Joe Biden jest drugim w historii USA – po Johnie F. Kennedym – prezydentem reprezentującym religię katolicką. Mało tego, sam lubi podkreślać swoją wiarę i deklarować się jako osoba wielce pobożna. Wydawać by się mogło, że w związku z tym jego polityka zgodna będzie z katolicką nauką społeczną i moralnością chrześcijańską.
Niestety, nic bardziej mylnego. Już podczas kampanii wyborczej nieustannie podważał piąte przykazanie Dekalogu: „Nie zabijaj”. Kandydat Partii Demokratycznej opowiadał się bowiem (i opowiada nadal) jako zwolennik legalizacji aborcji aż do dziewiątego miesiąca ciąży. Jedną z pierwszych jego decyzji było odblokowanie (zablokowanego przez Donalda Trumpa) federalnego programu finansowania programów aborcyjnych przez USA poza granicami kraju. Zapowiada też zmianę ustawodawstwa w taki sposób, aby wykluczyć w przyszłości możliwość zakazu aborcji w Stanach Zjednoczonych. Inną decyzją, jaką podjął w pierwszych dniach swego urzędowania, było dopuszczenie do sportów kobiecych osób transseksualnych i transgenderowych. Oznacza to, że mężczyzna, który zadeklaruje, że jest kobietą, będzie mógł uczestniczyć w rywalizacji z paniami.
Zdaniem wielu komentatorów jest to dyskryminacja kobiet, pociągająca za sobą śmierć sportu żeńskiego. Biden będzie mógł liczyć na poparcie większości polityków ze swego ugrupowania, zachowujących przewagę w obu izbach amerykańskiego Kongresu. Wspiera go zwłaszcza przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, która także afiszuje się ze swoim katolicyzmem, a jednocześnie jest gorącą zwolenniczką aborcji, eutanazji i ideologii gender. Dezorientację wśród chrześcijan powiększa, niestety, niejednorodna postawa amerykańskich biskupów.
Co prawda z jednej strony episkopat USA wydał z okazji inauguracji prezydentury Bidena oświadczenie, w którym twardo upomniał go w sprawach aborcji, jednak z drugiej – publicznie skrytykował ten dokument kard. Blase Cupich z Chicago. Inny z purpuratów, kard. Wilton Gregory, udzielił natomiast nowemu prezydentowi komunii podczas uroczystej mszy świętej, mimo że Biden zdecydowanie opowiadał się za rozszerzeniem programów aborcyjnych. To pokazuje, że są hierarchowie katoliccy, którzy otwarcie lekceważą prawo kościelne. Magisterium mówi jedno, a oni postępują inaczej. No cóż, jeśli sami kardynałowie nie traktują poważnie swojej wiary, to trudno tego wymagać od katolików takich jak Biden.
Grzegorz Górny
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 6(16) 06-12/02/2021