„Ktoś przyszedł do naszego sklepu i dał nam fałszywe banknoty, (…) siedzi w swoim samochodzie, bo jest strasznie pijany i nie panuje nad sobą” – to część rozmowy czarnoskórego sprzedawcy z dyspozytorem numeru pomocy 911 w Minneapolis w USA. Interwencja policji kończy się śmiercią 46-letniego George’a Floyda, w którego krwi sekcja zwłok wykazała śmiertelne stężenie narkotyków z grupy opiatów, powodujących m.in. problemy z oddychaniem.
Wybuchają zamieszki, w których w ciągu pół roku ginie kilkadziesiąt osób, płoną budynki, a straty materialne, w większości przypadkowych sklepików, marketów i samochodów, szacuje się na ponad miliard euro. W Seattle protestujący urządzili na Capitol Hill swoje quasi-państwo, gdzie nie wpuszczali policji; ta nie mogła interweniować nawet wówczas, gdy w strzelaninach na terenie „samorządnej” Capitol Hill Autonomous Zone zginęły łącznie cztery osoby. Korporacyjna propaganda mówiła o „w większości pokojowych protestach”, w tle mając płonące budynki i anarchię. 6 stycznia w Waszyngtonie tłum wdarł się do budynku Senatu na Kapitolu, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie z wyniku wyborów prezydenckich, w jego opinii sfałszowanych. W zamieszkach zginęło pięć osób, a cała tłuszcza została w ciągu kilku godzin usunięta z terenu parlamentu, który wrócił do pracy tego samego dnia.
Z tą różnicą, że nie palono należących do niewinnych ludzi samochodów i nie rabowano sklepów – metody wyrażania opinii politycznej niczym się nie różniły od tych opisanych akapit wyżej. Tutaj jednak nikt nie robi męczenników z ludzi, którzy ponieśli śmierć na skutek własnej głupoty i podejmowania działań, jakie dorosły człowiek jest w stanie określić jako złe. Nikt nie mówi o „w większości pokojowym proteście” – nie dlatego, że protest nie był pokojowy (bo nie był), ale dlatego że nie był w interesie oligarchii. Obserwując komentarze dyżurnych ekspertów, propagandystów i namaszczonych przez magnaterię autorytetów, nie sposób nie dostrzec, że jeden bandytyzm jest dla nich bohaterstwem, a inny faszyzmem – mimo iż jest przede wszystkim barbarzyństwem, które należy potępiać, niezależnie od haseł na plakatach. Nic dziwnego, że te same pióra oligarchii tak zajadle wyrażają swoją nienawiść do wspaniałej książki Henryka Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”. Zawiera bowiem najcelniejszy w światowej literaturze opis ich postawy – znanej jako filozofia Kalego.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 3(7) 18-24/01/2021