mają problemy z używaniem języka polskiego i mniejsze szanse w czasie wyborów litewskich. W raporcie podkreślano, że Polaków na Litwie chronią zarówno międzynarodowe umowy, jak i prawo unijne. Płażyński ubolewał nad tym, że Polska nie potrafi wyegzekwować należnych praw. Piętnował błędy litewskiej polityki – podkreślał, że Polaków na Litwie obowiązuje pięcioprocentowy próg wyborczy, który nie powinien być stosowany wobec mniejszości narodowej.
Wileńszczyzna pełna jest także śladów działalności Andrzeja Przewoźnika. W 1992 r. objął on stanowisko sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Właśnie rozpadł się Związek Radziecki, a w odzyskujących niepodległość państwach, obok patriotycznych, widoczne były także bardziej nacjonalistyczne postawy. Przed Polską, która po 50 latach braku możliwości upominania się o swoją pamięć historyczną na dawnych Kresach, stanęło niełatwe zadanie. Co prawda zaistniała możliwość troski o polskie dziedzictwo, jednak wymagało to wyjątkowej delikatności i sprawności działania. W takich właśnie warunkach Andrzej Przewoźnik działał przez 18 lat.
Stał się głównym realizatorem odbudowy polskich cmentarzy na wschodzie i upamiętniania miejsc, w których Polacy byli mordowani. Nie chodziło jedynie o sprawne odrestaurowanie polskich zabytków, ale o przełamywanie międzynarodowych antagonizmów, które po czasach sowieckich odżywały, wraz z przywracaną pamięcią.
Na Wileńszczyźnie szczególną troską otaczał cmentarz na Rossie, gdzie udało mu się doprowadzić do renowacji cmentarza wojskowego. Na grodzisku w Ejszyszkach, również dzięki m.in. jego inicjatywie, były prowadzone prace archeologiczno-ekshumacyjne, których celem było odnalezienie miejsca pochówku żołnierzy poległych w walce z oddziałami NKWD zimą 1945 roku.
Ślady jego działalności widoczne są w wielu miejscach. Zajmował się odbudową cmentarza Orląt we Lwowie, budową cmentarzy w Katyniu, Miednoje, Charkowie, upamiętnianiem ofiar zbrodni banderowskich we wsiach wołyńskich, podolskich, takich jak Huta Pieniacka. Był także organizatorem wielkich uroczystości, na które ściągały tysiące Polaków, również tej ostatniej, w Katyniu 10 kwietnia 2010 r., na którą już razem z delegacją prezydencką nie doleciał.
FRAGMENTY PRZEMÓWIENIA ŚP. PREZYDENTA LECHA KACZYŃSKIEGO W SEJMIE RL 11.03.2010
W tej strukturze, która jest dla nas tak istotna, jaką jest Unia Europejska, wspólnie liczyć się musi głos tych wszystkich, którzy nie są wielcy. Mimo, że mój kraj ma 38 mln obywateli, nie jest ani Niemcami, ani Francją, ani nie Wielką Brytanią. Musimy współpracować nie przeciw nim, ale w walce o demokrację w UE. Mówiłem już kiedyś na tej sali, że ta arystokratyczna republika, musi się zmienić w republikę demokratyczną. Ona nam wspólnie daje bardzo wiele, ale może dać jeszcze więcej, jeżeli wykażemy solidarność.
I Polska, i Litwa niejednokrotnie tam, w Brukseli, tę solidarność wykazały. Prawie zawsze z efektami. Chciałbym, żeby i w przyszłości tak było, żeby podobnie było z Łotwą i Estonią. Żebyśmy blisko ze sobą współpracowali dla wspólnego dobra, wspólnego sukcesu także w Pakcie Północnoatlantyckim. (…)
Chcielibyśmy, żeby cały nasz region był doceniany przez naszego największego partnera, przede wszystkim w sensie militarnym, Stany Zjednoczone. Musimy o tym pamiętać dla naszego wspólnego dobra.
Przede wszystkim powinniśmy pamiętać o tym, co w ciągu wieków naszej historii, która w ciągu wieków zlała się w jedno państwo, było dobre. Trzeba pamiętać wszystko, ale przede wszystkim trzeba pamiętać to, co nas łączyło, co stworzyło naszą pozycję w Europie, co stworzyło wzór dla dzisiejszej Europy, dla Unii Europejskiej.
Fot. Marian Paluszkiewicz