
| Fot. domena publiczna
Dokładnie 100 lat temu – 22 stycznia – urodził się ten, który ukochał życie w pełni, dając innym przykład totalnego poświęcenia i miłości wobec narodu – w imię wolności. Baczyński Krzysztof Kamil, lat 23 w chwili śmierci; ponad 500 wierszy, kilkanaście poematów, 20 opowiadań. Żołnierz, mąż, jedyny syn swojej matki, człowiek, który nie wahał się poświęcić wszystkiego w imię ocalenia wartości.
Rok 2021 rozpoczął się inaczej niż zwykle. Globalne doświadczenia strat i niepewności, wsparte zakazami, blokadami i ograniczeniami, mogą zawężać widzenie czy ocenę, uwznioślać postawy relatywizujące i koncentrujące się na dobru jednostkowym. Warto w tej sytuacji przybliżyć postać tego, który poświęcał się dla innych.
Krzysztof Kamil Baczyński łączy w sobie mit rycerza bez skazy i zmazy, rycerza, który przezwycięża swoją słabość fizyczną, i trubadura, pieśniarza miłości i czasów wypraw wojennych.
Fragment posłowia Krzysztofa Kąkolewskiego w: „Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila” Wiesława Budzyńskiego, wyd. I, 1991
Talent bezsporny
Patron roku 2021, obok innych wielkich literatów – Cypriana Norwida, Tadeusza Różewicza i Stanisława Lema. Urodzony w niepodległej Polsce, wychowany do wolności, naznaczony nadzieją i przyszłością, obdarowany talentem. Pochowany po raz pierwszy w Polsce okupowanej jeszcze przez Niemców i po raz drugi w kontrolowanej już przez Sowietów.
| Fot. POLONA.pl
Doceniony za życia przez Czesława Miłosza (który potem jednoznacznej oceny twórczości Baczyńskiego unikał), Tadeusza Gajcego, Jerzego Andrzejewskiego, Jarosława Iwaszkiewicza czy Kazimierza Wykę, przez wiele lat po wojnie oficjalnie pomijany i „zapominany” za przynależność do AK, w latach 60. XX w. niemal euforycznie popularny, do dzisiaj cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem.
Czym tak porywa Baczyński? Nie trzeba go odbrązawiać ani mitologizować, toczyć sporów o recepcję czy talent. Pozostawił po sobie dorobek przebogaty – w historii literatury niebotyczny, jak na krótki okres aktywności poety – a zachowany niemal w całości. Zainspirował wielu swoją prowokacyjnie deklaratywną potrzebą wolności i poświęcenia, wycisnął łzy pokoleniową stratą nieocalałego z pożogi człowieka prawego.
Duchowo i uczuciowo – myślą i sercem – pracą i cierpieniem – wreszcie życiem swoim i bohaterską śmiercią Krzyś Baczyński dał równie wspaniałe świadectwo swojej polskości, jak całą swoją twórczością – zakończoną niestety tak młodo i tak tragicznie.
Fragment wpisu ks. Ludomira Lisowskiego na egzemplarzu „Śpiewu z pożogi” K.K. Baczyńskiego wydanego w 1947 r., podarowanego przez matkę poety w imię pamięci za udzielenie ślubu Krzysztofowi i Barbarze
Apokalipsa zapowiedziana i spełniona
Pokolenie Kolumbów, które tak znamienicie reprezentował Baczyński – naznaczone przeszłością narodu, mitologiczną wielkością przodków i dziejów, ale też nieudanymi zrywami, pogrzebanymi nadziejami, skłóconymi konstruktorami teraźniejszości po 1918 r. – musiało rozpocząć proces redukcji traum i wydobycia zasobów wiarygodności oraz utrwalenia suwerenności.
Starannie kształceni i wychowywani, z otwartymi umysłami, konstruktywnie polemiczni, zbuntowani wobec bierności czy zachowawczości – przybliżali się do rzezi wpisanej w bieg historii.
I jeden z nas – to jestem ja,
którym pokochał. Świat mi rozkwitł
jak wielki obłok, ogień w snach
i tak jak drzewo jestem prosty.
A drugi z nas – to jestem ja,
którym nienawiść drżącą począł,
i nóż mi błyska, to nie łza,
z drętwych jak woda oczu.
Fragment utworu „Spojrzenie”, 18 października 1943 r.
