Po wizycie w Polsce Donalda Trumpa i jego przemówieniu, odwołującym się m. in. do historii powstania warszawskiego, Rosjanie postanowili przedstawić światu swoją wersję wydarzeń, publikując zbiór nieznanych dotąd dokumentów.
Szybko pojawiła się także reakcja na podpisaną w ubiegłym tygodniu przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizację ustawy „o zakazie propagandy komunizmu lub innego ustroju totalitarnego”, która zakłada usunięcie z polskich ulic pomników i symboli, które nawiązują do reżimu komunistycznego.
Według ujawnionych dopiero teraz przez rosyjskie ministerstwo obrony dokumentów dotyczących działań Armii Czerwonej na polskim terytorium w latach 1944–1945, Polacy witali czerwonoarmistów z radością i wdzięcznością, a sami Rosjanie przyjaźnie odnosili się do polskiego społeczeństwa.
– Nie przypominam sobie tego rodzaju świadectw na naszym terenie. A gwoli przypomnienia – Wilno również należało przed wojną do Polski. My pierwsi przekonaliśmy się, czym tak naprawdę jest dobrodziejstwo wynikające z tzw. wyzwolenia przez Armię Czerwoną, dlatego doświadczenie Wileńszczyzny jest tu bardzo cenne – twierdzi prof. Jarosław Wołkonowski, prodziekan ds. ogólnych Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego Filii Uniwersytetu w Białymstoku w Wilnie.
Historyk mówi, że zachowało się wiele świadectw mówiących o bardzo entuzjastycznych reakcjach na polskie wojsko.
– Serdecznie witano na pewno żołnierzy Armii Krajowej, których liczba wzrosła znacząco tuż przed operacją „Ostra Brama”. Jeżeli chodzi o sowietów, można mówić raczej o konsternacji polskiego społeczeństwa. Tak wojskowi, jak i ludność cywilna, nie wiedzieli do końca, czego mogą się spodziewać po Armii Czerwonej. Na rozwój wydarzeń nie trzeba było jednak długo czekać. Wkrótce nastąpiły aresztowania, które dotknęły szczególnie żołnierzy polskiego podziemia – zauważa prof. Jarosław Wołkonowski.
Dokumenty historyczne ujawnione przez rosyjskie ministerstwo obrony zostały opublikowane w ramach opracowania „Oswobodzenie Polski – cena zwycięstwa”. Zostało ono poświęcone „oswobodzeniu terytorium Polski przez wojska Armii Czerwonej od niemiecko-faszystowskiej okupacji” oraz „współdziałaniu radzieckich żołnierzy i dowódców z ludnością wyzwolonej republiki”.
W pakiecie opublikowanym przez Rosjan mają być również dowody na pomoc udzieloną przez Rosjan powstaniu warszawskiemu.
– Te dokumenty nie wnoszą niczego nowego. Nie wyjaśniają również tego, czy Armia Czerwona pod Warszawą na początku sierpnia 1944 r. miała rzeczywiście gotowość bojową, pozwalającą na walkę z Niemcami o Warszawę. Nie zapominajmy, że w tym czasie linia frontu przesuwała się bardzo szybko, nawet zaskakująco bardzo szybko. Właśnie ten szybki marsz Armii Czerwonej w kierunku Wilna był powodem przyspieszenia operacji „Ostra Brama” – zauważa prof. Jarosław Wołkonowski.
Naukowiec podkreśla, że warszawiacy w czasie powstania zostali rzeczywiście osamotnieni, tak, jak podkreślał to w swoim przemówieniu w Warszawie prezydent Donald Trump.
Doskonale wiemy, że Polacy zostali zdradzeni dużo wcześniej również przez Zachód, który tę część Europy pozostawił faktycznie Stalinowi. W czasie powstania alianci starali się w pewien sposób pomagać warszawiakom, organizując zrzuty, jednak sowieci utrudniali pomoc, nie zezwalając np. na śródlądowanie samolotów z pomocą na zajętym przez siebie terenie.
Rosjanie publikują teraz dokument, z którego wynika, że w nocy z 22/23 września w rejon zajęty przez powstańców zrzucono z samolotów kilka tysięcy kilogramów ładunku z pomocą. Jednak wtedy, w obliczu upadającego powstania, ta pomoc nie miała już w zasadzie znaczenia – zauważa prof. Wołkonowski.
Rosjanie zaznaczyli, że większość wykorzystanych materiałów zostało odtajnionych dopiero w lipcu 2017 roku, nie były publikowane w domenie publicznej i że były one dostępne tylko dla wąskiego kręgu specjalistów. Poinformowano dodatkowo, że dokumenty pochodzą z Archiwum Głównego rosyjskiego ministerstwa obrony i że są wśród nich m.in.: sprawozdania z działań bojowych, notatki dowódców, raporty i sprawozdania, formularze i telegramy.
Historyk uważa, że, choć trudno zrozumieć, dlaczego dokumenty ujawniono dopiero teraz, mogłyby być one cennym źródłem, jeśli rzeczywiście opublikowano by całość zbiorów.
– Publikowane są pewne dokumenty, dobrze byłoby skonfrontować je z resztą zbiorów, która prawdopodobnie też jeszcze jest w rosyjskich archiwach, a także z dokumentami wytworzonymi przez polskie podziemie i inne kraje, w tym także Niemców – mówi profesor.
Publikacje zbiorów dokumentów to jednak nie koniec rosyjskiej ofensywy historycznej. We wtorek Rada Federacji poprosiła Władimira Putina o ograniczenie współpracy z Polską. Rosyjscy senatorzy proponują prezydentowi wprowadzenie sankcji wobec Warszawy, zarówno personalnych, jak i gospodarczych. Ma to być odpowiedź na podpisaną w ubiegłym tygodniu przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizację ustawy „o zakazie propagandy komunizmu lub innego ustroju totalitarnego”, która zakłada usunięcie z polskich ulic pomników i symboli nawiązujących do reżimu komunistycznego.
O wiele dalej niż rosyjscy politycy idą prokremlowskie media. Telewizja Rossija 1 w programie „60 minut” przedstawiła listę propozycji reakcji na usunięcie w Polsce pomników, obejmującą nie tylko zakaz wjazdu do Rosji wszystkich polskich polityków, dziennikarzy i działaczy kultury popierających usunięcie bolszewickich symboli, ale także wysunięcie przez Kreml „wątpliwości co do legalności zachodnich granic Polski”. Można spodziewać się również nowych wystąpień, negujących prawdę o zbrodni katyńskiej.