Przy ul. Wielkiej 31, otoczony drogimi butikami, restauracjami i hotelami, przed tętniącym życiem placem, stoi poważny i surowy ratusz wileński, którego podziemia pamiętają czasy średniowiecza.
Gdy patrzy się dziś na ten budynek, którego obecny klasycystyczny wygląd zawdzięczamy Wawrzyńcowi Gucewiczowi, trudno sobie wyobrazić, że ratusz w tym miejscu znajdował się jeszcze kilka wieków przed narodzeniem słynnego wileńskiego architekta. Początki wileńskiego ratusza sięgają czasów średniowiecznych, gdy po przyjęciu chrztu przez Litwę, w 1387 r., Wilnu nadano prawa magdeburskie. Zostały wówczas utworzone miejskie władze, zwane magistratem. Z kolei na głównym placu miasta, prawdopodobnie w 1432 r., wybudowano ratusz, który miał pełnić funkcje siedziby władz. Przy piętrowym budynku była też wieża z zegarem. Szkoda, że nie udało się jej zachować do dziś – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” Oksana Treščenko, dyrektor urzędu mieszczącego się w gmachu.
Wileńska Krzywa Wieża
W budynku, który pierwotnie zbudowany był w stylu gotyckim, znajdowały się: archiwum, skarbnica, magazyn amunicji, siedziby wójtów, małe sklepiki, pomieszczenie, w którym przechowywane były wzorce jednostek miar. Były też tutaj sale sądowe i więzienie – o nim będzie mowa nieco później. Natomiast na ratuszowym placu mieścił się główny rynek miasta oraz takie elementy średniowiecznego wymiaru sprawiedliwości, jak: pręgierz, szubienica i słup hańby, przy którym smagano złoczyńców i który nazywano babą.
Ratusz niejednokrotnie był trawiony przez pożary. Do jednego z największych doszło w 1749 r. Odbudowy podjął się wówczas Jan Krzysztof Glaubitz, najwybitniejszy twórca architektury w stylu późnego baroku w Wielkim Księstwie Litewskim. Prace zostały ukończone po 20 latach.
– Odbudowano również wieżę z zegarem, dzwonami i wiatromierzem w kształcie Pogoni. I właśnie piękna wieża stała się najbardziej problematyczną częścią budynku. Z powodu słabych fundamentów, po kilku latach konstrukcja zaczęła się przechylać. Można powiedzieć, że Wilno miało wówczas podobną wieżę, jak słynna Krzywa Wieża w Pizie. Niestety, tutaj wszystko zakończyło się smutno i w końcu wieża się zapadła, dotkliwie uszkadzając cały budynek – przekazuje nam rozmówczyni.
Miejsce premiery „Halki”
W latach 1785–1799 ratusz został przebudowany zgodnie z projektem Wawrzyńca Gucewicza, przedstawiciela dojrzałego klasycyzmu, który nadał też obecny kształt katedrze wileńskiej, za co od króla Stanisława Augusta Poniatowskiego otrzymał medal „Merentibus” (Za zasługi). Co prawda w pierwotnej myśli wybitnego architekta ratusz miał być znacznie większy i wyglądać bardziej monumentalnie, niż wyszło ostatecznie.
– Władze we wszystkich czasach lubiły oszczędzać, toteż pierwszy projekt został odrzucony przez króla i radę miasta. Wówczas, po zatwierdzeniu najskromniejszego i najmniej skomplikowanego projektu, Gucewicz zajął się przebudową gmachu, który z gotyckiego przekształcił się w neoklasycystyczny budynek z portykiem i sześcioma kolumnami. Trudno jednak powiedzieć, czy końcowa wersja ratusza spodobałaby się samemu autorowi projektu. Wawrzyniec Gucewicz zmarł w 1798 r., rok przed ukończeniem przebudowy – opowiada Oksana Treščenko.
Od połowy XIX w. do 1924 r. w gmachu wileńskiego ratusza działał Teatr Miejski. Właśnie tutaj, 16 lutego 1854 r., odbyła się premiera słynnej opery narodowej – „Halki” Stanisława Moniuszki. Po zamknięciu teatru budynek popadł w zaniedbanie.
W latach 1936–1939 gmach ratusza został poddany rekonstrukcji według projektu architekta Stefana Narembskiego. Podczas renowacji wnętrza utrzymana została stylistyka drugiej połowy XVIII w. Fasadę budynku wyposażono w granitowe schody, a na parterze urządzono westybul z centralnymi marmurowymi schodami i balustradą oraz kolumnadą w głównej sali. Prace rekonstrukcyjne przerwała II wojna światowa. W okresie sowieckim w budynku mieściło się Muzeum Sztuki.
Nietani ślub w ratuszu
W 1999 r. gmach przejął Samorząd Miasta Wilna i od tej pory ratusz pełni funkcje reprezentacyjne, o które troszczy się 10-osobowy zespół.
– Na szczęście ani w okresie wojny, ani w czasach sowieckich budynek nie uległ zniszczeniu. Dotychczas działa tutaj system ogrzewania z 1938 r. System jest stary, a pomieszczenia ogromne, więc zimą bywa tutaj chłodnawo i musimy korzystać z elektrycznych grzejników. Renowacja budynku jest bardzo potrzebna, więc się o nią ubiegamy – przyznała dyrektor Treščenko.