Z rodziny z tradycjami
Wnuk powstańca styczniowego Zygmunta Baczyńskiego, syn żołnierza Legionów Polskich, oficera wywiadu Wojska Polskiego, ale też działacza PPS, literata i krytyka Stanisława Baczyńskiego. Spadkobierca imion: Krzysztof po św. Krzysztofie (choć niektórzy sadzą, że po Krzysztofie Cedro, literackiej postaci z „Popiołów” Żeromskiego) i Kamil – raczej po Norwidzie.
Rówieśnik i kolega z klasy Jana Bytnara ps. Rudy, Tadeusza Zawadzkiego ps. Zośka czy Aleksego Dawidowskiego ps. Alek, z którymi należał do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Pomarańczarnia”. Podjął własne wyzwania, w cieniu tęsknoty za ojcowską miłością (separacja rodziców; śmierć ojca w 1939 r.), najpierw sympatyzując ze Związkiem Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Spartakus”, by już od 1939 r. szybko dojrzeć do ponadprzeciętnej roli poety i emisariusza walki o wolność, od 1943 r. funkcjonując jako żołnierz Armii Krajowej.
Krzysztof Kamil Baczyński, człowiek i poeta wielkiej wyobraźni, żarliwy wyznawca i głosiciel trudnej miłości ojczyzny (…). Musiał być świadom, że stawia wszystko na jedną kartę – kartę praw ludzkich, kartę naszych praw do wolności…
Jerzy Ficowski
Spojrzenie na blizny
Uroczyste dojrzewanie pokoleniowe trzeba było zastąpić mozolnym dłutowaniem sumienia, gromadzeniem odnawiających się ran i spadaniem w przepaść.
A trzeci z nas – to jestem ja
odbity w wypłakanych łzach,
i ból mój jest jak wielka ciemność.
I czwarty ten, którego znam,
który nauczę znów pokory
te moje czasy nadaremne
i serce moje bardzo chore
na śmierć, która się lęgnie we mnie.
Fragment utworu „Spojrzenie”, 18 października 1943 r.
Sen o narodzie
Dojrzewanie do trumny, jak pisał Krzysztof Baczyński, to pokoleniowe siłowanie się na przegrane argumenty za światem bez przemocy i deprawacji, za swobodą intelektualną i wizjonerstwem. Sen o narodzie zamieniony został w świszczące czuwanie rozrywane nabieraniem powietrza.
Do palców przymarzły struny
z cienkiego krzyku roślin.
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.
Stanęły rzeki ognia
ścięte krą purpurową;
po nocach sen jak pochodnia
straszy obciętą głową.
Fragment utworu „Pokolenie”, listopad 1941 r.
Ziemia podobna kataklicznym snom,
odbita przezroczyście w niebie
Ten cytat z poematu „Wesele poety” Baczyńskiego to niemal manifest wizjonera z czasów zagłady. Nazywano go drugim Słowackim, nie tylko ze względu na pewne zbieżności historii rodzinnych, ale przede wszystkim ze względu na bogactwo i nowatorstwo frazeologiczne, wrażliwość plastyczną i w końcu – z powodu przekonania o powinności cierpienia i ofiary w życiu jednostki oraz zbiorowości.

| Fot. POLONA.pl
Korzystanie przez Baczyńskiego z poetyki onirycznej i metafizycznej dla uwypuklenia irracjonalności doświadczeń to poniekąd obrona przed dosłownością, ale także sposób na „zaczarowanie” tęsknoty za niezdobytym czy nienazwanym.
Baczyński dzięki nasyconym metaforom kontempluje świat nadprzyrodzony, oczyszcza go z prostoty znaczeń i nadaje mu świadomie kolory, smaki, odgłosy.
Obrazy wnikają w siebie, dopełniają się, ale nie przynależą do czasu ani ludzi. Świat Baczyńskiego systematycznie imploduje, zasysając ciszę poświęcenia.
Spod stóp jak morze wydęte grozą
nieujarzmiona piętrzy się ziemia
i głosy ciemne leżą w przestrzeniach
jak to, co czeka obce i złe (…)
(…) Otchłań otwiera
usta ogromne, chłonie i ssie.
To tak jak dziecko, kiedy umiera (…)
Fragment utworu „Z lasu”, 27 kwietnia 1944 r.
Zaborcza czy wyjątkowa miłość matki i syna?
Stefania Baczyńska, matka Krzysztofa, odegrała ogromną rolę w kwestii dbania o życie i spuściznę wyjątkowego syna. Historia nie oszczędziła jej jednak cierpień na różnych poziomach. Po wyczekanych i późnych narodzinach syna (wcześniejszych poronieniach) musiała dbać o jego wątłe zdrowie, potem o przynależność do społecznie akceptowalnego katolicyzmu (pochodziła z asymilowanej rodziny żydowskiej, syna więc ochrzciła).
