Chrześcijanie w Europie coraz częściej załamują ręce nad kryzysem religijnym dotykającym cywilizację zachodnią. Z coraz mniejszą nadzieją patrzą na przyszłość swojej religii w świecie zachodnim, widząc postępy agresywnej sekularyzacji. Z takim pesymizmem spotkać można się coraz częściej także w Polsce i na Litwie.
Tymczasem globalne trendy pokazują zjawisko dokładnie odwrotne. Na naszej planecie trwa odrodzenie religijne, które dotyczy m.in. islamu, buddyzmu, hinduizmu, ale także chrześcijaństwa, tyle że na innych kontynentach. Wyznawców Chrystusa stale przybywa w Afryce i w Azji. Także w Ameryce Południowej działają oni bardzo dynamicznie – tyle że tam następuje odwrót katolicyzmu, którego miejsce zajmują wyznania ewangelikalne i zielonoświątkowe. Na duchowej mapie globu miejsca, gdzie religia jest w odwrocie, należą raczej do wyjątków niż do reguły. Proces głębokiej laicyzacji dotyczy głównie Europy, zwłaszcza Zachodniej, Ameryki Północnej, zwłaszcza Kanady, a także Australii.
Jan Paweł II przewidywał, że trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa należeć będzie do Azji. W roku 2000 na tym najludniejszym kontynencie świata mieszkał najmniejszy odsetek wyznawców Chrystusa na kuli ziemskiej. Było ich zaledwie 3 proc. Wiara z Jezusa zdobywa jednak serca coraz większej liczby Azjatów. Rolę głównych misjonarzy w tamtym regionie pełnią Filipińczycy – mieszkańcy jednego z najbardziej katolickich krajów świata. W Korei Południowej notuje się najliczniejsze na świecie zjawisko chrztów osób w dorosłym wieku. Wyznawców Chrystusa przybywa stale w Chinach. Według prognoz socjologów w tym tempie do 2050 r. będzie tam mieszkać najwięcej chrześcijan na całym świecie, więcej nawet niż w USA.
Ta perspektywa spowodowała, że kilka lat temu władze w Pekinie rozpoczęły nową falę prześladowań religijnych. Uznały orędzie Ewangelii za zagrożenie dla oficjalnej ideologii komunistycznej i postanowiły temu przeciwdziałać. Represje nie zniechęcają jednak chrześcijan, a nawet utwierdzają ich w wierze, podobnie jak w Wietnamie czy w Indiach. Być może środek ciężkości naszej religii przesuwa się więc teraz w innym kierunku. W pierwszych wiekach jego centrum były Azja Mniejsza, Bliski Wschód i Afryka Północna, gdzie dziś Kościół to małe wysepki w morzu islamu. Obecnie maleje rola Europy. Nie oznacza to jednak wcale końca chrześcijaństwa. Po prostu jego serce będzie bić gdzie indziej.
Grzegorz Górny
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 51(148) 19/12/2020-01/01/2021