Dziś ratusz pełni funkcje reprezentacyjną i kulturalną – w czterech salach mogą się odbywać: koncerty, wieczory literackie, prezentacje książek, wystawy, festiwale, kiermasze świąteczne, wykłady publiczne.
– Tutaj mer miasta przyjmuje honorowych gości, zagraniczne delegacje. W ratuszu odbywają się też gale wręczenia nagród, nadzwyczajne posiedzenia Rady Samorządu Miasta Wilna, ceremonie udzielania honorowego obywatelstwa, uroczystości z okazji świąt państwowych. Ogromną popularnością cieszą się też śluby oraz ceremonie, gdy pary odnawiają swoje przysięgi małżeńskie. Możliwość ślubu w ratuszu wydaje się zakochanym atrakcyjna, ponieważ atmosfera tutaj jest znacznie bardziej uroczysta niż w urzędzie stanu cywilnego. Jednak jeżeli para pragnie ceremonii właśnie tutaj, należy planować ją dużo wcześniej, ponieważ jest wielu chętnych – wyjaśnia Oksana Treščenko.
Warto zaznaczyć, że ślub w wileńskim ratuszu nie jest tanią przyjemnością. Za samą ceremonię para młoda musi zapłacić 120 euro oraz 80 euro za godzinny wynajem sali. Przy wyborze ceremonii poza urzędem stanu cywilnego obowiązuje dodatkowa opłata w wysokości 60 euro.
Nie na wymiary bazyliszka
Oprócz wymienionych imprez w ratuszu organizowane są też wycieczki połączone ze zwiedzaniem średniowiecznych podziemi. Piwnice, które stały się dostępne dla ciekawskich stosunkowo niedawno, w 2011 r., kontrastują z klasycystycznym, zewnętrznym obliczem samego ratusza.
– Najstarszy mur jest datowany na 1390 r. Ostatnie badania archeologiczne zostały przeprowadzone w podziemiach w 2017 r., ale jeszcze sporo zostało do zbadania. Obecnie dla zwiedzających dostępnych jest jedynie ok. 30 proc. ratuszowych podziemi, zajmujących łącznie tysiąc metrów kwadratowych. Te stare tunele są bardzo wąskie, mają niskie sklepienia, zwiedzanie więc nie jest wygodne, trzeba zachować ostrożność, patrzeć pod nogi i uważać na głowę. Trudno sobie wyobrazić, jak kiedyś ludzie mogli tutaj funkcjonować i gdzie się mógł zmieścić legendarny potwór bazyliszek, który rzekomo tułał się po wileńskich podziemiach – zastanawia się nasza przewodniczka.
34 wozy nieczystości
Mało kto wie, że podziemia tego pięknego budynku, w którym zakochane pary chętnie mówią sobie sakramentalne „tak”, kryją także wiele nieromantycznych tajemnic. W piwnicach ratusza znajdowało się niegdyś więzienie, składające się z trzech części. Jedna z nich była przeznaczona wyłącznie dla kobiet. Górny poziom więzienia był wykorzystywany do przetrzymywania więźniów, którzy popełnili niewielkie wykroczenia, jak włóczęgostwo, udział w bijatykach itp. Głębiej, gdzie nie było żadnego dostępu do światła i świeżego powietrza, trzymano najpoważniejszych przestępców, skazanych na karę śmierci za zabójstwo, zgwałcenie czy kradzież wyposażenia kościoła.
Warunki, w jakich przebywali więźniowie, były straszliwe. Żywności i wody otrzymywali tylko tyle, żeby nie umrzeć z głodu. Oprócz chłodu, wilgoci i ciemności w podziemiach panowały smród i zanieczyszczenie z braku toalet. Wymowny pod tym względem jest fakt, o którym wspomina litewski historyk Stasys Samalavičius – podobno w 1669 r., gdy więzienie w ratuszowych podziemiach zostało zamknięte, wywieziono stamtąd 34 wozy gnoju.
W XVII w. obowiązki naczelnika więzienia pełnił miejski kat, który za swoje usługi dostawał hojne wynagrodzenie – 300 złotych monet rocznie. Dodatkowe dochody kat otrzymywał za utylizację znalezionej na miejskich ulicach padliny, zakopanie ludzkich zwłok oraz torturowanie, które odbywało się w specjalnej komorze mieszczącej się w piwnicy pod ratuszem.
– Na szczęście to jest już historią i dziś w ratuszu nikt nie jest ani sądzony, ani więziony czy torturowany. Czasem jednak widać, że ludzie boją się wchodzić do środka – oglądają budynek z zewnątrz, stoją na schodach, robią selfie i odchodzą. Tymczasem wileński ratusz jest otwarty codziennie dla wszystkich. Zapraszam więc nie tylko do oglądania zewnętrznych ścian, ale też do wejścia do środka, gdzie zawsze jest czynna jakaś ciekawa wystawa – zaprasza dyrektor urzędu.
Fot. Marian Paluszkiewicz
Publikacja z cyklu „Litewskie dziedzictwo kulturowe – wspólne bogactwo wszystkich narodów”. Projekt jest częściowo finansowany przez Departament Mniejszości Narodowych przy rządzie Republiki Litewskiej.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 18(52); 11-17/05/2019