Przeciwna małżeństwu z Barbarą z domu Drapczyńską, powodowana nieskrywaną niechęcią do synowej, zrezygnowała z codziennych kontaktów, zadowalając się listami od troszczącego się o nią Krzysztofa. Towarzysząc mu przez wiele lat w kształtowaniu pióra i myśli, stała się kronikarzem i znawczynią jego twórczości.
Po ostatnim liście od niego (z 27 sierpnia 1944 r.) wciąż wierzyła, że syn żyje. Szukała go szaleńczo do stycznia 1947 r., kiedy przyśnił się matce Barbary i wskazał miejsce pochówku podczas Powstania Warszawskiego (dokonanego 4 sierpnia 1944 r., w dniu śmierci poety). Powojenny pogrzeb Krzysztofa Kamila odbył się 14 stycznia 1947 r. na Powązkach.

| Fot. domena publiczna
Do 1953 r. (zmarła w maju) Stefania Baczyńska walczyła o możliwość publikacji jego tomików, bezskutecznie. Przed śmiercią losy wydawnicze oraz recepcji powierzyła miłośnikom jego dorobku. Jej ostatnią wolą było, aby opiekunami rękopisów Krzysztofa zostali: Jerzy Andrzejewski, Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Turowicz i Kazimierz Wyka.
Nie nasyciła się za życia miłością do jedynego syna. Została pochowana w kwaterze legionowej z mężem. Zabrała do grobu medalik św. Krzysztofa wydobyty z powstańczej mogiły poety. Na pomniku nagrobnym Krzysztofa i Barbary (która zmarła 1 września 1944 r.) widnieje cytat z wiersza poświęconego matce.
Matko – powiedział jeszcze – to nic, że ja daleko, że nas rozdarła ciemność i ból, co tkwi jak nóż. Ja w tobie, ty we mnie płyniemy strugą, rzeką złocistą, drżącą strugą, gwiazdami lśniących róż. Bo nie ma rozerwania, choć rozerwane słowa, bo nie ma zapomnienia, choć życie nas zapomni; z brzęczących kręgów nieba ja w ciebie, a ty do mnie płyniemy
Fragment utworu „Cień z obozu”, 17 sierpnia 1943 r.
Mój Baczyński
Towarzyszy mi już 37 lat jako przewodnik po celnych metaforach i ocenie uwikłanej rzeczywistości. Dopowiada, naprowadza i wciąż inspiruje. To dzięki niemu doświadczyłam licznych wzruszeń, ciar – mówiąc młodzieżowym językiem, przemierzyłam w Warszawie różne ścieżki i poznałam apologetów jego twórczości.
Poznałam m.in. Wiesława Budzyńskiego, z którego wiedzy jako wieloletniego, niezłomnego i wyjątkowego badacza oraz biografa Baczyńskiego korzystałam i korzystam także w tym tekście. To przez „uwikłanie się” w poezję Krzysztofa Kamila stworzyłam spektakl o sile jego postawy.
***
Baczyńskiego z Norwidem połączyło imię, a także łatwość tworzenia poetyckich elips (co tak mocno podkreślała Barbara). Z Różewiczem – bolesne wątpliwości związane z dylematem zabijania; anegdotycznie połączyła ich matka Baczyńskiego, fundatorka stypendium imienia jej syna, które w 1948 r. otrzymał Tadeusz Różewicz (w wysokości 100 tys. zł) z rąk komitetu kwalifikacyjnego w osobach: Jerzego Andrzejewskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Jerzego Turowicza i Kazimierza Wyki (celem stypendium była pomoc materialna dla młodych i dobrze zapowiadających się pisarzy).
Z ostatnim patronem literackim roku 2021, Stanisławem Lemem, związki wydają się nader oczywiste – obaj stworzyli swój kosmos i szukali w nim wytchnienia.
Nie da się w jednym artykule napisać o wszystkim, co dotyczy dorobku Baczyńskiego, przedstawić badań nad nim, recepcji jego twórczości. To wciąż żywa materia dla wrażliwych i poszukujących ludzi. Ten rok niech sprzyja odkrywaniu Krzysztofa Kamila.
Magdalena Olszewska

Autorka jest polonistką, dziennikarką, prezes Fundacji Pomysłodalnia w Rumi, twórczynią spektaklu „Baczyński. Apokalipsa” (baczynski.pomyslodalnia.pl). Na co dzień związana z trójmiejską kulturą.